kot ze słoikiem na głowie gdańsk

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 07, 2006 1:19

Gratulacje dla fantastycznej ekipy ratunkowej. Jesteście przecudowni :D
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon sie 07, 2006 1:25

marzyłam - żeby dała sobie pomóc i się udało! może dzięki paskudnej pogodzie i weekendowi ludzie nie przyjechali na działki i była głodna i weszła do klatki, bo tam jednak coś było do jedzenia?

teraz marzę, żeby jeszcze raz dała sobie pomóc i dała się zaadoptować, żeby ktoś zechciał te piękne oczy (byłam, podziwiałam w naturze, faktycznie takie pistacjowe - jasne i spojrzenie takie trochę zmęczone) oglądać codziennie ... myślę, że ona może jest bardzo nieufna, ale nie totalnie dzika.

Wawe i TŻ-cie Wawy - Jacku! I wszyscy, którzy tam byliście - jak dobrze, że starczyło Wam cierpliwości. Dzięki Wam za uratowanie Twistuni!

ef-ka

 
Posty: 950
Od: Nie gru 19, 2004 14:46

Post » Pon sie 07, 2006 2:23

Dopiero teraz doczytywałam całą akcję, z każdą kolejną stroną chciałam tracić nadzieję że uda się złapać tą przebiegłą spryciulę... ale nie traciłam...
Boshhh, ale się cieszę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (bez ikonek niestety, bo nie działają... )
Jesteście wspaniałe i gratuluję takich TŻ-tów!!!

Jestem pewna, że Twistunia odwdzięczy się wam jeszcze! Bo jak same zauważyłyscie - to bardzo mądra kicia!
I też jestem bardzo ciekawa - czy ona rzeczywiście jest zupełnie dzika, czy też przez ten słoik tak się zachowywała?

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sie 07, 2006 7:27

Gratuluje...
Sledzilam watek od poczatku...
Twistunia to szczesciara, ze trafila na takich cierpliwych wybawcow...
Obrazek
czyli Fundusz Ratunkowy Dzidziulca

Kasia C

 
Posty: 997
Od: Wto cze 13, 2006 6:15
Lokalizacja: Lodz

Post » Pon sie 07, 2006 9:11

Uff, spałam chyba ze dwie godziny, bo i emocje nie pozwalały zasnąć, i co chwila zaglądałam do Twistuni, aby zobaczyć czy coś się nie dzieje. A jak już zasypiałam, to Irysek, urzędujący jeszcze nocnie w łazience, postawiła mnie na równe nogi, skacząc na transporterek z Twiss i zrzucając z niego przykrycie.

Ale wracając do historii złapania Twistuni… Klatkę nastawiliśmy w sobotni wieczór. I mieliśmy jechać sprawdzić ją w niedzielne popołudnie. Ale tak od godz. 12 TZ zaczął kręcić się po chałupie, twierdząc że czuje, że dzisiaj coś się złapało. Ok. 14 nie wytrzymał i ruszył na działki. Znajomi, którzy mieli przyjechać o godz. 15 zostali przekierowani, aby najpierw zajechali tam po niego a dopiero potem do nas do domu. Co zresztą okazało się najlepszym na świecie pomysłem.

Jakieś pół godziny po wyjściu TZ-a na równe nogi postawił mnie dzwonek komórki: „Przyjeżdżaj, Twistunia jest w klatce!”. Z wrażenia ręce zaczęły mi się trząść, nerwowo wrzucałam do plecaka grube rękawice, młotek, sieć, itp. Bezceremonialnie wyprosiłam Iryska z zajmowanego przez nią transporterka. Zadzwoniłam po taksówkę i za ostatnie 10 zł dojechałam na miejsce.

Twiss przeraźliwie mokra i utaplana w błocie siedziała w klatce. Przy nas była już spokojna, ale wygląda, że wcześniej stoczyła niezłą walkę: pojemniczek z wodą rozwalony w drobiazgi, pręty w klatce powyginane.
Poczekaliśmy na umówionych znajomych. Koteczkę bez większych problemów udało się przełożyć do transporterka. Wsiedliśmy do samochodu znajomych i pojechaliśmy do najbliższej, czynnej lecznicy.

Myślę, że weta przed szokiem uchronił jedynie wrodzony stoicyzm. Nagle wpadła mu do lecznicy czwórka niemożliwie podnieconych ludzi, gadających jedno przez drugie i wymachujących transporterem z kotem ze słoikiem na głowie w środku. Po wysłuchaniu historii Twistuni, bardzo spokojnie zabrał się do otwierania transporterka. Uwolniona Twiss oczywiście nie czekała na dalsze działania, ale śmignęła przed siebie, po drodze tratując moje plecy. Zaczęło się więc namawianie jej (za pomocą koca), aby dała sobie zrobić zastrzyk z ‘głupim jasiem’. W końcu udało się. Śpiącą panienkę wet położył na stole i nareszcie uwolnił ze szklanego kołnierza. Poprosiłam, aby przy okazji ja przebadał. Ocenił jej stan ogólny na dobry. Koteczka raczej nie jest w ciąży, a jeżeli – to w bardzo wczesnej. Nie karmi, co było dla mnie szczególnie ważne, bo cały czas przed oczami miałam wizję malutkich kociąt bez matki.

