Zdjęcia z wczorajszego dnia. Najpierw kawałeczek cmentarza, na którym pochowana jest Krysia, za cmentarzem widac las, tam właśnie mieszkają jej koty:
Parę fotek od nich:
Ta koteczka strasznie była spragniona człowieka, pchała mi się do samochodu, latała za nami i głośno się skarżyła, jest do wzięcia od zaraz. Na razie nie mogę jej zabrać (zresztą żadnego), dopóki mam w łazience niekastrowanego dzikusa. Jak łazienka się zwolni, będę mogła brać po jednym kocie stamtąd i przetrzymywac, dopóki coś się dla nich stałego lub tymczasowego nie znajdzie.
To chyba Morus:
Muszę się nauczyć imion tych kotów:
Na razie koty mają co jeść, dostały od pewnej dobrej duszy z Chojnic 50 kilo karmy, ja zawiozłam tam 22 kilo, więc póki co, jest dobrze. Na koncie jeszcze jest. Większy problem, to ustalić, które koty są niesterylizowane. Niedługo tam znowu pojadę, usiądę z Hubertem i postaram się ustalić.
I tylko proszę Boga, żeby Rodzina Krysi dalej się nimi opiekowała.
Jeszcze słowo o rozliczeniach: karma kosztowała 141 zł. Wieniec 150. Czy mogę nadwyżkę ze składek na wieniec dołożyć do wspólnej puli?