kotek ma chwile lepsze i gorsze.... raz zwiewa jak tylko ktos na niego spojrzy, a raz swobodnie sie bawi....
Gdy mam go na rece rozczula mnie swoim pyszczkiem ,a gdy probuje go wziasc na nie normalnie sie go boje....
Boze jaki dzis byl krzyk jak go zlapalam... jakbym go ze skory obdzierala... Ugryzl mnie oczywiscie do krwi mimo 2 par rekawic ogrodowych.....
No i wlasnie ogromnie sie ciesze, ze jest na niego chetny... ale jednoczesnie sie tego boje....
Jego nowa pani to moja kuzynka. Ma 2 male pieski i 1 kotka, ktorego w zeszlym roku przygarnela z ulicy jako male kociatko. Powiedziala, ze chce go bo tamta latwiej znajdzie dom, niz dziczek....To wspanile z jej strony, prawda???
Zostanie u mnie jeszcze jakis czas na oswajanie... ( myslicie, ze tak bedzie ok?) zeby nie wystraszyc cioci, zeby sie do niego nie zrazila.
Ciezki przypadek z tego kota..... doszlam do wniosku, ze on ma jakas fobie na punkcie zblizajacych sie do niego rak.... Nie raz juz mogl doswiadczyc, ze nic mu nie jest a nadal prycha i atakuje.... w tym nie widze zadnje poprawy.
Jak powinna wygaladc przeprowadzka takiego dziczka do nowego domu...?