Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 31, 2007 10:24

To mój pierwszy post na tym forum. Hmm, u mnie nie jest wciąż dobrze. A historia wygląda tak:
Moją Nescę wzięłam 2,5 roku temu, kiedy była 2-miesięcznym kociakiem. To był w ogóle mój pierwszy kot w życiu. Zakochałam się w niej. :) Ona we mnie zresztą też. Mruczała mi w nocy w szyję, bawiła się ze mną, napadała na mnie zza węgła, robiła ogon-szczotę, ganiałyśmy się po mieszkaniu, wskakiwała mi znienacka na plecy. Były też kulki z papieru, myszki itd. A w lipcu zeszłego roku ściągnęłam z osiedlowego drzewa małego kociaka (też ok. 2 miesięcznego), dokocenie było nie za bardzo planowane, no ale nie mogłam go zostawić na pastwę losu! Na początku było bardzo źle: Nesca syczała, fukała, startowała z pazurami, warczała też na mnie. Mały za to podchodził bez żadnego strachu i bez kompleksów. Biegał za kulkami, łasił się do mnie, wchodził mi na kolana, a Nescę i tak zaczepiał. :lol: Po kilku dniach (minął może tydzień) oba koty zaczęły się w milczeniu tarzać po dywanie, a potem się gonić! Mam też zdjęcie jak śpią przytulone na balkonie. Ale! Nesca wciąż (po 6 miesiącach) nie jest tym samym kotem, co kiedyś. Mniej się rusza, za kulkami przestała biegać, zresztą zauważyłam, że Ramzes ją blokuje, bo jak chce pobiec, Ramzes startuje do kulki wcześniej, a ona rezygnuje. Czasem ma dni lepsze, czasem gorsze. Dziś na przykład od rana burczy na Ramzesa i wcale nie chce się bawić. Ze mną już w ogóle się nie bawi. Od czasu, gdy jest Ramzes, przestała też przychodzić mi do łóżka. Generalnie patrząc na nią, widzę, że się zmieniła, że ma już tego wigoru, co przedtem, że nie jest już taka wesoła, że miewa gorsze humory, że ze mną nie łączy już jej to, co kiedyś, a małego, owszem, toleruje, ale nie zawsze i w ogóle jest bardziej przygaszona. Jak myślicie, jest szansa, że ona znów będzie taka, jak kiedyś? Mnie to strasznie boli, jak widzę, że nie jest już tą moją dawną diabełkowatą Nescą. :(

Diana74

 
Posty: 2
Od: Śro sty 31, 2007 9:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 31, 2007 13:21

Z jednej strony to tylko pół roku 8) z drugiej - masz wrażenie, że unieszczęśliwiłaś Nescę. Skoro "nie drą kotów" ja bym czekała...dla Neski okres adaptacji może być długi, niektóre koty tak mają. Więcej o tym, jak możesz ją uczynić szczęśliwszą i bardziej przytulastą możesz poczytać w wątku o kroplach z mojego podpisu :P

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro sty 31, 2007 14:23

Pocieszająca jest jedna rzecz, o której zapomniałam napisać. Nesca kiedyś wchodziła mi na kolana, głównie w weekendy, kiedy siedziałam na kanapie i czytałam. Kiedy pojawił się mały, Nesca oczywiście przestała przychodzić. Ale gdy 2 miesiące temu znów wskoczyła mi na kolana, to zdrętwiałam ze szczęścia i nie ruszałam się przez godzinę, chociaż do toalety bardzo mi się chciało. ;) I od tamtego czasu znów wskakuje, nie za często co prawda, ale wystarczająco, żeby nie potraktować tamtego jako jednorazowego zdarzenia. Więc może z czasem wszystko się wyklaruje. Ale masz rację - czasami jak patrzę na nią, gdy ma gorszy nastrój, to się trochę obwiniam, chociaż małego za nic bym nie oddała, bo też go strasznie kocham. :) Jest słodki i wesolutki i jak popatrzę przez okno na tę okropną pogodę i pomyślę, że mógłby gdzieś teraz moknąć i marznąć, to zaraz lecę go przytulać. :)

