Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-44 koty-część 14.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sty 28, 2011 16:58 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

juz wszyscy wiemy mirka_t jest bee casica cacy, po co dalsze ataki?
PETYCJE PRZECIWKO ZABIJANIU ZWIERZĄT W CHINACH viewtopic.php?f=8&t=148029
zapraszamy na nasz koci wątek viewtopic.php?f=1&t=118175
ObrazekObrazek
www.pustamiska.pl www.karmimypsiaki.pl/pomagaj-codziennie

andrzej780

 
Posty: 1925
Od: Pon wrz 20, 2010 2:25
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt sty 28, 2011 17:00 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

:arrow: PW w formacie PDF do pobrania.

Początek rozmowy jest na końcu stron.


I na koniec. Tak wiedziałam, że z Miszą jest bardzo źle. Przy listopadowych badaniach wet nie dawał żadnej nadziei wiedząc, że Miszy nie dam rady podać leków dopyszcznie. Casica pisze, że wiedząc o złym stanie kota nie zrobiłam nic a to bzdura. Misza był nawadniany, bo tyle można było zrobić. Kolejne badania krwi nie przyniosłyby mu ulgi a zrozumiałam, że według casica to jakiś element kuracji chyba.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt sty 28, 2011 17:16 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Nie wiem czy w formie pdf to jest czytelne, no ale zawsze, na życzenie mogę wkleić z pw.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 28, 2011 17:25 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Ja tylko tyle napiszę - kto chce niech poszuka sobie na miau przykładu - są koty i koty. Ludzie którzy mają koty "nieobsługiwalne", swoje najukochańsze koty ze wszystkich wiedzą od razu, że kota leczyć nie będą i najbardziej obawiają się właśnie pnn u TYCH swoich kotów. Wiedzą, że dla takiego kota uciążliwe leczenie jakim jest leczenie pnn, przynieść może TYLKO stres i cierpienie, którego to leczenie nawet nie "wyrówna". Pamiętam do dziś jak przeczytałam - "kocham moją kotkę najbardziej na świecie ale wiem że jeśli to będzie pnn to nie będę jej męczyć leczeniem - każdego mojego innego kota tak ale ona tego nie zniesie".
Koty są jak ludzie - każdy inny. Jeden się leczy bo leczy, inny chce się leczyć, a inny w ogóle. Tym bardziej przy takiej chorobie jak pnn - kto miał styczność ten wie jak zabójczy przy tej chorobie jest stres.

Ode mnie na ten moment to tyle. I jeszcze sobie zacytuję:
"I chwała Mirce za to, że dzięki niej dostał dodatkowy rok w bezpiecznym i ciepłym miejscu."
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sty 28, 2011 17:27 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

casica pisze:Nie wiem czy w formie pdf to jest czytelne, no ale zawsze, na życzenie mogę wkleić z pw.

Wszystko jest wyraźne i czytelne.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt sty 28, 2011 17:32 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Gibutkowa pisze:Ja tylko tyle napiszę - kto chce niech poszuka sobie na miau przykładu - są koty i koty. Ludzie którzy mają koty "nieobsługiwalne", swoje najukochańsze koty ze wszystkich wiedzą od razu, że kota leczyć nie będą i najbardziej obawiają się właśnie pnn u TYCH swoich kotów. Wiedzą, że dla takiego kota uciążliwe leczenie jakim jest leczenie pnn, przynieść może TYLKO stres i cierpienie, którego to leczenie nawet nie "wyrówna". Pamiętam do dziś jak przeczytałam - "kocham moją kotkę najbardziej na świecie ale wiem że jeśli to będzie pnn to nie będę jej męczyć leczeniem - każdego mojego innego kota tak ale ona tego nie zniesie".
Koty są jak ludzie - każdy inny. Jeden się leczy bo leczy, inny chce się leczyć, a inny w ogóle. Tym bardziej przy takiej chorobie jak pnn - kto miał styczność ten wie jak zabójczy przy tej chorobie jest stres.

Ode mnie na ten moment to tyle. I jeszcze sobie zacytuję:
"I chwała Mirce za to, że dzięki niej dostał dodatkowy rok w bezpiecznym i ciepłym miejscu."

święte słowa !!!
PETYCJE PRZECIWKO ZABIJANIU ZWIERZĄT W CHINACH viewtopic.php?f=8&t=148029
zapraszamy na nasz koci wątek viewtopic.php?f=1&t=118175
ObrazekObrazek
www.pustamiska.pl www.karmimypsiaki.pl/pomagaj-codziennie

andrzej780

 
Posty: 1925
Od: Pon wrz 20, 2010 2:25
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt sty 28, 2011 17:39 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

andrzej780 pisze:
Gibutkowa pisze:Ja tylko tyle napiszę - kto chce niech poszuka sobie na miau przykładu - są koty i koty. Ludzie którzy mają koty "nieobsługiwalne", swoje najukochańsze koty ze wszystkich wiedzą od razu, że kota leczyć nie będą i najbardziej obawiają się właśnie pnn u TYCH swoich kotów. Wiedzą, że dla takiego kota uciążliwe leczenie jakim jest leczenie pnn, przynieść może TYLKO stres i cierpienie, którego to leczenie nawet nie "wyrówna". Pamiętam do dziś jak przeczytałam - "kocham moją kotkę najbardziej na świecie ale wiem że jeśli to będzie pnn to nie będę jej męczyć leczeniem - każdego mojego innego kota tak ale ona tego nie zniesie".
Koty są jak ludzie - każdy inny. Jeden się leczy bo leczy, inny chce się leczyć, a inny w ogóle. Tym bardziej przy takiej chorobie jak pnn - kto miał styczność ten wie jak zabójczy przy tej chorobie jest stres.

