Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 17, 2010 18:13 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Sis pisze: z maila kotyliona:

Od: Kamil <biniufarai@poczta.onet.pl>
Temat: bezdomne koty

Wiadomość:
Witam,

w miejscu gdziepracuje są 2 bezdomne koty. Dokarmiamy je ale nie możemy ich wpuścić do budynku. Jest w łodzi jakieś miejsce gdzie by mogły spędzić zimę?? Albo jak mogę im pomóc.

Pozdrawiam i czekam na info
Kamil


Odpiszę. Mamy jeszcze jedną małą budkę, trzymałam ją dla Agi z Radogoszcza, bo zamówiła taką jakieś dwa tygodnie temu. Pewnie coś sobie sama wykombinowała, bo do tej pory jej nie odebrała. Na dwa koty tego pana byłaby w sam raz.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon gru 20, 2010 13:50 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

andorka pisze:Musimy zabrać z Sokolnik 3 koty (reszta pogorzelców), które rezydują u p. Teresy na działce. Pani Teresa nie jest w stanie jeździć i je dokarmiać, pana który pomagał jej zeszłej zimy pozostawię bez komentarza...


Ten temat na razie mimo wszystko pozostaje bez zmian, póki koty są zdrowe (a na razie tak jest na szczęście) zostają w Sokolnikach.

andorka pisze:Zadzwoniła do mnie koleżanka, wpuściła do domu koteczkę - niestety dziecko dostaje wysypki po pogłaskaniu kota (i to nie ściema, znam dziewczynę od wielu lat i sytuację zdrowotną jej dzieci też). Nie chce wystawić kotki na mróz, prosi o pomoc.


Kicia przeszła wczoraj sterylizację (opiekunka z nią zapłaci), niestety Ania Zmienniczka podejrzewa jakieś problemy z sercem :(
Rozmawiałam zarówno z koleżanką jaki z Anią. Koteczkę wyślemy na USG serduszka, zobaczymy co się dzieje. Badania pójdą z konta Kotyliona, a dziewczyna jak bedzie miała kaskę to wpłaci nam na konto.
Potem, gdy już będzie wiadomo co się dzieje trzeba będzie szukać kotuni domu. Kotka zwana w domu po prostu Kotom jest przemiła, to czarnulka w sporym bikini i z białymi końcówkami łapek, mam dostać z zdjęcia to ją pokażę. Jest przemiła, bardzo łagodna, jednego pazurka nie wystawia w zbawie czy miętoszeniu, a ma doczynienia z dwójką dzieciaków. :D Ma ok roku.
Sytuacja zrobiła się patowa, bo w domu nie może zostać, Gośka jej na mróz nie wystawi, a ze znalezieniem domu choremu kotu też nie będzie tak hop siup :( Bez diagnozy nawet nie będę próbowała jej ogłaszać, poczekam co wykaże USG.

Kolejna prośba o pomoc przyszła od abradaque

abradaque pisze:Przedwczoraj dowiedziałam się, że w okolicy żyje potomstwo kici tej długowłosej szylkretki,która została uśpiona [*] (ze słów karmicielki wynika, że przynajmniej trójka kotów- z czego jedna dzika dzicz). Sama kicia była bezdomna od 3-4 lat.
Myślę teraz o kotach z mojego osiedla. Przydałoby się je pokastrować/sterylizować żeby się chociaż nie mnożyły, ale nie wiem jak się do tego zabrać. Nawet nie wiem ile tych kotów jest.


Dziewczyna ma się zorientować ile jest kotów, może je łapać i przetrzymać po zabiegach, będzie też wystawiała bazarki na ten cel. Ponieważ nie jest mobilna koty byłyby kastrowane w Czterech Łapach lub w Tropie - tam ma najbliżej. Na razie jesteśmy na etapie ustalania szczegółów technicznych.

I jeszcze:
skwareek pisze:(...)Mam tez jeszcze jedna sprawe. Chcialabym sie dowiedziec czy moge uzyskac pomoc w sterylizacjach kotow z piwnicy u mojej babci. Z tego co wiem jakis czas temu z babcia kontaktowala sie p. Skrzycka, jednak babcia jest dosc leciwa i schorowana, ciezko jest jej wiec samej 'walczyc' z klatkami itd. Moglabym sie tym zajac poki jestem w Polsce, (dziewczyna na stałe :?: mieszka w Holandii) potrzebowalabym jednak jakiegos instruktazu i pomocy w transporcie :roll: . Nie wiem ile tam dokladnie tych kotow jest, ale moze daloby rade zlapac choc kilka... Prosze wiec o informacje czy mozliwa bylaby jakas pomoc, wtedy dogram babcie bo ona tez jest dosc trudna i zaleznie od humoru roznie zapatruje sie na sterylizacje, mysle jednak ze da sie namowic...
Pozdrawiam, Monika.