A o kroplach Bacha już trochę czytałam i chyba spróbuję. :)

Diana74

 
Posty: 2
Od: Śro sty 31, 2007 9:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 31, 2007 14:33

Diana, będzie dobrze. :ok:
Moja Lilo też bardzo przeżywała dokocenia. I były momenty, kiedy w głębi ducha żałowałam, że narzuciłam jej towarzycho. Ale z czasem jej odczucia zaczęły się tonować i teraz naprawdę nie jest źle. :D
I tylko pieści się ze mną głównie wtedy, gdy jesteśmy same w jakimś pomieszczeniu. :twisted:

Wawe

 
Posty: 9518
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro sty 31, 2007 15:57

Diana74 pisze:Pocieszająca jest jedna rzecz, o której zapomniałam napisać. Nesca kiedyś wchodziła mi na kolana, głównie w weekendy, kiedy siedziałam na kanapie i czytałam. Kiedy pojawił się mały, Nesca oczywiście przestała przychodzić. Ale gdy 2 miesiące temu znów wskoczyła mi na kolana, to zdrętwiałam ze szczęścia i nie ruszałam się przez godzinę, chociaż do toalety bardzo mi się chciało. ;) I od tamtego czasu znów wskakuje, nie za często co prawda, ale wystarczająco, żeby nie potraktować tamtego jako jednorazowego zdarzenia. Więc może z czasem wszystko się wyklaruje. Ale masz rację - czasami jak patrzę na nią, gdy ma gorszy nastrój, to się trochę obwiniam, chociaż małego za nic bym nie oddała, bo też go strasznie kocham. :) Jest słodki i wesolutki i jak popatrzę przez okno na tę okropną pogodę i pomyślę, że mógłby gdzieś teraz moknąć i marznąć, to zaraz lecę go przytulać. :)

A o kroplach Bacha już trochę czytałam i chyba spróbuję. :)


Po swojemu dorzucę.
Stosowałyśmy Krople Bacha - i to nie był zły pomysł.
Kotka po przejściach, Krople były tak ogólnie "na odwagę".
Dokocenie było później.
Kuracji nie przedłużyłam :wink:
Bo mojej kotce, jak się okazało, potrzebne było towarzystwo i to twarzystwo bezkompleksowe...młodsza kotka nie zdążyła niczego złego doświadczyć.
Ale przy dokoceniu (w tym temacie nie mogę być ekspertem, bo po 4 dniach zaczęły razem sypiać i wylizywać swoje łebki 8) ) stosowałam jedną główną zasadę: starsza kotka była tylko moja (bo tak wybrała), młodsza jest "rodzinna" i tak ma pozostać. Dzięki temu Gałka wcale się nie zmieniła i na dodatek jest totalnie szczęśliwym kotem - zawsze ma bezapelacyjne pierwszeństwo do miseczki i na kolanka. Młodsza jest kotem i tak superhiperzadowolonym (głównie z siebie :lol: ), kocha wszystkich i jest zupełnie szczęśliwa i bezproblemowa.
Zresztą w końcowym efekcie wygląda to tak: Gałka łazi za mną jak przylepiona, za Gałką łazi Lolka - czyli obie koty łażą za mną, hehe.
Taka rada: zamykaj się ze starszą kotką na samotne mizianki.
Napewno to coś zmieni - powodzenia !
Strasznie to chaotycznie napisałam, mam nadzieję, że jakiś sens jest.

I jeszcze jedno. Każde dokocenie, nawet to szczęśliwe jest stresem.
Zrób kotce badania. To, że się zmieniła może być wynikiem choroby.
Po prostu. Czego oczywiście nie życzę.

gauka1

 
Posty: 2710
Od: Śro cze 28, 2006 21:40
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lut 27, 2007 16:53

