nie planowałam kolejnego tymczasa.
ale skoro się już napatoczyła to trzeba było jej pomóc. Została wyrzucona pod blokiem karmicielki na osiedlu mojej siostry. Pierwszą noc płakała i spała na wyrzuconym tapczanie. Potem znalazła jakoś drogę do wózkowni w której bytują koty. Moja Mama po powrocie do Krakowa zorganizowała akcję, jak zawsze pomogła forumowa Rustie

która przywiozła (dzięki Sylwka

) Mamie klatkę i transporterek. W piwnicy mała leżała w pudle i mimo początkowego sykania, dała się wziąć na ręce. Potem zamieszkała tymczasowo u Rustie, bo pojawiły się nieprzewidziane kłopoty i Mama nie mogła małej zabrać do Bystrej.
Niestety po nocy spędzonej na zimnie mała się troszkę pochorowała. Ma zatkany nosek i ciężko jej się czasem oddycha. Rustie znalazła czas żeby z małą podskoczyć jeszcze do weta i kotunia przyjechała zaopatrzona w niezbędne leki...i wyprawkę
Rustie ogromne dzięki i przepraszam za kłopoty i problemy.
A mała wygląda tak:

Jest śliczną buraską i cudownym charakterze. Tak bardzo kocha ludzi, ciągle się chce miziać, głaskać, przytulać.
Jak ktoś mógł ją wyrzucić
