
Moderator: Estraven

meksykanka pisze:Kochani fani i wspomagacze Brysia kota na medal
Obiecałam, że zdam relację z sytuacji, negocjacji i... wariacji na temat Bryśka...
Pewnie domyślacie się, że po informacji o wynikach badań Brysia i gorącej wymianie listów na forum wpadłam w prawdziwą panikę...
W stanie paralityczno-drgawkowym uzgodniłam z Reniferem, że choćby nie wiem co... trzeba wziąć Brysia.
Czyli musi biedaczysko przyjechać do mnie do jednego pokoju i mieszkać w zamknięciu a ja będę musiała nauczyć się systematyczności i samodyscypliny żeby go nie wypuszczać a równocześnie jak najczęściej się nim zajmowac![]()
Przyznam się szczerze... bałam się okrutnie... i tego, że sobie nie poradzę i tego że skrzywdzę Brysia...
Ustaliłyśmy z Basią, że jeśli się uda to jedzie w niedzielę czyli dziś... a ja wtedy mam podjąć szanownych Państwa pod nogi i błagać o wsparcie wszelakie - doradcze, lecznicze, finansowe, karmowo-odżywcze....
Stąd pierwszy przystanek kociowozu - miał miejsce pod domem Basi
a stamtąd udaliśmy się do mieszkania koleżanki Basi, gdzie jak Państwu wiadomo - przebywa Bryś - najukochańszy i najmilszy kot, ze złymi wynikami badań![]()
Basia też wcześniej przeżyła prawdziwą burzę mózgów.... Konsultowała nawet z lekarzem, do którego ma zaufanie... pytając się, co w tej sytuacji będzie dla kota najlepsze...
My odbyliśmy naradę na najwyższym szczeblu... starając się podjąć decyzję w naszej opinii najkorzystniejszą dla kotuńcia...
- oczywiście gdyby chodziło tylko o kwestie techniczne i obciążeniowe - zabranie Brysia odciąża Basię ze wszelkich obowiązków i zgryzot - przynajmniej do pewnego stopnia
- koleżanka Basi, mimo iż zgodziła się wziąć Brysia tylko na błagania Barbary, nie ma dobrych warunków finansowych, ma pod opieką chorego 90-letniego tatę, jest przerażona faktem, że sprawuje opiekę nad chorym zwierzęciem... boi się jego choroby... a nawet śmierci Bryśla... ponadto Brysiek brudzi ze zwględu na powracające biegunki... etc... - kiedy sytuacja stała się coraz pewniejsza, że Brysiek pojedzie do Wa-wy do zamkniętego pokoju, ale pod opiekę wetów (mam nadzieję), rozpłakała się
- Bryś żyje teraz w skromnych warunkach, ale ma do dyspozycji całe mieszkanie, koleżankę sunię, która szybko go zaakceptowała dzięki wyjątkowo przyjaznemu i spokojnemu usposobieniu kota, jest akceptowany przez wszystkich, nawet tata koleżanki stwierdził "to ładny kot, dobrze mu u nas". Po pobycie w piwnicy zaczyna odżywać - wygląda na to, że czuje się fajnie i bezpiecznie...
- Pan doktor również sugerował, że w tej sytuacji duży stres na pewno nie przysłuży się zdrowiu Brysia... Ba, może nasilić lub wręcz wywołać objawy chorobowe... on sugerowałby, żeby jeśli się da - nie należy wieźć kota do zamknięteg pokoju, bo on przecież nie zrozumie, że to "dla jego dobra", na podleczenie... może się po prostu poddać...
- Przepraszam, że piszę tak rozwlekle, ale chciałam wyjaśnić w jakim napięciu podejmowaliśmy decyzję i co w tym wypadku było naszym priorytetem - Bryś oczywiście![]()
DECYZJA
Postanowiliśmy
- Bryś, przynajmniej na razie, do Warszawy nie jedzie
- Ubłagamy koleżankę Basi, żeby mimo obaw i trudności (ona pracuje i nie jest na stałe w domu, wyjeżdża na 2 tygodnie do dzieci i w tym czasie klucze od jej domu otrzyma Basia i będzie odwiedzać Brysia) kontynuowała opiekę nad Brysiem, bo on czuje się bezpiecznie, ma towarzystwo, czuje się kochany i boimy się narażać go na kolejną stresującą zmianę
- Postaramy się wspomóc kota żywnościowo - on na razie dostaje karmę weterynaryjną - gastro-intestinal, żeby ochronić układ pokarmowy (wszak męczyły go biegunki), etc...
- Na razie biegunki ustały ale badanie kału zostanie wykonane żeby mieć pełniejszy obraz
- Oczywiście bardzo, bardzo prosimy o pomoc, wsparcie i sugestię osób, które mają pod opieką białaczkowe koty, żeby poradziły nam jakie dalsze kroki powinniśmy podjąć
- Wiem, że Basia już pytała o to kilka osób z kotami białaczkowymi
- Pan doktor z Olsztyna sugerował, że najpewniejszy jest interferon koci, który jest koszmarnie drogi... a interferon ludzki ma dużo skutków ubocznych. Bynajmniej nie uważam, że to zamyka dyskusję, wręcz przeciwnie, otwiera ją, bo wszyscy się uczymy...
