ja dziś padłam w przerwe w dokarmianiu.Sorki Zuza,ze przerwałam rozmowę ale przestałam kontaktować.A teraza jeszcze ból głowy doszedł masakryczny.Choć myślę,ze to reakcja na stres.
Nakarmiła, zwierza wszelakiego i mogę pisać.
Więc wg mnie wychodzimy an prosta. Prosze nie skakac, nie wrzeszczeć ale cieszyć sie umiarkowanie. Coby zwierza nie wypłoszyć i nie zawstydzić.
Teo zaczął łazic po domu pilnie wgladając w kazdy kąt.Sprawdza widać czy jakies zmiany zaszły podczas jego nieobecności.Nawet na szafę wskoczył. Robi wszystko na raty, chodząc na częste drzemki ale robi.Oczy ma bystre.Siedział dziś na parapecie i bardzo przelatujacymi ptakami interesował.Głowina mu chodziła na wszystkie strony.
Zelda wyszła ze swego wyra ze 2 razy po południu.Oczki lepsze.Raz nawet zwiedziła mieszkanie. Krok ma pewniejszy ale chuda jest i słaba bardzo.Czesto przysiadała.
A teraz najlepsze zostawie na koniec.
Oboje zameldowali sie na karmienie zbiorowe

Obwąchali miski które im podtykałam z róznymi smakołykami.W całosci lub rozgniecione.Zelda skusiła sie na polizanie sasztki whskasa a Teo wsadził nos wodę. Wszystko to zrobiły z obrzydzeniem ale zrobiły
Nie jedza jednak same i nie piją wcale. Dalej karmione są strzykawką i dalej Zelda broni się. Jednak jakby mniej. Musiałam zwiekszyć porcje jedzenia.Bo wygladało jakby za dokładką sie rozgladały. Na pewno zaczęły coś czuc w smaku. Przetarte mięsne conwa+instatnt w proporcjach bardziej mięsnych zostało bez większych użalań wypite.I mają mniej schetane jęzorki. Widze ,ze nie są tak purpurowe. Nie mogą swobodnie oddychac bo nosy cały czas zawalone. Gardła także.Dalej są brudne od ściekającej sliny,fluków i jedzenie.Śmierdzą chorym kotem.Nie myją sie. W kuwecie ich nie zastałam,ale nie mam śladów poza nią.A takowe sprzątałam i jestem pewna,ze to ich było.
Tam gdzie leją moje i ich fantazję znam .
Prosze nie puszczac jednak kciuków. Jest lepiej,ale jeszcze trochę mamy przed sobą mocowania.Jutro do weta.