Szkoda mi go, ale w ogóle nie miał u mnie być, atakami zaprzepaścił DT w Warszawie, bo niestety nie wiadomo było kiedy, jeśli w ogóle mu przejdzie...
Teraz też nie mam gwarancji, że kogoś innego niż mnie i Magdy nie zacznie atakować, do nas jest już przyzwyczajony.
Ja nie będę opłacać mieszkania dla kota kolejny miesiąc, a też Magda ma swoje życie i tymczasy, a i tak już ok miesiąca przychodzi do kitka.
Nie mam co z nim zrobić, wieś to jego jedyna szansa, mimo braku wstępu do domu.
Niestety nikt nie pyta o niego, a ja nie mogę go zabrać ze sobą
Jest u mnie od 10 listopada - z wyłączeniem 2 tygodni, kiedy to tydzień był u viris, a następny spędził u Ewy.
W ogóle nie miał u mnie być, ale DT się wycofały, bo był niekastrowany, a potem okazało się ,że miał nie tylko u viris ataki złości, ale i u mnie, tyle, że nie jakoś spektakularnie dużo, a teraz już ich nie miewa raczej, ale to mocno ograniczyło jego szanse na dm.
Ja go dłużej nie mogę trzymać

czekam na transport na wieś trochę jak na zbawienie - bo to świetna propozycja dla kota, który mieszkał na samochodach na ruchliwej ulicy, bez dostępu do jakiegokolwiek podwórka, a trochę jak na wyrok, bo kicio już się "rozgościł" w domu i ciężko mu będzie na początku.