Śpiącą Twistunię przewieźliśmy do domu. Wyjęliśmy ją z transporterka i staraliśmy się zetrzeć z niej błoto, równocześnie susząc mokre futerko i wycieraniem rozgrzewając zmarznięte ciałko. Na spód wymytego transporterka włożyłam jakieś ciepłe, wełniane szmaty, na nich ułożyłam Twist i przykryłam ręcznikiem. Nadal śpiąca koteczka wylądowała w ciepłej łazience. Żeby zapewnić jej spokój i ciszę na transporterek zarzuciłam jakieś dodatkowe okrycie.

Wawe

 
Posty: 9495
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon sie 07, 2006 9:18

Gratuluje,jestem dla was pełna podziwu :love: jesteście :aniolek: :aniolek:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43978
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sie 07, 2006 9:20

Alez sie ciesze!

I jak tu nie wierzyc w meska intuicje?
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon sie 07, 2006 9:55

Gratulacje! Zrobiliście coś naprawdę Wielkiego. Strasznie się cieszę, że kicia już jest bezpieczna!!!
Całuski dla Twistuni!

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Pon sie 07, 2006 10:09

Chylę czoło przed wyczynem Grupy łapiącej, jesteście wspaniali :D
Twistuniu, pozwól żeby teraz Twoje życie mogło być szczęśliwsze.
Wspaniała wiadomość na początek tygodnia, wczoraj niestety nie mogłam wejść na forum :(

gagatek

 
Posty: 1165
Od: Wto wrz 20, 2005 16:11
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon sie 07, 2006 10:20

Biję Wam pokłony! CUDOWNA wiadomość!

janykiel

Avatar użytkownika
 
Posty: 2457
Od: Wto lip 05, 2005 19:54
Lokalizacja: miejscowy od 2002: ex Gandalf Jarka, ex janykiel3, ex ascalithion:P, ex Jose AB

Post » Pon sie 07, 2006 10:29

Gratulacje!!!!!! Super wiadomość!!!!!!!

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon sie 07, 2006 10:42

A jak bardziej przyziemnie-ten sloik odało się zdjąć bez rozbijania, czy trzeba było puknąć (mam nadzieję, że właśnie po to młotek zostal zabrany na działki). Na zdjęciach wyglądało jakby wet zdejmował słoik przez głowę, jeżeli tak , to ciekawe, dlaczego samam nie mogła się uwolnić.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 07, 2006 10:42

Wyobraziłam sobie wejście Waszej silnej grupy do weta... hihihi...
Ciekawa jestem, jak ten wek został zdjety z głowy Twisstuni, czy tym młotkiem?

Jeszcze raz gratuluje i dziekuję.
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon sie 07, 2006 10:48

Fraszka pisze:Wyobraziłam sobie wejście Waszej silnej grupy do weta... hihihi...
Ciekawa jestem, jak ten wek został zdjety z głowy Twisstuni, czy tym młotkiem?
.

No to miałyśmy ta sama wątpliwość w tym samym momencie. A scena u weta przypomina mi czytany tu dawno temu opis wizyty u weta z kotem, który wyjadł z pierściona brylancik. Nie pamiętam czyje to były przygody, ale popłakałam się ze smiechu.
Czy Twisstunia jest dzikim kotem?

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 07, 2006 10:58

Coś wspaniałego!!!!!!!! Popłakałam się z radości.
WSZYSTKIM ŁAPACZOM WIELKIE, WIELKIE UZNANIE I GRATULACJE.
JESTEŚCIE WSPANIALI. Podziwiam i kłaniam się nisko.
Wasza determinacja nie mogła być bezowocna.

Dziś już trzy dobre wiadomości na forum, w wątkach, które śledziłam.
A i u mnie też sukces. Wczoraj po 1,5 roku usiłowań złapała mi się bazarowa kotka. Jest znowu w ciąży. Ostatni jej miot jeszcze dorasta u mnie w domu pod opieką matki zastępczej. Ona tak jak Twistunia. jak zoboaczyła klatkę to znikała na 24 godziny. A wczoraj zastawiłam ją na jakiegoś nowego podrzutka, rudzielca. A tu rudzielec zniknął, wlazła nieoczekiwanie FIfi.

Jaki dobry poniedziałek!

Pozdrawiam gorąco.

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, Sillka i 34 gości