Trochę pożno ale się dopisze:
Jak wziełam Czarnka (był dziki bał sie ludzi) Felek prychał i warczał ale nie mieli zbytnio ze sobą kontaktu bo (Czarnuś schował się pod paletami na strychu) musiałam go oswoić więc ciągle leżałam na podłodze i naśladowałam jego miauczenie wychodził pił mleko i wkońcu (nie bede wszystkiego opisywać) sie oswoił.Przyszłam z Felkiem(w ten czas był w garażu) i była walka o chierarchie :twisted: Czarnus wygrał i jakoś przeszło ale Fel był na mnie obrażony....A teraz jak Czarnuch uciekł to za nim tęskni a tak się nie lubili..

bruder

 
Posty: 50
Od: Pon lut 26, 2007 12:55
Lokalizacja: Poznan

Post » Sob maja 12, 2007 9:09

U mnie dokocenie trwa od 9 dni i z niepokojem czekam na dalszy rozwój wypadków. Do tej pory "panem" naszego domu był 1,5 letni Marusiek. Jednak stwierdziliśmy, że brakuje mu towarzystwa i wzięliśmy od Kasi D. malutką Perełkę. Na początku było fukanie i prychanie, następnie podgryzanie (zaczęliśmy stosować Feliwaya). Raz usnęli razem to ucieszyliśmy się, ale obecnie kot-rezydent (od 2 dni) prowadzi strajk głodowy. Nawet ulubionego mięska nie zjadł. Nie pozwala się dotknąć, pomiziać, nie przychodzi do nas spać, chowa się po kątach. Zaczynam się poważnie martwić o niego. Mam wrażenie, że skrzywdziłam go. Nie wiem, czy jest chory, czy to reakcja na nową lokatorkę?
Jeżeli chodzi o Perełkę to nic jej nie przeszkadza, jest wesoła, próbuje zaczepiać Maruśka, ma apetyt.

pozdrawiam
B.

Basia F.

 
Posty: 99
Od: Wto maja 08, 2007 20:24
Lokalizacja: Łęczna

Post » Wto maja 22, 2007 20:15

a u mnie sytuacja wygląda tak: do tej pory w domu królowała Niuśka (3-letnia kocica), teraz doszedł do nas Mamrot (1,5 roczny kocur). W domu jest jeszcze szczeniak. Pies dogadywał się w miarę ze starym kotem (chociaż pies ma tendencję do zbyt dużego angażowania się w zabawy z kotem). Problem pojawił się w relacjach między nowym a starym kotkiem. Niuśka moja ukochana kotka boi się nowego przybysza, i wręcz ma obawy przed przyjściem do domu na coś smacznego (jako, że jest kotem wychodzącym na podwórko). Próbowałam użyć waleriany, ale to nie działa. Może jest ktoś kto miał podobny problem? Co zrobić, żeby się pokochały?

ardilla

 
Posty: 2
Od: Czw maja 17, 2007 19:42

Post » Śro maja 23, 2007 9:14

A jak długo są już razem? Czasami dokocenie trwa jakiś czas. Czy nowy kocurek jest kastratem?

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro maja 23, 2007 9:21

U mnie jest podział rano na pieszczoty przybiega Cziba a wieczorem Zuzka. Tłuką się od czasu do czasu i wtedy z niepokojem zastanawiam się czy nie odrosły już pazury i czy będę rany opatrywać :)
Ale jak jedna zamiauknie to druga pędzi na pomoc :D Powodzenia w zaprzyjaźnianiu się domowników :wink:
Obrazek

montes

 
Posty: 5888
Od: Śro lut 22, 2006 20:45
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 23, 2007 20:39

Rezydentka jest po sterylizacji, nowy kocurek to kastrat. Poznały się prawie 3 tygodnie temu. Mamrot jest zainteresowany nawiązaniem przyjaźni, ale Niuśka prycha i fuka na niego. Tak bardzo chciałabym, żeby zapanowała między nimi przyjaźń :kotek: oby to nie była utopia

ardilla

 
Posty: 2
Od: Czw maja 17, 2007 19:42

Post » Śro maja 23, 2007 22:22

Nie będzie utopia, zaprzyjaźnią się :P Co się u nas działo, a teraz razem śpią...polecam lekturę wątków z mojego podpisu 8)

