Bozennak rozumiem i spróbuję wesprzeć, jak potrafię.
Czy Zbójma swój wątek - szukałam, ale nie udało mi się jakoś znaleźć?
Mi także jest bardzo ciężko. Jednak muszę się przyznać, że jest mi o wiele łatwiej niz na początku, gdyż teraz wiem, ze robię dla malutkiej naprawde wszystko, więcej nie mogę - byłabym gotowa nawet robić jej przeszczep gdyby miał on sens, ale w tym wypadku niestety nie ma - ona by po prostu nie obudziła się po narkozie.
I ta świadomość jakoś mi pomaga, to nie znaczy, że mniej boli, że nie mam watpliwości itd.
Ale też pomaga mi mój bardzo mądry kot, który zrozumiał, że to co robię, robię aby jej pomóc, choć na początku było inaczej i jej protesty na wszelkie zabiegi sprawiały, że wpadałam w kolejny ciemny dół pełen wątpliwości i strachu.
To tak trudno opisać słowami.
Cały czas mam nadzieję, ze los mi oszczędzi podejmowania decyzji ostatecznej i któregoś dnia Kicia pójdzie spać snem, z którego się już nie obudzi, naturalnym, bez zastrzyku, bez bólu, duszenia się, cierpienia, itd. Ale to jak wygrana w lotka.
Każdy kolejny dzień z jednej strony zbliża nas do końca, ale z drugiej pozwala mi się do tego bardziej przygotować psychicznie. Moze zabrzmi to okropnie, ale pogodziłam się z faktem, iż mój kot umrze niedługo. I to mi paradoksalnie najbardziej pomaga i pomaga nam razem przeżyć najpiękniej
dni, jakie nam zostały, bo przeżywamy je świadomie.
Nigdy nic nie wypełni pustki, jaką po sobie zostawi moje ukochane maleństwo i zawsze będę za nią tesknic - tesknie juz teraz, gdy tylko o tym pomysle. Ale, jak napisał mi ktos spoza forum: taka jest cena za tą przyjaźń, za tą miłość. Razem z nią, moją kiciunią codziennie umiera też cząstka mnie, ale za miłość, którą otrzymałam jestem gotowa taką cenę zapłacić.
I ja także, co bardzo wazne - jestem także przygotowana fizycznie, aby - jeśli będę do tego zmuszona - ofiarować malutkiej ostatni dar - aby mogła zasnąć w domu.
Patrzymy sobi nawzajem w oczy i wiem, ze obie rozumiemy i wiemy. I wtedy tak ciężko powstrzymać łzy.
Ale też wierze, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że to się dzieje ma sens i musi się wydarzyć, aby mogło się wydarzyć coś innego, coś pięknego, bo w końcu w naturze panuje równowaga.
I tylko od czasu do czasu gdy ją przytulam, muszę po chwili wytrzeć jej mokre futerko.