Nasze dwa koty to zadziwiające stworzenia.
Sposób na Zeldę mamy taki - zamykamy ją na korytarzu z kuwetą na noc. Poprzedniej nocy połowicznie się udało, kuweta mokra... ale kupka w kącie daleko od kuwety.

Ostatniej nocy postanowiliśmy, że damy Zeldzie Polda do towarzystwa - jakie było moje zdziwienie, kiedy obudziłem się rano i widzę... Polda spiącego w kuwecie Zeldy

Tak, po prostu tam spał. Wyciągnąłem go i szukam Zeldzinych sików. Nic. Nigdzie.
Natomiast dzisiaj rano Zelda przeszła samą siebie - zaczęła się wiercić, już chciała nasikać na sofę, w porę ją złapałem i do kuwety, która stoi w pokoju blisko, w razie czego.

Nie chciała. Wstrzymała parę minut... znowu zaczyna biegać. Wpadła do łazienki.. wybiega. Wbiega znów i... załatwiła się w kuwecie Poldka.
Naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
Biedny Poldek nie był zadowolony (oby on nie zaczął sikać poza...)