mircea pisze:I naprawdę, dziwi mnie nastawienie, że ileś tam poznańskich fundacji nie jest w stanie się skrzyknąć i dogadać co do sposobu prowadzenia placówki![]()
nie chce krakać, może się bardzo mylę
mircea pisze:
Patrząc z perspektywy urzędu: coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że prozwierzęce NGOsy chciałyby przyjść na gotowe. Żeby miasto dało kasę, lokal i samo tym zarządzało. Najlepiej samo z siebie. No, tak różowo to nigdzie nie jest.
.
nie na gotowe
ja jestem sceptyczna bo już miasto nie raz obiecywało a potem słowa nie dotrzymywało ( patrz kasa na tegoroczne sterylki)
Nie znam wszystkich wolontariuszy w fundacjach, wiem że wszędzie jest krucho z kasą i z czasem więc głośno się zastanawiam kto u nas w Poznaniu się czymś takim zajmie nie mając gwarancji że ta kasa bedzie na przyszłe lata ( chyba że wygrywając taki projekt ma sie to zagwarantowane , ja laik jestem proszę o ewentualne wyjasnienie)
mircea pisze:.
W Warszawie też organizacje wywalczyły to, co mają.
Nikt im tego na tacy nie podał.
absolutnie nie chcę nikomu nic wypominać ale według moich informacji koteria powstała dzieki spadkowi Pani Zofii Nowak
http://koteria.org.pl/koteria/historia-koteri.htm
nie jestem pewna czy jej powstanie byłoby możliwe bez tej darowizny ( tutaj już by się musiały osoby z koterii wypowiedziec)
W poznaniu nikt spadku nie zostawił na koty, z kasą jest naprawdę cięzko
i Sylwia bez obrazy ja tutaj się nie chce kłócić tylko wiem ile czasu zajmuje wolontariat który jest darmowy,i najczesciej wykonują go ludzie którzy pracuja zawodowo, nie mozna wymagać sił przerobowych których zwyczajnie nie ma na dzień dzisiejszy, chyba że miasto da też etaty?( jest to realne? )
nie wiem może wymyślam przeszkody ale to są pierwsze myśli które przychodzą mi do głowy przy haśle Poznańska Kociarnia