Tu jeszcze nie znam bliższych szczegółow, jak się dowiem to napiszę.

edit: żeby nie było, że się samorządzę :oops: wszystkie sprawy finansowo - techniczne dotyczące Kotyliona omawiam z Goską_BS, jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, pisać, pisać.
Ostatnio edytowano Pon gru 20, 2010 14:21 przez andorka, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

andorka

 
Posty: 13599
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Pon gru 20, 2010 14:10 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

andorka pisze: I jeszcze:
skwareek pisze:(...)Mam tez jeszcze jedna sprawe. Chcialabym sie dowiedziec czy moge uzyskac pomoc w sterylizacjach kotow z piwnicy u mojej babci. Z tego co wiem jakis czas temu z babcia kontaktowala sie p. Skrzycka, jednak babcia jest dosc leciwa i schorowana, ciezko jest jej wiec samej 'walczyc' z klatkami itd. Moglabym sie tym zajac poki jestem w Polsce, (dziewczyna na stałe :?: mieszka w Holandii) potrzebowalabym jednak jakiegos instruktazu i pomocy w transporcie :roll: . Nie wiem ile tam dokladnie tych kotow jest, ale moze daloby rade zlapac choc kilka... Prosze wiec o informacje czy mozliwa bylaby jakas pomoc, wtedy dogram babcie bo ona tez jest dosc trudna i zaleznie od humoru roznie zapatruje sie na sterylizacje, mysle jednak ze da sie namowic...
Pozdrawiam, Monika.


Tu jeszcze nie znam bliższych szczegółow, jak się dowiem to napiszę.


Proszę szczegóły - rejon Wawelska, stosukowo blisko mnie. 2 grudnia zabierałam stamtąd na interwencję tej pani kocię - tu szczegóły viewtopic.php?f=1&t=99668&start=1530
Kociąt podobno trzy tygodnie wcześniej było 5-6. Ta pani zadzwoniała z wiadomością o ostatnim, zaraz zawiozłam łapkę, pani złapała kociaka, zabrałam. I tylko w tej sprawie ta pani kontaktowala się bezpośrednio ze mną. Zabierając kociaka proponowałam pomoc w sterylizacji kotów piwnicznych - tzn zostawiam łapki, pani łapie, ja odwożę kota do lecznicy i przywożę, pani miala się zastanowić, mój telefon ma.

Sprawę znam od ponad roku, może nawet dwóch - do łapanek ta starsza pani miala być namówiona przez p.Bożenkę - karmicielkę z Urzędniczej - Adwokackiej (swoją córkę a mamę Skwareek), której pomagałam łapać koty na Urzędniczej - cały czas na tych samych zasadach - tzn pani kota łapie, ja zabieram do lecznicy. Na razie - cisza.

Przykro mi, ale pomocy w większym zakresie miż transport złapanych kotów do lecznicy i z powrotem zaproponować nie mogę.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 25, 2010 11:57 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

A co tu tak mało świątecznie ? Wesołych Świąt i pełnych brzuszków :mrgreen: :ok:
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... -0WVfj76bo

ellza1

 
Posty: 1528
Od: Pt kwi 18, 2008 9:14
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto sty 25, 2011 14:57 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Widzę, że nikogo dawno tu nie było, mnie z resztą też.
No to po kolei:
Kotka od mojej koleżanki - miała zrobione USG i RTG za które zapłaciła opiekunka, wyszły zmiany w płucach - może od robaczycy, może niestety nowotworowe. Na razie jest na sterydzie i za 2-3 mies. ma być kontrolny RTG. Dziewczyna mimo to znalazła kici w dom w swojej dalszej rodzinie w Kutnie, na kontrolę kotka pewnie przyjedzie do Łodzi.

Koty w Sokolnikach Czarni Bracia i Szczoch (u pani Teresy) mają się dobrze, są zdrowe.
Koty "pogorzelców" też ok, p. Teresa je widuje, koty krągłe i ofutrzone, pani opiekunka nadal nie pije więc wszystko dobrze się dzieje. Zrobiłam dla nich ostatnio zakupy (jest trochę wpłat na koty sokolnickie, z tego więc skorzystałam) worek suchego i trochę puszek, na 100% im się przyda.

Rozpoczęłam tegoroczny sezon sterylkowy - poszły pod nóż dwie młode kotki z hotelu na Okulickiego (w tamtym roku ciełam ich mamę).

