
Witam serdecznie. Trafiłam na tę stronę przez przypadek i nie muszę tu coś napisać choć być może nikt tu już nie zagląda. Bolka znam od zawsze. To najstarszy kot zamkowy. Niestety fundacja która wykastrowała Bolka była beznadziejna. Wykastrowali jedynego kota który bez przeszkód dał się złapać. Powiesili mu do tego dzwoneczek na szyi i niby jak miał z tym czymś polować na myszy. Po kastracji Bolek odszedł na tarasie zamkowym od strony południowej. Fundacja która go okaleczyła powinna pomyśleć, że kastrowanie najstarszego kota jest zupełnie bezpodstawne, jakiegokolwiek kocura zamkowego jest nie potrzebne dlaczego? A dlatego, że zaburzamy porządek panujący miedzy kotami, a kocurki z pobliskiego stada przychodzą na amory do kotek. Piszę o tym bo chcąc nie chcąc stałam się opiekunem kotów na tarasach zamkowych od strony południowej. Skorzystałam z pomocy finansowej urzędu w sprawie sterylizacji kotek. Małe kotki wyłapuję i znajduję im nowe domki, dwóm maluchom domki znalazła pani Kasia z Fundacji Azyl za co bardzo jej dziękuję. Od kilku miesięcy z własnej kieszeni karmię te koty leczę i wożę na zabiegi. Na początku miesiąca sierpnia pozwoliłam sobie na zamontowanie skarbonki na rzecz kotów i bardzo dziękuje tym którzy rozumieją problem. Innych pozostawiam bez komentarza. Szkoda, że nikt w zamku nie chce ze mną współpracować odnośnie łapania kotek do sterylizacji. Wszystko ogranicza się do rzucenia kotkom karmy, szkoda.

Bardzo dobrze pamiętam czasy kiedy to myszy tańcowały w zamku, za tym dziś chylę czoła kotkom bo robią dobrą robotę. No tak i tu mogłabym pisać i pisać bez końca, ale i po co jak problem pozostaje. Chciałabym dodać jeszcze, że w tamtym roku w lipcu wzięłam pod opiekę znalezioną tygodniową koteczkę i oczywiście ma się dobrze i mieszka z nami.

Może jeszcze tylko dodam, że bardzo jestem wdzięczna za takiego męża jakiego mam bo on jeden w tym wszystkim mi pomaga. Pozdrawiam wszystkich którzy kochają zwierzęta Anna.
