~~~Przerażony,biały KAY.......w DT u Cameo topnieją lody:)))

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 05, 2009 13:22

iskra666 pisze:Ja się tylko zastanawiam czy znajdzie się taki "szaleniec" :wink:
który zechciałby dać Kayowi dom.. :roll:


wywleczcie go z boksu i szukajcie szaleńca ;) Póki Kay siedzi za piecem, to jak ma dom go wypatrzeć?
Poza tym, to, że Kay teraz tak sie zachowuje, wcale nie znaczy, że w domu bedzie z nim jakikolwiek kłopot... ile już razy, bez przekonania, wydawałam "pół-dzika"... uprzedzałam chętnych, że kot problematyczny, że pewnie będzie potrzebował dużo czasu, że może nigdy nie będzie miziakiem. A domki szły w zaparte, że oni chcą tego konkretnego i już. Że czytali o nim, że znają się na kotach i bardzo proszą dać im szansę :) czasem delikwenta na chwytak trzeba było łapać, a potem okazywało się, że po wyjściu z transportera taki "uciekinier-strachulec" przechadzał się z podniesionym ogonem po nowym domu...

Pilnujemy tylko, żeby ten dom był naprawdę z doświadczeniem, żeby i ludzi nie zrazić
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 13:44

Ruru.. dziękuję za banerek dla Kaya.. :D:D:D

Georginio..przeniesiemy chłopaka do izolatki i zobaczymy jak się sprawy mają.. bo na razie to ja wiem o Kayu tylko tyle, że siedzi za piecem..
a potem...
a potem to mam nadzieję, że będziemy przebierać w domkach :wink:

iskra666

 
Posty: 7699
Od: Wto sty 10, 2006 12:13
Lokalizacja: Krk-Wwa

Post » Wto maja 05, 2009 13:51

Wielkie kciuki za sukces w przeganianiu strasznych strachów Kaya.
:ok: :ok: :ok:
Legnica
 

Post » Wto maja 05, 2009 13:53

coś czuję, że pod tym
lodowym płaszczykiem
czai się wiiielki miziak
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 14:02

Śliczny jest i mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się Go udobruchać.
A potem to już domki będą się o niego bić. :)

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Wto maja 05, 2009 14:09

Georg-inia pisze: W naszym schronie było kilkanaście wystraszonych "dzikusów" - jak trafiały do szpitalika, do osobnych boksów, oswajały się w tempie zaskakującym.


Inga, masz chyba na myśli te wystraszone nową sytuacją, schronem, niepewne, nieśmiałe, ale w sumie nastawione proludzko, mające w pamięci dobre chwile z opiekunem. Tak, z tymi szło łatwo. Na małej przestrzeni, gdzie miały namiastkę swojego kąta, niedzielonego z innym kotem, w bezpośrednim, spokojnym kontakcie z człowiekiem dość szybko przypominały sobie dobre chwile, dobry dotyk, nabierały znów zaufania. Ale nadal w naszym schronisku jest ok. 30-tu kotów o różnym stopniu "dzikości" :(. Jedne z nich, nieliczne, może z pięć ? mają szansę, nawet tu, w warunkach schroniska - co do innych nie mam większych nadziei :(.

Z takich bardzo nieufnych, przerażonych, po przejściach - oswoiły się nieliczne. Ja pamiętam tylko kilka przypadków oswojenia ewidentnych dzikusów (przez dwa lata wolontariatu w schronisku). Generalnie sam fakt pobytu w izolatce nie oswoi przerażonego kota, z utrwalonym lękiem przed człowiekiem, z jakimiś traumami złych przeżyć. Wiem to, bo też od dawna próbuje dotrzeć do kilku wybranych, "rokujących" dzikunów w naszym schronisku... Izolatka daje szansę na kontakt - kocio się boi, ale nie ucieknie, nie ma gdzie - musi pozwolić na delikatny kontakt, leciutkie głaskanie, mizianki. Przy niektórych widać, że gdyby można było z nim/nią spędzać czas codziennie, chociaż na krótko - udałoby się coś osiągnąć. Ale kilkanaście minut raz czy dwa razy w tygodniu ... :roll:. Wracam po tygodniu do takiego lekko "podswojonego", a on już nie pamięta jak było tydzień temu, jak nie uciekał, jak dawał się głaskać ... spyla, chowa się, kamienieje ze strachu jak go dorwę gdzieś w kącie i cała robota na nic ... :(

Ze swojego doświadczenia wiem, że szansę prawdziwego oswojenia takiego megawypłocha daje głównie dom. Trzy lata temu adoptowałam ze schroniska takiego właśnie kota po przejściach, trzęsącego się z przerażenia na sam widok człowieka, kupkę nieszczęścia trzęsącą się jak osika ze strachu na jakąkolwiek próbę zbliżenia się, kontaktu. Wystarczyło kilka miesięcy - aż, tylko ? Zresztą wszystkie dziewczyny, które tu piszą o udanym oswojeniu kota naprawdę nieufnego, zamkniętego emocjonalnie piszą o oswajaniu w warunkach domowych ...

