Moje nerkowe serduszko [']

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 16, 2009 12:39 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Tinka07 pisze:A ja uważam, że trzeba o tym pomyśleć,....

W znaczeniu słów "myśleć" a "pomyśleć" istnieje subtelna różnica. To o czym napisałaś, dokonane jest.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 16, 2009 13:30 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Koconku, nigdy nie jesteśmy gotowi, choćbyśmy nie wiem ile czasu sie przygotowywali :(
Myślę o tym codziennie - mam w końcu 17-latka, krytyczny moment może nastąpić każdego dnia ...
Umiemy już o tym spokojnie mówić, ale tylko mówić ...

Ja tez mam gdzieś prawo i przepisy i chowam kocich przyjaciół w ogrodzie ... najbardziej chciałabym kremację, żebym mogła choć prochy mieć blisko :oops:


Za spokojne kolejne dni :ok:
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27189
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Pt paź 16, 2009 14:23 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

PcimOlki pisze:
Tinka07 pisze:A ja uważam, że trzeba o tym pomyśleć,....

W znaczeniu słów "myśleć" a "pomyśleć" istnieje subtelna różnica. To o czym napisałaś, dokonane jest.

Nie rozumiem ani treści, ani intencji Twojej wypowiedzi.

Różnicę między czasownikami niedokonanymi a dokonanymi znam na pewno lepiej niż Ty. Czasownik "pomyśleć" to forma dokona czasownika "myśleć". Zdanie: „Trzeba o tym pomyśleć.” wyraża przyszłość i zachęca do czynności, która zostanie zakończona (dokonana). Pomyśleć to dla mnie, wziąć się za myślenie i doprowadzić to myślenie do końca z jakimś rezultatem, a więc znaleźć jakieś rozwiązanie, bo czasownik „myśleć” nie implikuje tego znaczenia.

Chodziło mi więc o to, żeby pomyśleć, jak się najlepiej przygotować psychicznie i fizycznie, żeby w tym najgorszym momencie być przytomnym i świadomym tego, co się dzieje, żeby wiedzieć, co i jak należy zrobić.

AMEN
Disclaimer: Nie jestem lekarzem weterynarii i moje porady na forum miau.pl nie zastąpią konsultacji ze specjalistą.

Tinka07

 
Posty: 3798
Od: Pt lut 09, 2007 15:31
Lokalizacja: Passau/Wenecja Północy

Post » Pt paź 16, 2009 22:05 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Dziękuję Koconku.
Pozdrawiam Cię serdecznie i głaszczę i drapię w łebek Twoją piękną chorą kicię.
Dzisiaj stało się.
Nie będę opisywać. Jestem rozbita - na razie nic nie moge.
Oczywiście także mam w nosie jakąś tam uty...tego. Chcieliby całe nasze życie oprymować przepisami, im durniejsze tym więcej.
Pójdę do lasu, jutro. Kocio kochał las, był kotem światowym, wiele zwiedził. Tam zostanie.

bozennak

 
Posty: 501
Od: Pt sie 07, 2009 22:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt paź 16, 2009 23:53 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

koconek pisze:Nie Mziel. To nie jest początek choroby tylko jej bardzo zaawansowane stadium.
Niestety w naszym przypadku choroba się długo ukrywała, a weci nie potrafili jej na czas zdiagnozować.
Kicia miała nie żyć już w sierpniu. Weci - w wielkim skrócie - praktycznie odmówili współpracy i tylko zbieg okoliczności i moja determinacja sprawiły, ze Kicia nadal zyje.
Zyje także dzięki zaleceniom dr Suszyńskiej, która prognozowała Kici maksymalnie 12 miesięcy życia, co i tak zakrawałoby na cud. Tylko, że to było w pierwszych dniach sierpnia.
Bardzo chciałabym, abyśmy mówili nie o miesiącach, czy nawet tygodniach, a o latach. Naprawdę.


