

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
tulipans pisze:Dzięki za info, własnie czegoś takiego szukałam
Iweta pisze:
Na żywopłociewariaci jacyś czy co? Matko, dlaczego na żywopłocie, czym to motywują? Jakies kretyństwo
Olinka pisze:Zastanawiam się, gdzie sie podziała ludzka dobroć...
Olinka pisze:Zastanawia mnie, że ludzie o takim niskim poziomie wrażliwości i empatii, zostali kiedyś tam wybrani, żeby reprezentować innych ludzi. I przeraża, że Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej, który zachowuje się w tak żenujący sposób, podejmuje jakiekolwiek decyzje rownież w moim imieniu.
Przepraszam za zaśmiecanie wątku.
Prakseda pisze:Olinka pisze:Zastanawia mnie, że ludzie o takim niskim poziomie wrażliwości i empatii, zostali kiedyś tam wybrani, żeby reprezentować innych ludzi. I przeraża, że Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej, który zachowuje się w tak żenujący sposób, podejmuje jakiekolwiek decyzje rownież w moim imieniu.
Przepraszam za zaśmiecanie wątku.
Nic nie zaśmiecasz, absolutnie.
Pisz.
Wrażliwość zginęła, za to kwitnie głupota. Trzeba być skrajnym debilem, żeby coś takiego wydumać.
Budka na krzewie, w dodatku wejściem do nieba, żeby deszczu napadało. Taką decyzje można tylko ośmieszyć, i to publicznie.
Walcz, pisz do tv, do organizacji. Nie poddawaj się, proszę.Nie można tego tak zostawić.
marivel pisze:A mi jest bardzo smutno. Mój domek stoi pusty, maluchy nie doczekały domku. Dostawa się opóźniła, międzyczasie kociaki podchodziły do mnie coraz bliżej, zaczynały już same podjadać. Bawiły się w liściach.
Nie ma ich. Ich mama też zniknęła. Ktoś zjadał wieczorne jedzenie, ale już nie wszystko. Dziś przyszła i mówiła do mnie, pierwszy raz odkąd się znamy zawołała mnie. Zawsze ja ją wołałam, gdy jej nie było. Muszę zakropić mocniej domek walerianą, ale mogę to zrobić dopiero za dnia czyli w sobotę .
Jest mi smutno i źle.
marivel pisze:Nie widziałam ich już gdzieś od miesiąca. Jeszcze było w miarę ciepło, kiedy widziałam je ostatni raz. Coś się stało sterta desek/bali w wąskim korytarzu między śmietnikiem i garażem była lekko naruszona. Ale chyba nie to zdecydowało. Gdy szłam do śmietnika usłyszała koci płacz, taki rozpaczliwy gdzieś z odl. metrów. Pobiegłam i nie mogłam zlokalizować skąd dobiega. W końcu odkryłam, że krzyk dochodzi z zamkniętego garażu. Kotka z drugim maluchem była blisko, ale najpierw wyglądało jakby nie interesował ich płacz drugiego malucha. Ten garaż należy do spółdzielni i przed południem bywa otwierany po narzędzia. Maluch mógł wejść wtedy albo już po zamknięciu, bo był naprawdę maleńki a drzwi u dołu nie domykały się. Tak odstawały-wejść mógł ale żeby wyjść był za slaby, więc rozpaczliwie płakał Próbowałam odciągnąć
drzwi ale nie udawało mi się. Pobiegłam do spółdzielni zdobyć klucz, ale było już zamknięte. Mały płakał a kotka z drugim maluszkiem już warowały pod drzwiami. Gdy wróciłam pod garaż maluch był już uwolniony i pobiegł do mamy, która pocieszała go za garażem. Wtedy widziałam je po raz ostatni.
Miały jeszcze niebieskie oczy, dwa małe tygryski. Trzeciego z rodzeństwa widziałam tylko raz - miał lekko drżącą główkę ( tyle widziałam z kilku metrów ).
Tylko jeden chłopczyk żyje i ma dom.
Przepraszam, że tak się rozgadałam, ale nie mogę ich zapomnieć.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], kasiek1510 i 1200 gości