Maluchy swietnie

wczoraj zaszczepilam Lole, zostal Charlie do klucia

, to naprawde swietne dzieciaki

dzis ganialy ponad 3 godziny (od 5.00 do 8.00) pozniej padly biedaki..."Koci pokoj" wylozylam (na podlodze) wykladzina, na to narzuta na kanape, dosc gruba, kilka poduszek (bo wdrapuja sie i skacza...). Powinna wyciszyc poranne harce koteczkow. Na noc zamykam je w klatce. Nie placza, nie brykaja

, ale rano natentychmiast je otwieram bo potrzebuja ruchu. Ganiaja naszego biednego MELOSLAWA PO MIESZKANIU, jak psiaki wychodza na spacer. Suczek sie nie boja, Lola niby syczy, ale tak na prawde bez strachu, tylko z niepewnosci

. Nie atakuja po wzieciu na rece, a jak zaczynam "lizanie" az przymykaja oczka z radosci. Wyczesuje, bo sa dosc futrzaste, poddaja sie tym zabiegom, w sumie nie maja wyjscia

Charlie jest bardziej odwazny, pierwszy wychodzi z klatki rano, biega i zaczepia Lole. Ale tez w obejsciu jest bardziej nerwowy. Kreci sie, skacze, nie chce byc na rekach. Lola niby taka strachliwa, ale na rekach sie uspokaja. Stosuje metode: biere na zywca. Czyli podchodze do nich, gadam, kilka glaskow, uciekam, I tak kilka razy dziennie. Oprocz tego zabawy i wabienie jedzonkiem. Charlie kilka razy przeszedl mi po nodze, co juz jest sukcesem, Lola jeszcze nie, ale daje jej buziaczki bez strachu

Niestety, a moze stety...zlokalizowalam druga mame NOWYCH KOTKOW. Przez okolo miesiac nie ma szans zeby wyszly z dziury, wiec tylko moge podkladac jedzonko i modlic sie zeby daly rade.
Dzieki stowarzyszeniu z ktorym wspolpracuje, poszlam na obchod dzielnicy (pokazali mikilka ciekawych miejsc).(Idiotka nie zrobilam fotek

) Do wyboru, do koloru. Duze, male. niektore ciachane, bo dziewczyny dzialaja, ale juz jest miot 7 dzieciakow do wziecia za okolo miesiac. No i podlotki, okolo 1 miesiac, ktorych nie mozna zlokalizowac. Nagle okazalo sie ze na dzielnicy pelno jest kociarzy! Sluchajcie! babka, ktora rzuca dziewczynkom parowki z okna, jest znajoma kobiety, ktora mnie zwiozla wczoraj do kliniki z Lola...wszyscy sie znaja i wspolpracuja ze soba. Chyba nie musze mowic jaka to dla mnie NIESAMOWITA POMOC!!!!
Niestety sa tez zle wiesci. Otoz swego czasu chcialam ciachnac "Cuchi" (czarna koteczka z brzuchem), ale karmicielki nie pozwolily. I teraz mowia : a bo widzialysmy Cuchi i JEDNO Z JEJ DZIECI pod samochodami. No dobra, i co? gdzie je (dzieci) wezme? Musze poczekac okolo 2 tygodnie zeby ja zlapac na ciachniecie, bo wtedy malec (male) beda juz na tyle duze ze powinny dac rade. Oczywiscie idealne byloby zlapac dzieci, ale...ja nie moge ich wziac az do czasu gdy Charlie i Lola nie pojda PRECZ!I nie wiem gdzie sa!!!! A czarno-biala tez poszla pewnie rodzic...JA JUZ WYSIADAM!
No i zostal glutek z dziury, i mama do wyciecia natentychmiast! jutro nie moge, bo pracuje, zostaje czwartek, tylko ze chcialabym tez pogadac od razu z prezydentem budynku zeby zwolal narade mieszkancow i wylozyc im temat kotow.
Duzo spraw, czasu malo, bo i praca, i dziec, i kociaste domowe, i psinki, ktore potrzebuja uwagi, i Tz....(bidny-na koncu).