Podniosę i coś powiem na osłodę.
Otóż dziś wyadoptowałam do fajnego domu naszą dzikuskę Jellylorum, która nie cierpi innych zwierząt i u mnie była ciągle nieufna i spięta. I tez się jej bałam...

Już prawie chciałam wcielać w życie pomysł o wypuszczaniu kici na wolność w jakieś bezpieczne miejsce z dostępem do jedzenia, bo się u mnie męczyła strasznie. A tu nagle - bum - w wątku Jelly wpisuje się susoi i pyta, czy kota do wzięcia
I teraz Jelly ma domek.
A u mnie miała tylko swój parapet i strach.
Klaruniu, i do Ciebie uśmiechnie się szczęście. Musi! Jelly czekała kilka miesięcy, ale się doczekała. Cały czas kciuki trzymam mocno.