Ja też miałam nerkowca w zaawansowanym stadium. Kicek odszedł teraz, przed miesiącem, po dwóch latach walki z chorobą. Zdiagnozowany też o wiele za późno, na co się i moja wina złozyła, i niekompetencja "domowego" weta. Pierwsze wyniki krwi miał fatalne: kreatynina ponad 8, mocznik 465. Radzono uśpienie. Wet zalecił podskórną kroplówkę Nacl z catosalem, pythophale, dietę nerkową. Kot wówczas leżał słaby jak szmatka. Nawet elektrolitów mu nie zrobiono, a ja dopiero zaczęłam się douczać na forum. Od tego momentu miał codziennie podskórne kroplówki i był karmiony strzykawką. Nie woziłam go od razu na kolejne badania. Robiłam spokojnie, co zalecono, z myślą, że albo mu się poprawi, albo nie. Lekko drgnęło po trzech tygodniach. Kot poczuł się odrobinę silniejszy. Wtedy po raz drugi miał zbadaną krew i wyniki ruszyły w lepszą stronę, aczkolwiek daleko im było do ideału. Wtedy zrozumiałam, że on jeszcze nie umrze, bylebym trzymała się ustanowionego reżimu (codzienne kroplówki, karmienie, leki). Do głowy mi nie przyszło, że coś może pójść nie tak. No i kot cieszył się życiem, na ile mógł, choć z powodu anemii nie miał zbyt wiele sił do zabawy. Pogorszył się w tym roku w lutym, ale po transfuzjach dostał parę miesięcy świetnego samopoczucia. Niestety nerki powoli odmawiały posłuszeństwa, zaczęły się ataki padaczki i ostatnia, tym razem przegrana walka. Ale jedno wiem - każdy dzień życia dla chorego zwierzaka, kiedy szczęśliwy mruczy wtulony na kolanach czy w drugiego kota - jest ważny. Zwłaszcza jeśli kot do końca jest zadbany, karmiony, oporządzony - bo nawet jeśli wiadomo, że to już na nic, to on nie może odczuć, że myśmy się poddali.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15238
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob paź 17, 2009 13:37 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

mziel52 pisze:.....Wet zalecił podskórną kroplówkę Nacl z catosalem, pythophale, dietę nerkową. ....

Catosal nieśmiertelny jest.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 18, 2009 15:24 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Pcimolki normalnie mnie rozwalasz...

koconek

 
Posty: 2586
Od: Sob sie 08, 2009 15:41
Lokalizacja: koconkowo

Post » Nie paź 18, 2009 15:31 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Tak w sumie to wiedziałam pisząc, że mogę wywołac tym jakies poruszenie, ale nie spodziewałam się aż takiej dyskusji. Nie mniej takie również są potrzebne.

To co napisałam, było skierowane bardziej do Bożennak, jako jedna z formy pomocy. Osobiście uważam, że pomocą jest również dzielenie sie na tym forum nie tylko doświadczeniem związanym z opieką nad ogonkiem, czy wymiana wiedzy weterynaryjnej, ale również dzielenie się uczuciami.

Sama osobiście, podczas gdy na moim kocie postawiono już krzyżyk, studiowałam m.in.strone Helen i jednym z pierwszych tematów jakie przeczytałam, było jak radzić sobie z odejściem. Bo tego również szukamy, nawet nie pomocy w leczeniu, ale jak poradzić sobie z własnymi uczuciami i bólem i nie zwariować. Stad również te słowa dla Bożennak.

Mziel zgadzam się z Tobą całkowicie, że każdy dzień wolny od cierpienia i smutku jest dla futerka bardzo ważny. Jestem chyba ostatnią osobą, która się poddaje (już taki ze mnie uparciuch-buntownik), ale nie zmienia to moich uczuć i mojej wiedzy.

koconek

 
Posty: 2586
Od: Sob sie 08, 2009 15:41
Lokalizacja: koconkowo

Post » Nie paź 18, 2009 15:33 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Tinko, twój watek przeczytałam i dziękuję za to, co napisałaś.

Nie bójmy się pisać o swoich uczuciach. Ta wiedza, że ktoś ma takie same wątpliwości, czy nawet, że także cierpi, ta wiedza bardzo pomaga - paradoksalnie. Takie jest moje zdanie.

koconek

 
Posty: 2586
Od: Sob sie 08, 2009 15:41
Lokalizacja: koconkowo

Post » Nie paź 18, 2009 15:35 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Mziel, Bozennak - przytulam, bardzo...i mam nadzieję, że pomaga wam fakt, iż na tym forum jest mnóstwo ludzi, którzy doskonale rozumieją wasz ból.

