wcale nie jest lepiej jak sie okazalo.... mam juz tego dosc i nerwy mi puszczaja.......
Tej malej z chorymi oczkami jest jakby lepiej. oczka nadal brzydkie, ale rozglada sie i ladniej porusza. Nie wiem w ilu procentach widzi ale jest kochana i przeslodka.
Natomist nie mam juz nadziei co do tego dziczka.....
Raz ucieka a raz siedzi w miejscu z oczami tak wytrzeszczonymi w przerazeniu, ze gdyby byl duzy balabym sie ze mnie zaatakuje!
Gdy zblizam reke ( w dwoch parach grubych reakwic) prycha i spina sie do ucieczki. Czaem uda mi sie go wziasc na reke, ale wtedy w tarkcie podnoszenia drze sie i atakuje. Czuje jak mocno gryzie pomimo rekawic.
Wczoraj byl u mnie kilkanascie minut na rece, poczym gdy go puscilam uciekl w poplochu.
Dzis nie moglam go wziasc na kolana bo uciekala w takiej ogromnje panice po calym pomieszczeniu - myslam ze zaraz zacznie sie wspinac po scianach. ah gdzie on nie uciekal. gdy zbizalam rece gwaltownie prychal i rzucal sie lapami....
Niewtetrzymalam i zaczelam ryczec...
Zdaza mi sie to na prawde w sytuacjach extremalych przewaznie, ale dzis juz nie dalam rady.....
Taka panika, strach, dzikosc i wscieklosc....
Co ja zrobie z takim kotem? Przciez nikt go ode mnie nie wezmie.
Jesli znjade tej malej dom to zostanie sam jak palec.....
Biegne pedem z pracy, padnieta, przebieram sie, szykuje im jedzonko, sprztam i wietrze zeby mialy jak najlepiej, ale zaczynam sie bac tego dziczka... zaczynam byc zrezygnowana....
cholera....
Jeszcze jedno
Nie wszystkie koty mam szczepione.
Czy w ktoryms momemncie moge miec pewnosc ze te maluchy juz niczym nie zarazaaja???
Zeby np bracczasem ta mala do domu?