Będą też sterylizowane kolejne koty w Sokolnikach, tym razem "zdalczynnie". Odezwał się pan, u którego w tamtym roku łapała koty Annskr (kotylion finansował tam jakieś zabiebie również), jego są wszystkie wycięte ale jakaś sąsiadka sąsiadki ma jakieś dzikusy na terenie. Pan koty połapie (pożyczy klatkę od Doroty z Sokolnik) i dowiezie do umówionej lecznicy w Ozorkowie, tylko my za to zapłacimy :( (temat uzgodniłam z Gosią_BS, mimo, że w Ozorkowie drożej, to jednak odpada koszt paliwa i moje jeżdżenie tam i spowrotem). A wiadomo, że koty z Sokolnik i tak spadłyby na moje i Wiedźmy barki :evil:

No i z działań ostatnich były burasy z Tatrzańskiej, tu ich osobny wątek viewtopic.php?f=1&t=121813 ta sprawa już jest praktycznie zamknięta.

No o muszę obwieścić, że od 31 stycznia, prawdopodobnie na miesiąc, nasz hotelik zawiesza działaność - spółdzielnia będzie robiła nam remont (znaczy w ogóle remont w piwnicach będzie). Dobrze, że teraz na to wpadli, a nie w pełni sezonu sterylkowego.
Obrazek

andorka

 
Posty: 13599
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Pt sty 28, 2011 19:04 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Mam mega wkurwę.
Jakiś bubek z bloku wymyślił sobie, że będzie zamykał okienko piwnicznym kotom i wyrzucał miseczki z jedzeniem.
Gdybym wiedział kto to, to...
Od października był spokój, okienko otwarte, miseczki stały, wszystko było OK.
I nagle komuś zaczęło przeszkadzać :evil:
Okienka zamyka, miski wyrzuca, i nie wiem jak sobie to wyobraża, co z kotami które w piwnicy po prostu są.
Ja otwieram kilka razy dziennie a ten debil uparcie zamyka.
Już kombinuję, że muszę znaleźć jakiegoś majstra, założyć metalowe drzwi oddzielające korytarz, w którym są 4 piwnice, moja i sąsiadów z piętra, z otworem na przejście dla kota na dole.
Tym sposobem koty będą miały korytarz z 4 piwnicami, otwartym okienkiem i miskami, a na pozostałą część piwnicy będą mogły sobie też wychodzić.
Bo co innego mogę zrobić :(
Normalnie się załamałam :(

Już planowałam w lutym, jak skończy mi się ta bieganina, zabrać się za łapanie tych kotów na zabiegi.
Nie wiem nawet ile ich jest, jak wygląda sytuacja, jak jeszcze żyła jedna z sąsiadek mówiła że koty były sterylizowane, ale jak to jest teraz to nie wiem.

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 28, 2011 19:46 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

a ja tak trochę z innej beczki...
muszę zapytać, bo podobno nie ma głupich pytań, a ja nie wiem jak sprawę rozwiązać... :wink:

no więc tak... ostatnio zaobserwowałam ślady jakiś małych łapek w ogródku... no więc myślę sobie - może kot :wink:
kupiłam karmę Puriny (no sorki, moje teraz wcinają RC Calm, więc nim częstować dzikuska nie będę, bo by się jeszcze za bardzo wyluzował :mrgreen: ), wsypałam w miseczkę i czekam na rozwój wypadków...
oczywiście co wieczór miska opróżniona a sprawcy ciągle nie widać. no i którejś nocy, słyszę że pies sąsiadów zaszczekał, a później warczenie w pokoju moich potforuf... pocichutku, pomalutki, po ciemniutki... skradam się i patrzę. JEST! siedzi czarnuch przy oknie, a moje kociaste z drugiej strony :D tak sobie siedzą i się na siebie gapią... :lol:
i moje pytanie jest takie - co z piciem dla tego tajemniczego gościa... bo suche dostaje, więc picie by się przydało, a teraz przecież mrozy, to jak wodę wystawię - zamrznie. są jakieś partyzanckie sposoby, czy po prostu dać se luzu...?
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 28, 2011 19:56 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Joanna KA pisze:a ja tak trochę z innej beczki...
muszę zapytać, bo podobno nie ma głupich pytań, a ja nie wiem jak sprawę rozwiązać... :wink:

