» Czw wrz 16, 2004 19:39
Dorian odszedl, nie mial zadnych szans, to byl FIP.
Napisze, jak wygladaly jego ostatnie dni, bo chce pamietac...
Badania mial robione w piatek, w sobote dostalam wyniki, nie byly zle, mial bardzo wyskokie ob, ale oprocz tego tylko bilirubina byla bardzo nie w porzadku, norma przekroczona ponad dwukrotnie.
W sobote Dorian czul sie nienajlepiej, ale nie widac bylo nic bardzo niepokojacego, dostal leki, antybiotyk, kroklowke, bo juz nie chcial jesc ani pic.
W niedziele pojawilo sie wodobrzusze i pierwszy raz padlo to straszne slowo, ale jeszcze mialam nadzieje, bo Dorian trzy miesiace temu mial robiony test na FIP i wynik byl negatywny. Dobrze zareagowal na podane leki i po wizycie u weta czul sie lepiej. Lekarka tez miala nadzieje, ze moze jednak to nie to i nie pobrala jeszcze plynu.
W poniedzialek znow mialam nadzieje, bo Dorian lepiej sie czul ppo lekach, nie mial pobranego plynu, bo byla jedna pani wet w lecznicy i nie dalybysmy rady.
Wtorek byl tragiczny, Dorian umieral na moich oczach, w ogole nie wstawal ze swojego miejsca, wzrok mial bledny i nie reagowal na swiat, mialam juz z nim nawet nie jechac do weta, bo nie chcialam stresowac go w jego ostatnich godzinach. Caly dzien nie wyszlam z domu, dopiero jak przyszedl Wojtek (dziekuje!), odwarzylam sie wyskoczyc na chwile. Bilam sie z myslami. Po poludniu ozywil sie odrobine, zdaje sie ze nawet poszedl do drugiego pokoju, wiec pomyslalam, ze to moze jeszcze nie teraz i pojechalismy ostatni raz do weta. Dorianowi w znieczuleniu miejscowym pobrano plyn z jego biednego brzuszka i wyglad byl jednoznaczny. Wiedzialam juz wczesniej, ze jezeli taki bedzie wynik, Dorianowi trzeba bedzie pomoc odejsc, zeby sie nie meczyl.
Dorian odszedl spokojnie i cicho.
Mial tylko rok.
Byl kochanym, grzecznym kocurkiem, uwielbiajacym ludzi i koty, ciekawym swiata, kochajacym pieszczoty.
Strasznie za nim tesknie, brak mi jego rudego futerka rozfutrzajacego sie na moim stole i wiecznie usmiechnietej mordki, wciaz placze, jak o nim pomysle, byc moze ta opowiesc brzmi sucho, ale nie umiem tego inaczej wyrazic, zreszta malo widze przez lzy, co pisze.
Wczoraj go pochowalam na dzialce u rodzicow, lezy pod jablonka, tam bedzie mial spokoj.
