no własnie, jak długo.....?
Molly zadziwia mnie każdego dnia, ale to trzeba znac koty, albo ją by to docenić. Takie drobiazgi....
zaglądanie do pojemnika z pościelą jak się ścieli łóżko- a kiedyś przecież wolała tak blisko nie podchodzić. Teraz pakuje się pod prześcieradło i bawi tym scieleniem.
Warowanie przy nogach w kuchni jak tylko cokolwiek zaczynam kroić.
Strzelenie baranka Budrysowi tak, by to ona a nie on znalazła się bliżej mnie i była pogłaskana (czasami rąk mi brakuje jak się całe stado zbierze).
Pamiętam jak ja wzięłam i ona w ogóle nie znała głaskania, nie wiedziała co to jest, co ja jej robię, dlaczego, po co. A teraz sama przychodzi, choć trzeba umieć zauważyć kiedy chce być głskana. trzeba umiec docenić, to spojrzenie z parapetu jak stoi tuż obok i nie przyjdzie nachalnie wsadzić ogon w nos jak Budrys, ale stanie tuż tuż obok i chrząknie, a potem zmruży oczka pogłaskana.
I tak się boję kto to doceni. Kto zrozumie, ze kot ma swój charakter i trzeba kochać go takim jakim jest, cieszyć się z każdego drobiazgu i nie wymagać niczego na siłę.
Przy najbliższej okazji mamy się tez pokazać u pani wet by zobaczyć jak się zmieniła śluzówka po odstawieniu atecortinu, bo furczy mocniej.