wreszcie sie zmobilizowalam i poprawilam swoj podpis

mozecie juz podziwiac Borowke (btw czy zdjeica w moim podpisie nie sa za duze? czy powinnam je zmniejszyc czy tak moze byc?)
a poza tym u nas powoli lepiej. Borowcia chodzi juz coraz czesciej na spacery po mieszkaniu w ciagu dnia i w nocy, czesciej odwiedza kuwete, jelita pracuja, ma apetyt, stawia sie elegancko w kuchni na każdy posilek i nauczyla sie już od Bajki popedzać mnie przy przygotowywaniu jedzonka
co rano wita mnie na fotelu lub na krzesle, czyli transporter nie jest juz jedynym schronieniem. na razie caly czas jedziemy jeszcze na lekach uspokajajacych, ale zmierzamy juz ku odstawieniu ich, dawki sa coraz mniejsze.
jedyne zmartwienie to zblizajacy sie 1 listopada i nasz wyjazd do mamy. nie mam jeszcze nikogo, kto zajalby sie Borowka na czas naszej nieobecnosci. juz sama nie wiem, co robic. jesli nikogo nie znajde, bedziemy musieli ja zabrac do mamy. obawiam sie, ze moze byc to dla niej ogromny stres

nasza wetka mowi, ze prawdopodobnie lepiej zniesie samotnosc w domu (zostalaby zupelnie sama, Biszkopt i Bajka jada z nami) niz pobyt w domu, z ktorego wrocila z nieudanej adopcji, do tego w domu z nowym kotem (jak juz wczesniej wspominalam, mama przygarnela niedawno bidule spod bloku Zulkę)

na razie nie wiem, co z tym wszystkim zrobic
