Anatol znów na Atecortinie

wciskam mu do noska dwa razy dziennie, jeszcze mu bulgoce, ale juz aż tak nie kicha. Trzęsie się czasem nadal, ale coraz bardziej skłaniam się ku opinii, że jego oddech nakręca mruczenie i dotyk człowieka. Zboczek jeden mały, oddycha szybciej jak jest miziany
Nauczył się bawić i lata jak wściekły, do tego miaukoli pod drzwiami. Żal mi go bardzo, że siedzi samiutki cały czas, właściwie ma mnie tylko troszkę rano i wieczorem

tłumaczę głąbowi, że wyjdzie, jak przestanie kichać, to nie - nie dociera
nie jest też już tak upierdliwy jak był, jeśli chodzi o kontakt z człowiekiem, nie włazi na plecy, nie wspina się po gołych nogach

chyba zdrowieje, woli polatać za piłeczką, a wie, że i tak go złapię i wycałuję
ale oczka ma przedziwne... nie wiem, czy taka jego natura, czy też czuje, że ten dom to nie jest na zawsze i się boi, albo też ja sobie wmawiam, ale wydaje mi się, że on tak smutno patrzy...