- Oczywiście Basia pracuje w tygodniu do samego wieczora i nie jest w stanie jeździć do Olsztyna na "każde zawołanie", ale w miarę możności zabezpieczy badania, terapię kota, etc...
- Basia jest pielęgniarką (mam nadzieję, że wolno mi było ujawnić ten fakt) zatem bez strachu może sama podać zastrzyki tudzież dokonac innych stresujących zwykłego śmiertelnika operacji terapeutycznych
- ja podjęłam się negocjacji z szanownym Państwem oraz wszelkiej innej możliwej pomocy -transport, konslutacje - oraz DT dla Brysia jeśli będzie to potrzebne i uzasadnione...
- również w kwestiach finansowych (jeśli Państwo szanowni mieliby do mnie zaufanie) - ja zbierałabym pieniądze na swoje konto i koordynowałaby, przekazanie faktur, etc...
- oczywiście też musiałabym nauczyć się robić bazarki (no dobra, proszę nie pisać, że to łatwe) i nie wiem co jeszcze...
- postarałabym się, najlepiej jak potrafię, działać jak pośrednik (a może bezpośrednik?) między stronami i miejscami...
- A teraz bardzo, bardoz proszę o łagodny wymiar kary...
- Proszę o fachowe porady (także dotyczące odżywania), sugestie, uwagi...
i wyrozumiałość oraz zaufanie, że naprawdę chcemy pomóc Brysiowi
- Bryś ma cały czas otwarte drzwi tu w Wa-wie ale musieliśmy podjąć jakąś decyzję a ta wcale nie była najłatwiejsza... ale wydaje nam się, że na razie Bryś powinien zostać tam gdzie jest a my ten pobyt chcemy mu ułatwić...
Równocześnie deklarujemy, że terapia Brysia powinna rozpocząć się już teraz, tylko w sposób jak najostrożniejszy i przemyślany, tak żeby nie narazić go na jakieś efekty uboczne...wstrząsy...
Poddaję siebie i naszą decyzję pod Wasz osąd
Fakt, to była nasza wstępna decyzja
Ale to szanowne gremium również wzięło na siebie ciężar ratowania tego wspaniałego kota
meksykanka pisze:Kochani
Napisałam do Mruczeńka. Rozumiem, że w tej chwili konieczne jest rozliczenie faktur za cegiełki - (faktury za testy + 60 zł, które można przeznaczyć na część terapii...) bo to obowiązek "ustawowy". Mam nadzieję, że ona da mi wskazówki jak mam sprawę załatwić.
Równocześnie bardzo, bardzo Was proszę o wszelaką pomoc - wszystkim nam przecież zależy na zdrowiu i życiu Brysia...
Nie wiemy niestety ile wszystko będzie kosztowało.
Brysio jest w tej chwili w ciepłym ale niezasobnym domku... Zobowiązałam się własnym sumieniem, że nie pozostawię Brysia ani kobitek w potrzebie - ale karma weterynaryjna, żwirek, etc. - to wszystko pokrywa Basia... Teraz dojdzie jeszcze kosztowna terapia..
Mam nadzieję, że to nasza wspólna sprawa.
Nie prosiłam o wsparcie dla Mili - choć choroba jej była dla nas szokiem, a trafiła do nas "awaryjnie" i przecież na początku "broniłam się rękami i nogami" przed jej zabraniem... ale równocześnie bałam się, że jak jej nie weźmiemy nie przeżyje...
przecież każdy z nas dobrowolnie decyduje na ile jest w stanie pomóc... (rany Boskie, tylko proszę nie myśleć, że tworzę jakoś martyrologię i teraz zacznę się jakiegoś zwrotu kosztów domagać)
ale w przypadku Brysia tak bardzo się boję, żeby nasza niewiedza, nieudolność, brak środków - nie przyczyniła się do jego krzywdy...
Oczywiście, nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby kogoś do czegokolwiek zobwiązywać...
Proszę tylko o pomoc na tyle na ile możemy...
Może ktoś ma dostęp do tańszej karmy gastro-intestinal.... Może żwirku...
Nie mam idei...
Przepraszam za zbytnią histerię. Być może po kolejnej nieprzespanej nocy niepotrzebnie panikuję...
Nie wiemy, nie znamy się... wszyscy się uczymy
Oczywiście widzieliśmy się wczoraj z Bryśkiem - to taki kochany i czuły kot... Teraz ma psią przyjaciółkę (też porzuconą) i ma się do kogo przytulić![]()
Naprawdę nie chcemy go skrzywdzić![]()
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłby wspaniały, zasobny i kochający domek w dużym ośrodku miejskim, który zapewniłby Brysiowi wszystko - i miłość, i towarzystwo ludzkie oraz zwierzęce, i najlepsze warunki leczenia...
ale przez dwa miesiące nie udało nam się znaleźć lepszego rozwiązania, ba znaleźć jakiegokolwiek domku, nawet hotelu...
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wsparcie i wyrozumiałość... i proszę choć o ciepłe myśli i..... buziaki () dla Brysia.
Za Państwa pozwoleniem będę dalej informować co się dzieje na pokładzie kapitana Brysia z załogą

