Wczoraj złapałam dorosłego dziczka w podbierak. To mój trzeci raz.
Ja robię tak. Zarzucam podbierak na kota (najlepiej, jeśli jest czymś zajęty, np. jedzeniem, albo jeżeli ktoś odciąga jego uwagę w drugą stronę - tak było wczoraj, karmicielka gadała do kota, a ja się zakradłam od tyłu). Natychmiast przydeptuję podbierak do ziemi, żeby kot nie wyskoczył. Jeżeli podbierak nie ma całej obręczy, tylko część z gumki - to jest newralgiczne miejsce (wczoraj przyciskałam tę gumkę do ziemi rękami w rękawicach narciarskich). Na szamoczącego się kota trzeba zarzucić ręcznik, tym ręcznikiem też można kota przydusić do ziemi. A potem najgorsze - przekładanie do transportera. Transporter na sztorc, trzeba złapać kota za kark (bardzo mocno!), przez ręcznik i siatkę podbieraka, podnieść z ziemi, i włożyć do transportera (druga osoba powinna w tym czasie odplątywać kota z siatki i ręcznika). Zdarzyło nam się przewozić kota w złożonym podbieraku włożonym do transporterka - kot tak się zaplątał, że nie chcieliśmy ryzykować.
Wczoraj łapałam w opcji "zrób to sam", więc nie było ręcznika, zarzuciłam podbierak, przydeptałam i przycisnęłam do ziemi, przez siatkę złapałam za kark, poderwałam do góry, karmicielka przystawiła transporter, włożyłam kota jednocześnie odplątując siatkę. Udało się. Ale - to jest chory kot, wprawdzie przegonił mnie trochę zanim dał się złapać, ale na pewno nie miał takiej kondycji jak zdrowy i młody.
Trzymam kciuki.