ab. pisze:Zazdroszczę tak spokojnego i łagodnego wprowadzenia do stada.
U nas niestety Szajka jest bardzo niezadowolona z obecności Grandziołka i daje i jej i nam to odczuć.
Bywają momenty, w których wydaje się, że wszystko jest na najlepszej drodze, bo liżą się po pyszczkach lub bawią bez agresji, ale po chwili Szajce przypomina się, że Grandziołek to szkodnik i trzeba syczeć i bić łapą.
No właśnie gdzieś dziś czytałam o Grandzi na ten temat

Nie mogę naprawdę narzekać, bo moje kociszki każdego nowego przyjmują bardzo łaskawie.
W zasadzie obywa się bez łapoczynów, pewnie, jest troche syków, na przykład ze strony Plamka, ale to bardziej takie uświadamiające, na zasadzie " Słuchaj, ja tu jestem szefem, mnie sie słucha i w drogę nie wchodzi ".
A już jeśli chodzi o maluchy, to tylko Zosia reaguje tak, jak reaguje

Przez innych malcy sa obwąchani, owszem, i po prostu zaakceptowani, ot tak.
Co ciekawe, na przykład Zosia i Makita nigdy się nie polubiły. Nie, nie leją się, nie burcza ani nie syczą na siebie, ale i się nie kochają. Po prostu akceptują nawzajem swoją obecność w stadzie, ale miłości i przyjaźni to między nimi raczej nigdy nie bedzie.
No co ja poradzę, Zosia już taka jest.....