no więc tak... ostatnio zaobserwowałam ślady jakiś małych łapek w ogródku... no więc myślę sobie - może kot :wink:
kupiłam karmę Puriny (no sorki, moje teraz wcinają RC Calm, więc nim częstować dzikuska nie będę, bo by się jeszcze za bardzo wyluzował :mrgreen: ), wsypałam w miseczkę i czekam na rozwój wypadków...
oczywiście co wieczór miska opróżniona a sprawcy ciągle nie widać. no i którejś nocy, słyszę że pies sąsiadów zaszczekał, a później warczenie w pokoju moich potforuf... pocichutku, pomalutki, po ciemniutki... skradam się i patrzę. JEST! siedzi czarnuch przy oknie, a moje kociaste z drugiej strony :D tak sobie siedzą i się na siebie gapią... :lol:
i moje pytanie jest takie - co z piciem dla tego tajemniczego gościa... bo suche dostaje, więc picie by się przydało, a teraz przecież mrozy, to jak wodę wystawię - zamrznie. są jakieś partyzanckie sposoby, czy po prostu dać se luzu...?



mróz jest niewielki w tej chwili, więc wystawiaj ciepłą wodę - to raz. Możesz też dolać do niej kilka kropel oliwy albo oleju - nie zamarznie tak szybko :ok:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 28, 2011 20:09 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

a widzisz kochanieńka stare, sprawdzone partyzanckie sposoby są najlepsze :mrgreen:
dzisiaj wystawię ciepłą z dodatkiem oliwy... a niech ma kocisko :wink:
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 31, 2011 11:07 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Joanna KA, łap na sterylkę - bo zaraz kocie gody :(
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 31, 2011 12:41 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

no też o tym myślałam...
ale nie za bardzo wiem jak by to zorganizować, bo ten koci osobnik, którego płeć jest mi nieznana, przychodzi wieczorami...
w co go złapać? jak go złapać? gdzie robią sterylki takim wolnożyjącym kotom?
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 31, 2011 22:34 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Może ktoś jeszcze może zagłosować i oddać głos na Schronisko w Szczecinku, wspólnego kandydata miau i dogo:

http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?f=18&t=13065

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 01, 2011 7:59 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

gosiaa pisze:Może ktoś jeszcze może zagłosować i oddać głos na Schronisko w Szczecinku, wspólnego kandydata miau i dogo:

http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?f=18&t=13065

ja już głosowałam
****** Atan ['] 21.02.2001 - 21.10.2013 ****** Lideczka ['] 2006 - 21.04.2015 ****** Ares ['] 02.12.2013 - 03.06.2016 ****** SaBunia 2006 - 31.10.2017 pękło mi serce

atla

 
Posty: 5214
Od: Wto wrz 29, 2009 8:20
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 01, 2011 17:46 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

Joanna KA pisze:no też o tym myślałam...
ale nie za bardzo wiem jak by to zorganizować, bo ten koci osobnik, którego płeć jest mi nieznana, przychodzi wieczorami...
w co go złapać? jak go złapać? gdzie robią sterylki takim wolnożyjącym kotom?


Łapie się klatką łapką. Są w Łodzi, my mamy, Kotylion, TOZ, ŁTOZ, schronisko i sporo prywatnych osób.
Wystawiasz wieczorem, i co godzinkę delikatnie zaglądasz.
A sterylizuje każda lecznica, tak jak domowe - tylko w finansach problem - bo miejskie sterylki ruszą może w marcu, może w kwietniu, kiedy już będzie po pierwszych kociakach. A różne stowarzyszenia i fundacje finansowo cienko piszczą...
W każdym razie sterylka czy kastracja i tak tańsza od odrobaczenie i szczepienia miotu kociąt.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lut 01, 2011 18:10 Re: Po drugiej stronie podwórka - wolnożyjące i bezdomne

dzięki za info. podjadę do schroniska w tym tygodniu, to może uda się pożyczyć...
mnie to się wydaje, że to jest kotka, bo od mojego Jamesa jest znacznie mniejsza.
chyba jest chuda, bo jak patrzyłam jak jadła, to widać było wystający kręgosłup i ma takie cieniutkie łapki. niby wydaje się puchata, ale pewnie dlatego, że ma zimową sierść - domowe koty takiej puchatej to chyba nie mają, co nie?
czyli jak przychodzi pod moje okna, to za sterylkę muszę wybulić ja...? no nieźle, nieźle... ciekawe co na to mój mąż :wink:
gorzej jak ona/on jest czyjaś i ja złapię, wysterylizuję/wykastruje i później ktoś będzie szukał winnego :mrgreen:

była właśnie na obiadku :wink: - dzisiaj nasypałam jej wcześniej żarełko. woda jeszcze nie zdążyła zamarznąć, to piła i piła... tak sobie zdałam sprawę, że w mróz to "dzikie" zwierzęta za bardzo nie mają możliwości picia. pewnie jedzą śnieg... ale czy kot zje śnieg???
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 32 gości