Witam
Okazało się, że hodowca z okolic Łodzi

u którego kupiłam kotka zataił chorą łapę. Kot zaczął nam kuleć i uzyskałam informację od hodowcy, że "spadł z drapaka i weterynarz stwierdził, że nie jest złamana i kazał masować. Oj zapomniałam o tym Pani powiedzieć."- dodała. Kotek miał wtedy prawdopodobnie około 2 msc. Teraz ma pół roku. Kupiony miesiąc temu. Mój weterynarz powiedział, że chciałby zobaczyć historię leczenia, żeby wiedzieć jak kotu pomóc. Jak poprosiłam o historię leczenia hodowca się wyparł upadku z drapaka i próbował wmówić mi, że to u mnie kot sobie uszkodził łapkę. Zadzwoniłam do weterynarza, którego pieczątka widnieje w książeczce kota, powiedział owszem kojarzy koty i hodowle ale żadnej chorej łapki nie było... Zadzwoniłam też do drugiej przychodni weterynaryjnej, którą hodowca podał, że tam leczył kota- nie mają go również w swojej bazie. Zrobiłam więc kotu prześwietlenie i okazało się, że uraz jest stary, wygląda na roztrzaskany staw, źle zrośnięty, nie można tego naprawić, zostaje tylko przyjmowanie leków do końca życia by ulżyć kotu. Dowiedziałam się że jak dorośnie może być konieczna amputacja - jestem wstrząśnięta ! Sam obiecał że skonsultuje to jeszcze ze znajomymi specjalistami bo jak zaznaczył czegoś takiego jeszcze nie widział u tak małego kota... Boli mnie bardzo nieuczciwość tego hodowcy i to jak kłamie i kręci.
Po przedstawieniu stanowiska że ma nam zwrocic koszty leczenia, zaproponowała, że zwróci połowę ( rozumiem, że też co miesięczne koszty leczenia... i środków przeciwbólowych jeżeli będą konieczne).
Swoją drogą zamierzam i tak zgłosić to do Felis Polonia.
Nie chcemy, żeby kolejny kupujący został oszukany,dlatego proszę o podpowiedz czy to wystarczy, żeby hodowca zastanowił się nad swoim postępowaniem czy powinniśmy ostrzej go potraktować? Mam na myśli sąd na co nie mam ochoty ani zdrowia