Problem jest taki, ze sasiedzi nie chca wspolpracowac. Na szybie karteczka (zrobiona przez dziecko, tak wyglada) "Prosze nie karmic kotow" taaaaa. Tutaj (w Madrycie) za dokarmianie wala mandaty. Jak nie robisz tego po kryjomu, kazdy moze na ciebie doniesc (dlatego mam w telefonie pierwszy ustawiony numer zwierzecej adwokatki

). Przeciez mozna zrobic estetyczne karmniki, fajne domki. Czysto, schludnie. No i zdrowe wyciete koty opalajace sie na trawce. Piekny widok! Ludzie z psami WIEDZA ZE SA KOTY NA ULICY! ciezko wziasc na smycz jak wychodza z bloku? chyba tak, bo przeciez nie raz ratowalam tacke przed napalonym psem. Wiadomo, tak jest wszedzie: wyrzucanie jedzenia, rozwalanie budek itd. Sasiad na mnie najezdza: po co zabieram koty, jak one maja tu TAK FAJNIE, drugi : o, jak doobrze ze je zabierasz, zabierzesz wszystkie? Karmicielki nie pozwalaja ciac kotek w ciazy. No, ale juz kociaki tak, tylko gdzie? one nie wiedza.
Dopiero po tak dlugim czasie znalazlam "wspolpracownikow", gdy odpadaja koszty sterylek, ktos donosi jedzonko, ktos zaoferuje podwozke do weta...to jest taka ulga, ze nie musze wam chyba tego tlumaczyc. Niby jest lepiej, a jednak wciaz spotyka sie nowe problemy. A ja sie pytam:kiedy bedzie fajnie?
Plan mam. Porozmawiac z prezydentem bloku. Niech zwola sasiadow na zebranie i tam wylozyc im cala sprawe. Ja nie jestem przedstawicielem fundacji. Nawet nie jestem woluntariuszem. ale przyzwolenie na uzywanie nazwy fundacji mam. Gadac potrafie (i lubie). Nie boje sie "publiki", wiec dla mnie zaden problem.
Niech sasiedzi przestana dokarmiac. To jedzenie nie nadaje sie dla kotow. Jakies resztki z obiadu, psie puszki dla kotow. No ludzie! Zatykanie dziur w blokach, gdzie wiekszosc kotow ma swoje schronienie. To normalne? nie bardzo.
Sukcesywnie wprowadzic (jak to pieknie sie u nas nazywa "metodo CES: CAPTURAR (zlapac)-ESTERILIZAR (ciachnac)-SOLTAR (wypuscic)).
Postawic estetyczne karmniki i domki.
I zglaszac jakikolwiek problem. 'a bo wiesz, jak kotka domowa sie okoci, to ludzie znosza tutaj do dziur kociaki". No i masz babo problem, z ktorym sama sobie radz!