Oczywiście co do Kaya warto próbować, bardzo chciałabym, żeby się Wam udało. To trudne, ale nie niemożliwe. Jeśli znajdzie się dom - to tym lepiej :ok:
Też jestem zdania, że należy zacząć od umieszczenia go w niedużym pomieszczeniu, izolatce (w naszym schroniskowym szpitalu są boksy wielkości metr na półtora, dobre miejsce na nawiązanie bezpośredniego kontaktu). Dobrym patentem jest zbliżenie się po kota za pośrednictwem czegoś pysznego. Na ogół kociaste są łase na coś dobrego - zajęte jedzeniem ławiej tolerują dotyk, delikatne głaskanie. Szkoda, że z Kaya taki niejadek, ale może akurat na coś się skusi.

I powodzenia, będę trzymać kciuki.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 14:14

A jak on reaguje na inne koty?

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Wto maja 05, 2009 14:15

Czyli jednym słowem szukamy Gerdy ... cierpliwej i pełnej miłości dla Kaya :)

Wielkie kciuki za przerażone miodowe oczy :? :roll:
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Wto maja 05, 2009 14:21

pisiokot pisze:
Georg-inia pisze: W naszym schronie było kilkanaście wystraszonych "dzikusów" - jak trafiały do szpitalika, do osobnych boksów, oswajały się w tempie zaskakującym.


Inga, masz chyba na myśli te wystraszone nową sytuacją, schronem, niepewne, nieśmiałe, ale w sumie nastawione proludzko, mające w pamięci dobre chwile z opiekunem.


no oczywiscie, że tak :) nie mówię tu o dzikach typu Ardena, Amanda, czy Czarna Wściecz z trójki.
Myślę bardziej o kotach typu tych podlotków z jedynki, o prychającym Marcelu, uciekającym Wadimie i Małej Czarnej, o nie wychodzącym spod łóżka Saszy, o Jańci, którą jednego weekendu przywieźli, a za tydzień znalazłam ją podduszoną pod kołdrą w koszyku w trzecim boksie.
Z tego co pisała Iskra, Kay nie jest dziki-dziki, tylko wystraszony, nie atakuje, tylko usiłuje się schować. Dla niego osobna izolatka czy klatka może być wybawieniem...
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 14:38

Georg-inia pisze:Myślę bardziej o kotach typu tych podlotków z jedynki, o prychającym Marcelu, uciekającym Wadimie i Małej Czarnej, o nie wychodzącym spod łóżka Saszy, o Jańci, którą jednego weekendu przywieźli, a za tydzień znalazłam ją podduszoną pod kołdrą w koszyku w trzecim boksie.
Z tego co pisała Iskra, Kay nie jest dziki-dziki, tylko wystraszony, nie atakuje, tylko usiłuje się schować. Dla niego osobna izolatka czy klatka może być wybawieniem...


Jędrek, Denis, Niki i kilka naszych innych innych - są tylko wystraszone, nie atakują, tylko usiłują się schować. Były w szpitaliku, każdy z nich, Jędrek i Denis w boksach, Niki w osobnej klatce - niestety te pobyty nie spowodowały oswojenia. Podtrzymuję swoje zdanie, że nie oswaja izolatka tylko kontakt z człowiekiem. Długotrwały, cierpliwy, serdeczny.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 14:57

W stosunku do innych kotów Kay jest również niewidoczny..
U nas w schronie z takich "urabura-dominantów" jest tylko
Profesor, Major i czasem Rysiek.

Kay przemyka cichcem po kociarni i po wybiegu.

Z dzikich dzików mamy jednego takiego Killera i Bukę..
ja się szczerze boję do nich podchodzić..
a Kayowi spokojnie podtykam rękę, bo jakoś tak podświadomie, wiem,
że to nie dzicz tylko strach.. ale taki strach, że woli się wycofać niż zaatakować..

