Mialo byc pieknie. Bezstresowo i `wogle`.
Nie jest. Nie bedzie.
To tyle o moich prywatnych sprawach.
Io ladnie je suche i wypija coraz wiecej Conva. Wsadzona do kuwetki, robi siusiu i kupe - sama. Usiluje nawet zagrzebywac. Jest slodka, malutka, gwiazdeczka - kotkiem-bonsai. Nawet nie trzeba `robic` takiego kotka, wystarczy dobrze poszukac - zawsze gdzies taki jest.
Z Tuiuqiem jest zle. Biegunka nie ustepuje. Bede robic badanie kalu na pierwotniaki i `inne gady`. Sa coraz wieksze problemy z odsikaniem go. I bola go nerki. W jego przypadku sytuacja jest patowa. Nie mozna go plukac, bo on ma problemy z sikaniem [neurologiczne problemy]. Wyciskanie powoduje wtorne mechaniczne uszkodzenie nerek, ktore i tak sa w fatalnym stanie. Tuiuq duzo spi. Najchetniej na moich kapciach, a kiedy sa one w uzyciu, to spi na miskach z jedzeniem. Uwielbia tez balkon i spanie na kocykach w sloncu.
Jest jeszcze opcja trzustki. Sprobuje wprowadzic pancreatyne do jedzenia. Tak troche na czuja - ale trzustka wyszla powiekszona na USG, wiec to moze faktyczne ona.
Smutno mi, bo jego nie ma jak naprawic - nie mozna zaczac z ktorejs strony, bo natychmiast zaczyna sie cos pogarszac. Nie da sie wprowadzic standardowych procedur leczenia ktorejs z przypadlosci, bo zawsze jest cos, co je uniemozliwia. Nie wiadomo z ktorej strony zaczac, zeby nie popsuc bardziej.
[Generalnie jest mi zle i ciezko... ze wszystkim...]