koconek

 
Posty: 2586
Od: Sob sie 08, 2009 15:41
Lokalizacja: koconkowo

Post » Czw paź 22, 2009 15:17 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Koconku, nie piszesz, więc pytam - co słychać u Księżniczki?
Powoli dochodzę do siebie, rzuciłam się na pomoc bezdomniaczkom na moim osiedlu. To naprawdę pomaga.
Dzięki za współczucie.
PS
Jeszcze 31 sierpnia przyniosłam do domu 2 tyg. rudo-białe cudeńko, wykarmiłam smoczkiem, butla z gorącą wodą robiła za mamę - które rośnie jak na drożdżach...miło jest widzieć, ze jest zadowolone i ruchliwe.
Nie potrafiłabym już chyba żyć bez najmniej 3-ch futer w domu :)
Pozdrawiam.

bozennak

 
Posty: 501
Od: Pt sie 07, 2009 22:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw paź 22, 2009 16:20 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

U nas na szczęście spokojnie. Stoimy w miejscu. W poniedziałek czekają nas badania kontrolne - zobaczymy co dzieje się w srodku.
Niestety sytuacja życiowa zmusiła mnie do spędzania z malutką mniej czasu niż dotychczas i boję się, ze to źle na nią wpłynie, ale nie mam wyjścia :(
Póki co, jak wracam do domu to przez pół godziny się ode mnie nie odkleja i tylko popatruje z wyrzutem :wink:
Najtrudniej jest z jedzeniem - ona nadal nie je sama ( i pewnie juz nie bedzie) wiec musze się tak organizowac, żeby co mniej wiecej te pięć godzin wracać do domu, co zwłaszcza koło 15stej jest makabryczne w godzinach szczytu :evil:

Co do dokocenia, to z uwagi na psychikę oraz obecną chorobę Kiciulki, po konsultacjach z wieloma osobami, również wetami i nawet ludzkim psychiatrą :roll: wiem, ze w tym momencie nie mogę się dokocić - wyjątkiem jest tu Homerek, ale niestety tylko, jesli "wyjdzie" (skrót myślowy) z białaczki zakaźnej (nie mam możliwości izolacji, a małej nie mogę teraz szczepić :( ).

koconek

 
Posty: 2586
Od: Sob sie 08, 2009 15:41
Lokalizacja: koconkowo

Post » Czw paź 22, 2009 17:19 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

koconek pisze:....
Co do dokocenia, to z uwagi na psychikę oraz obecną chorobę Kiciulki, po konsultacjach z wieloma osobami, również wetami i nawet ludzkim psychiatrą :roll: wiem, ze w tym momencie nie mogę się dokocić - wyjątkiem jest tu Homerek, ale niestety tylko, jesli "wyjdzie" (skrót myślowy) z białaczki zakaźnej (nie mam możliwości izolacji, a małej nie mogę teraz szczepić :( ).

Koty mają sprytną umiejętność odnajdywania ofiary i zmiany każdego jej postanowienia. Tą właściwość potwierdzi ci wiele tutejszych. Zagadką pozostaje jakie siły i umiejętności wykorzystują do osiągnięcia celu, ale ich skuteczność jest niebywale wysoka.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 22, 2009 19:58 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

PcimOlki pisze:
koconek pisze:....
Co do dokocenia, to z uwagi na psychikę oraz obecną chorobę Kiciulki, po konsultacjach z wieloma osobami, również wetami i nawet ludzkim psychiatrą :roll: wiem, ze w tym momencie nie mogę się dokocić - wyjątkiem jest tu Homerek, ale niestety tylko, jesli "wyjdzie" (skrót myślowy) z białaczki zakaźnej (nie mam możliwości izolacji, a małej nie mogę teraz szczepić :( ).

Koty mają sprytną umiejętność odnajdywania ofiary i zmiany każdego jej postanowienia. Tą właściwość potwierdzi ci wiele tutejszych. Zagadką pozostaje jakie siły i umiejętności wykorzystują do osiągnięcia celu, ale ich skuteczność jest niebywale wysoka.

aaa tak:))) przykladem jest moj balkonowo ogrodowy Jas.

caluje Was mocno Aniu. Spotkamy sie w sobote:)
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw paź 22, 2009 21:28 Re: Moje nerkowe serduszko - walczymy z E.coli

Koconek - dawno mnie nie było, ale kciuki za Księżniczkę trzymam cały czas ..............

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Paula05, puszatek i 89 gości