zastanawiam się cały czas nad tą izolatką..
a to z dwóch względów..
jesteśmy raz-dwa razy w tygodniu w schronie..
Kay resztę tygodnia siedziałby tam sam..
oprócz wolontariuszy nie ma tam osoby, która by go oswajała..

a dwa.. niebawem pewnie pojawią się kocięta...i docelowo izolatka ma być dla nich.. a te izolatki nasze całe dwie są tak malutkie, że nie damy chyba rady do jednej upchnąć Kaya a do drugiej stada kociaków..
Zastanawia mnie też to, czy nie lepiej odpuścić Kayowi i siedzieć przy nim przy tym piecu.. jak będzie chciał uciec to będzie mógł.. jak będzie chciał popatrzeć na inne koty to popatrzy..

[Skarpetka nasza tak się przełamała, że ja ją po prostu olałam i zaczęłam miziać inne koty, a ona po prostu pewnego dnia patrzyła i patrzyła aż nagle sama podeszła i chciała tak jak inne.. :) ]

Strach Kaya jest wielki.. nie chciałabym żeby zrobić mu krzywdy dokładając mu dodatkowego stresu w postaci zmiany miejsca i zamknięcia czyli zabrania mu możliwości ucieczki....

chyba...

kurde...
no nie wiem...

iskra666

 
Posty: 7699
Od: Wto sty 10, 2006 12:13
Lokalizacja: Krk-Wwa

Post » Wto maja 05, 2009 15:10

iskra666 pisze:...............
niebawem pewnie pojawią się kocięta...i docelowo izolatka ma być dla nich..

...............
Strach Kaya jest wielki.. nie chciałabym żeby zrobić mu krzywdy dokładając mu dodatkowego stresu w postaci zmiany miejsca i ...........



no tak, to trochę zmienia postać rzeczy, bo jak Kay będzie musiał np. z atydzień oddać "swoją" izolatkę kociętom i wrócić na boks, to rzeczywiście może bez sensu go tak przenosić :( może być jeszcze gorzej...

Pisiokotek, ja się z Tobą nie kłócę, o to co pozwala oswoić zwierzę, bo moim zdaniem oswojenie dzikiego dorosłego kota jest w ogóle prawie niemożliwe. I nie o to tu chodzi, tylko o umożliwienie chwili oddechu Kay'owi, a wolontariuszom ułatwienie kontaktu z nim.
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 15:22

Kay jest ponoć młodym kocurkiem i w schronisku przebywa od około roku.
Początkowo, gdy był jeszcze z bratem bacznie obserwowali co się dzieje w kociarni.. ale przy gwałtowniejszych ruchach zwiewali..
Gdy jego brat umarł Kay sam przestał się pojawiać na widoku..

iskra666

 
Posty: 7699
Od: Wto sty 10, 2006 12:13
Lokalizacja: Krk-Wwa

Post » Wto maja 05, 2009 15:28

Ingusia, ja też nie mówię o dzikich kotach (i wydaje mi się, że wyraźnie o tym piszę :roll:), ja Kaya porównuję z tymi naszymi schroniskowcami, które zachowuja się podobnie jak on. Choćby wspomniana wyżej trójca - Denis, Jędrek i Niki. Też wystraszone, niepewne, lękliwe. Nie atakują, nie syczą, ale podczas próby zbliżenia się robią uniki, chowają, biegną do mysiej dziury.

Odniosłam się do Twojego stwierdzenia:

Georg-inia pisze:
W naszym schronie było kilkanaście wystraszonych "dzikusów" - jak trafiały do szpitalika, do osobnych boksów, oswajały się w tempie zaskakującym.

Odebrałam to jako opinię, że wystarczy zapakować kota do osobnego boksu to się oswoi. To niestety nie takie proste, sama wiesz.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 05, 2009 15:51

A osłonięta klatka w izolatce?
Tak sobie gdybam, nie mam wielkiego doświadczenia. Moje własne zwierzaki są lękliwe, wyprowadzałam je z tego, w sumie gorzej było z psem. Na początku był jak autystyk, w życiu nie widziałam takiego szczeniaka.
Myślę o ograniczeniu liczby bodźców, strachulce tego nie lubią.
Jak sądzicie?
A kocio śliczny, faktycznie aż nierzeczywisty...
ObrazekObrazek

Ikotipies

 
Posty: 3684
Od: Wto maja 30, 2006 20:22
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Meryniu, mictrz, osspdg i 61 gości