Hrabia Uszatek wczoraj pogardził surowym indyczkiem... ugotowałam... dalej nic... wyciągnęłam z zamrażalnika kurzą wątróbkę, rozmroziłam i ... nareszcie posmakowało

, nawet sporo zjadł.
Wieczorem kolejne zastrzyki, jest chyba lepiej, już nie widzę krwawych sików w kuwecie.
Gorzej z ogólnym samopoczuciem, on ciągle, całe dnie, przesiaduje w tej kuchennej półeczce, wychodzi bardzo rzadko, oby to nie było to, że zaczęły się przerzuty.
Na razie smarujemy te ranki na pleckach i mocno kombinujemy z jedzonkiem.
Co będzie dalej? nie wiem, mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, że Uszatek zacznie normalnie jeść, bawić się, przychodzić na głaski i mizianki, jesoo... ile bym dała za to...
Murzynek jeszcze dziś i jutro ma dostać po pół tabletki Ronaxan, bardzo ciężko mu się podaje tabletki.
Apetyt OK, znowu mruczy. Czeka go jeszcze czyszczenie uszek bo cuś czarnego w nich zauważyłąm, oby to nie był świerzb.
Kluseczce dalej zakrapiamy oczka ale nie widzę poprawy, ech ciężko się pozbyć gronkowca.
Mruczek coraz częściej sam dopomina się głasków i pieszczot a Michał chyba przeżywa powtórne dzieciństwo.
Uwielbia spać dosłownie wtulony w Agatkę, jak kocie dziecko, uroczy widok
I tak to nam pomalutku, dzień za dniem mija, nuda, co?
