w kwestii sterydów to też, co wet to inna opinia, jedni nie polecają inny twierdza ze da się...
co do ponownego badania krwi w kierunku felv... jak ja wytłumaczę Leszkowi ze znów trzeba go kłuć ?


problem jest taki że on nie daje się dotknąć obcym... a sam mu chyba igły nie dam rady włożyć...
najdziwniejsze jest to że mam też drugiego kota w domu, zdrów jak ryba (chyba), i się zastanawiam który pierwszy złapał felv-a (oba przygarnąłem jak miały niespełna miesiąc, choć Lesio był drugi - po roku)
Dr Jagielski najpierw opisal jak wygladaja statystyki, jakie szanse, ile dni, w jakich przypadkach, potem dokladnie zbadał, wymacał, zrobil usg, powiedzial ze on by leczyl ale decyzja nalezy do mnie. Zaznaczyl ze leczenie moze potrwac nawet 1,5 roku (w jakich odstepach i jaka czestoscia) i wtedy jak bedzie ok bedzie mozna odstawic chemie... niby proste a jednak trudne do ogarniecia, mam obawy, ze kot odejdzie w trakcie chemii a ja mu przez te ostatnie tygodnie czy miesiace zafunduje pieklo... bo on mi bardzo ufa.