kordonia pisze:Mandaryna dziś umarła![]()
Wczoraj wszystko było w porzadku, a dziś wetka przyjechała na obchód ranny, a Mandaryna lezała , obok niej zwymiotowana treśc żołądkowa, ona sama widac, ze cierpiaca, z urywanym i szarpanym oddechem. Weta załadwoała ją do transporterka, zeby zawieźć ja do siebie do lecznicy na leczenie szpitlane, zeby miec ja ciągle pod kontrolą, ale w drodze, w samochodzie kotunia umarła. Dojechałam tam zaraz potem, wetka zrobiła sekcje. Od razu po otworzeniu jamy brzusznej, pierwsze, co sie rzuciło w oczy to duży guz nowotworowy, o średnicy 4cm, luzem będący z jamie brzusznej. Po prostu oderwany był w środku. Wg niej podczas urazu, którego doznała tyfdzień temu, oprócz poobijanej czaszki musiał jeszcze oderwać sie ten guz, i pewnie to było przyczyną śmierci.
Żegnaj Mandarynko
[*]