horacy 7 pisze:Rozmawiałam dzisiaj z panią doktor którą poleciła mi wolontariuszka z Olsztyna,niestety bardzo krótko bo przywieźli wypadek.Umówiłyśmy się na jutro na dłuższą rozmowę.Pani doktor jest specjalistą od chorób zakaźnych i leczyła koty białaczkowe interferonem.
Więcej będzie wiadomo dzisiaj ,a pewnie jakieś ustalenia podejmiemy po obejrzeniu przez panią wet Brysia.Białaczka to choroba którą zajmują się zakaźnicy właśnie tylko nie byłam pewna czy takiego specjalistę mamy,całe szczęście mamy.Gibutkowa pisze:horacy 7 pisze:Rozmawiałam dzisiaj z panią doktor którą poleciła mi wolontariuszka z Olsztyna,niestety bardzo krótko bo przywieźli wypadek.Umówiłyśmy się na jutro na dłuższą rozmowę.Pani doktor jest specjalistą od chorób zakaźnych i leczyła koty białaczkowe interferonem.
![]()
Nasz wet który w ogóle zapoczątkował we Wrocku leczenie interferonem (wtedy jeszcze ludzkim, bo kociego nie było i on właśnie ludzki poleca bardziej) też ma specjalizację w chorobach zakaźnych.

Jak tylko cokolwiek będzie wiadomo - ruszamy dalej


amyszka pisze:Banerek dla kotka![]()
- Kod: Zaznacz cały
[URL=http://tiny.pl/hd4fl][IMG]http://i.imgur.com/N65Ff.gif[/IMG][/url]
![]()
![]()
![]()


po_prostu_kaska pisze:Banerki nic nie kosztują![]()
Po prostu zakłada się post w wątku Banerkowa, o tutaj viewtopic.php?f=8&t=119918&p=7507012&hilit=banerkowo#p7507012
I kto ma chwilę i potrafi robi dany banerek
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, louccan i 61 gości