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Nie cze 03, 2007 8:40

Ja ma taka sytuacje :)
Sisi ma 5miesiecy i jest u mnie od 8 marca a urodzila sie 31 grudnia :)
a w zeszly piatek musialam wziasc do domku mala dwu tygodniowa kotke ktora porzucila mamusia.Sisi jak ja zobaczyla zaczela syczec,warczesc na nia,obrazila sie na mnie nie chciala juz ze mna spac w lozku a zawsze spala.nowa rezydentke przenioslam do drugiego pokoju to jest malenstwo wiec narazie trzymma ja w klatce ogromnej po kroliczku.teraz ma 3 tygodnie.Sisi jak teraz ja widzi juz nie syczy nie warczy tylko jest bardzo zainteresowana i wystawia lapke(pazurki ma schowane) i ja troszke traca.niestety mala jest narazie za mala na zabawe z Sisi,a ta tego nie rozumie.dlatego trzymam je w oddzielnych pokojach.Mam nadzieje ze Sisi zaakceptuje mala jak ta tylko jeszcze troszke podrosnie i bedzie wykazywala chec do zabawy szczegolnie ze Sisi jest jeszcze mlodym kotkiem i nim przyszla do mnie chowala sie z kotami i swoim rodzenstwem.
A wy jak myslicie :?: piszcie.

laaseczka

 
Posty: 159
Od: Nie mar 11, 2007 20:46
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon cze 04, 2007 14:23

enduro pisze:
Kociareczka pisze:No kiedy u mnie pojawił się Borys, to Budzik wogóle nie wiedział o co chodzi :). Rownież fukał i prychał, ale po kliku minutach mu przeszło... Jak sie nie spodobało Budziczkowi zachowanie Budrysa (teraz go tak ze złości nazywam) to go łapą "pac" w łepek. Potem było mizianie, gonitwa po całym domku, ale sie przyzwyzaiły. Jeszcze w roku szkolnym próbowaliśmy Kici Kici (jeszcze była w ciązy) zabrac do domu. Otworzyliśmy kontener i........... Nie wierzyłam własnym oczom i uszom! 8O 8O 8O Budrys zachowywał sie jak nigdy dotąd! Syczał, warczał, prychał, fukał, rzucał sie!!! Budzik też cos tam powarczał, ale w zasadzie było mu to obojętne, bo już jeden kotek jest, więc co to za różnica jak już w domu będą trzy.... Borys nie dawał Kici- Kici przekroczyć progu kuchni! Niewiem co w tate wstąpiło... Otworzył drzwi, a moja ukochana kotka wybiegła... Byłam zła! he! zła to mało powiedziane... wsciekła!! :evil: :evil: :evil: Potem pojawił sie Diego.. Również nie odbyło się od syczenia, warczenie i fukania... A maluszek wogóle niewiedział o co chodzi Budzikowy i Borysowi. Na noc zostały zamknięte drzwi od pokoju rodziców. Miał tam "kuwetę" (pokrywkę od pudełka) i żarcie z wodą. I tak pokój był zamknięty przez 4 dni. Potem Borys doszedł z Budzikiem do wniosku że mały zostaje na zawsze.. Czasami zdażają sie kocie sprzeczki ale to już żadko...W każdym razie sie polubiły i to jest najważniejsze :) a na zdjęciu niżej, ja z moim Boryskiem


Obrazek


Kociareczka, ile masz lat :wink: :?:
Z czystej ciekawości pytam :lol:


zdjęcie sprzed roku - teraz mam 13 lat :) (sorrki za "szybką" odpowiedź po prostu wcześniej nie doczytałam, a teraz obserwuję ten wątek)

Kociareczka

 
Posty: 3133
Od: Pon mar 13, 2006 12:44
Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ

Post » Pon cze 04, 2007 16:44

Wspaniały wątek - przestudiowałam cały, ponieważ przymierzam sie do adopcji drugiego kotka (pierwszy to ponad roczny kocurek - u mnie od prawie 2 miesięcy).
Poprzednio miałam kota przez prawie 12 lat, ale był "jedynakiem".
Po przeczytaniu tych wszystkich wypowiedzi żałuję, że wcześniej nie zdecydowałam się na więcej kotków.
:catmilk:
Pozdrawiam

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 162 gości