tajdzi, jasne!
radosne rzućmy szkołę w roku maturalnym i zamieszkajmy na dworcu Warszawa Centralna wydaje się fascynujące
i najlepiej jeszcze po tym dworcu tak 'boso przez świat' a na śniadanie 'chleb posmarowany nożem'
Ciemno, wieczór. Usiadł sobie człowiek na balkonie na krześle ustawionym pod fajnym do obserwacji 'za-balkonia' kątem (Warszawa się świeci), oparł kończyny swoje dolne na czymś powiedzmy nie ważne w tym momencie czym i tak sobie siedzi na wieczornym wietrze i nagle przychodzi kot (taaak, jakby to było coś niesamowitego przy większym niż trzy na dom 'stężeniu' futrzaków), konkretniej przychodzi Kastor, staje na przeciwko ludzia, no i patrzy tak wymownie 'moooogę?'. Ano, jasne, że 'moooożesz'. I tak sobie siedzą człowiek na balkonie z kotem wtopionym kolana.
i obserwują migającą, jak w amerykańskich thillerach i horrorach żarówkę w klatce z bloku na przeciwko. Ciemność, bo wieczór, a ona tak miga i miga i miga i miga. Wyobraźnia ludzia pracuje: tworzy sobie mała Kalifornię (natchnieniem kot i ta żarówka)
Ciiisza, pohukiwanie wiatru, trzask z takich jakiś akumulatorów czy czego tam, słyszalny przepływ prądu w starych instalacjach, bzzyk komara podążajacego w stronę światła. Cudnie
Wracając, patrzą ludź z kotem w ciszy na tę mig-mig żarówkę i... no dobrrra; magia nie tym razem: człowiek obserwuje (wciągające takie to), a kot, Kastor konkretnie,
'gapi' się powiedzmy......nie no, wiadomo: mądre są te koty (ogółem: gatunkowo), pewno, że tak; we włamach do szafek są świetne na przykład, albo 'wyczajeniu' gdzie te puszki-i-nie-puszki, cwaniaki z nich niezłe i takie tam. Ale żeby od razu inteligencja wyższa? No różnie z tym. Więc: ...
'gapi' się ten Kastor (nie żeby to kpiąco o inteligencji to o nim od razu było) w przestrzeń powiedzmy mało rozumnie; jest równie mało prawdopodobnym jak istnienie kryptozwierzaka zwanego 'wysysaczem kóz', że analizuje w tym momencie problematykę styków na klatce schodowej.
Ale to nic: fajnie jest. Balkon, ciemna noc (ciut udramatyzowane z tą ciemną nocą), Warszawa się świeci, no i człowiek z miłym kotem wtopionym w kolana i ogólnie świetnie jest. Żarówka świeci i świeci (wciągające to). Takie wyobrażenie: tam scena z amerykańskiego horroru, tu miłe chwile z futrzakiem. Przyyyjemnie, Kastorowi też, bo mruczy i się uśmiecha
... spokój, cisza, nocny wiatr, kot. Po chwili wokół krzesła zbiera się towarzystwo, które zarejestrowało fakt, że człowiek otworzył danio. Wojtek z Piotrkiem - kibice w spożywaniu najlepsi, jeszcze współtowarzyszenie w trawieniu oferują ('serio, żaden problem'). Sępy.
A żarówka wciąż miga, ignorowana przez koty
A wcześniej
wracamy do domu. Taak. Wracamy, otwieramy drzwi i. Hm. Jakby to ładnie powiedzieć.
My jesteśmy tanie dranie, tanie dranie niesłychanie. Te futrzaki. Taki ciut szok. O jeeejku... I, tak: może mało to poważnie, autorytetu przez to pewnie wśród futrzaków ni w ząb i pietruszkę mamy, ale co tam, więc: i my w śmiech. Się głupie śmiałyśmy patrząc na tę bitwę grunwaldzką...
oj Soser Soser. oj kotki kotki.
Całyyy worek w strzępy, całe 'wszystko z worka' w strzępy i roooozrzut po pokoju, ale tak z radosną werwą to musiało być, zabawę niezłą miały
'A teraz sprzątajcie Wy ludziki dwa'
