Wczoraj się widziałam z nurmi. Wygadałam się a Kasia mnie niesamowicie podniosła na duchu. Kasiu, z całego serduszka Ci za to dziękuję

...
W międzyczasie miałam tel. od jakiegoś pana i od karmicielki z ul. Potockiej. Ale tego kotka już oglądałam w niedzielę. Podziękowałam jej bardzo za pamięć, pogadałyśmy chwilę. A już po 22.00 jak zwykle wyszłam z jedzonkiem. Bura kiciunia już na mnie czekała

. Zostawiłam jedzonko, stanęłam w jednym miejscu, zaczęłam wołać Sauronka i...usłyszałam głośne miauczenie. Serducho zaczęło mi walić tak, że mało z piersi nie wyskoczyło. Oczywiście zaczęłam szukać źródła dźwięku, ale żadnego kotka nie zobaczyłam a potem miauczenie ustało i już była cisza. Nie wiem czy to może jakiś kotek miauczał z balkonu a może to Sauronek gdzieś siedział. Dzisiaj dokładnie o tej samej porze też wyjdę z jedzonkiem, stanę w miejscu i będę wołać. Ciekawe, że to miauczenie usłyszałam o godzinie kiedy się kładę do łóżka (a raczej kładłam się zanim Sauronek zaginął). Może to zwykły zbieg okoliczności a może to moje Kociątko?