Ode mnie na ten moment to tyle. I jeszcze sobie zacytuję:
"I chwała Mirce za to, że dzięki niej dostał dodatkowy rok w bezpiecznym i ciepłym miejscu."

święte słowa !!!

a dla pełnego obrazu trzeba dodać, że oprócz kotów "obsługiwalnych" i "nieobsługiwalnych" jest jeszcze trzecia grupa - koty, które z czasem, pod wpływem regularności podań np. leków czy kroplówek zmieniają się z "nieobsługiwalnych" na "obsługiwalne".
po prostu się przyzwyczajają i zaczynają te zabiegi wokół siebie akceptować

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pt sty 28, 2011 18:54 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

casica pisze:Przypominam, że Ty wystąpiłaś z propozycją zabrania Miszy teraz, gdy jego stan jest beznadziejny, pieniędzy zaś oferowanych na niego wcześniej nie chciałaś - tyle w kwestii "wpieprzania się". Ni o nie przesadzajmy, weta on tak znowu często nie oglądał. Teraz był u weta, jak się okazuje tylko po to, żeby być elementem Twojej wstrętnej gierki.

To nieprawda. Mirka 11 listopada napisała:
mirka_t pisze:Znaczy się mam przekazać Miszę Tobie? Jakoś chętnych nie widzę a jeśli ma to być ratunkiem dla kota to przekazanie musi nastąpić już teraz. Nie za tydzień czy dwa. Najlepiej już jutro.

wypowiedź skierowana była do mrr, wtedy nie byłaś skłonna zając się Miszą.
viewtopic.php?p=6650785#p6650785

Jak często i w jakim celu powinien Twoim zdaniem bywać u weta dzikawy, stresujący się kot ze stwierdzoną pnn?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sty 28, 2011 19:16 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Po przeczytaniu informacji o stanie zdrowia Miszy mam jedno pytanie:

Co dalej z Miszą?

Co konkretnie oznaczają te słowa?

mirka_t pisze:Misza zakończy życie spokojnie.


Oczekuję jasnej i konkretnej informacji i tylko od mirka_t.

Reszty nawet nie mam ochoty komentować.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39252
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt sty 28, 2011 19:27 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Masz kłopot ze zrozumieniem tego zdania :?: :?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sty 28, 2011 19:31 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

pixie65 pisze:Masz kłopot ze zrozumieniem tego zdania :?: :?

Tak, oczekuję od mirka_ i jedynie od niej wytłumaczenia. Również w kontekście tego zdanie z rozmowy na pw z casica:

Wiedziałam, że z Miszą jest bardzo źle. Wiedziałam, że nie da się go wyleczyć i wiem to nadal.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39252
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt sty 28, 2011 19:38 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

MariaD a co właściwie pytasz? Nie wiesz jak to jest mieć w domu starego, nieuleczalnie chorego kota? Nie wiesz co się wtedy robi, jak się z nim postępuje? Jeśli o to pytasz to nie mam zamiaru udzielać Ci odpowiedzi. Przyjdzie czas i będziesz miała okazję przekonać się sama jak to jest i jak się wtedy postępuje.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt sty 28, 2011 19:52 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Ja tylko zaznaczę, żeby nie umknęło:
23.01.2011 przed badaniami
mirka_t pisze:Nie mam pojęcia jak wpłynie na niego podróż i zmiana miejsca. Na oko umierający nie jest tylko zbyt chudy.

27.01.2011 po badaniach
mirka_t pisze:Napisałam jasno, że według mnie i weta Misza umiera.


Więc co to było? Podpucha? Czy może dopiero wyniki badań Cię przeraziły? 23 stycznia nie był umierający, a 27 sytcznia już tak?
Wstrętne jest to w co grasz, cokolwiek to jest.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 28, 2011 20:03 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

Casica, rynce i nogi opadają.

Jaka podpucha? To był akt desperacji w obronie przed Tobą i twoimi kumpelami. Żadne argumenty do was nie przemiawiały. Drążyłyście jak termity twierdząc, że nie leczyłam Miszy, że robię mu krzywdę, że trzymam go dla pieniędzy. Cokolwiek bym zrobiła to i tak by było za mało "bo mam za dużo kotów". Chcąc się uwolnić od tego drążenie zaproponowałam Ci przejęcie Miszy i jasno o tym napisałam. Mi wystarczył 1 dzień aby zdecydować o tym, że Miszę przyjmuję. Wzięłam "kota w worku" i robiłam dla niego dużo co wykazałam w krótkim poście.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt sty 28, 2011 20:06 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-45 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t - ja wiem co bym zrobiła mając takiego kota jak Misza, który umiera pomału od dłuższego czasu, a któremu nie mogłabym już pomóc.

Nie wiem co Ty zrobisz.

I moje pytanie nadal jest otwarte:
MariaD pisze:Oczekuję jasnej i konkretnej informacji

a nie wykrętów i odbijania piłeczki.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39252
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agnieszka LL, ewar, Google [Bot], puszatek i 117 gości