Miuti pisze:Podręcznik psychologii i psychopatologii kotów (Dehase, Schroll) opisuje taką jednostkę chorobową.
Wylizywanie sobie futerka, wyszarpywanie go aż do powstania wyłysień miewa podłoże psychiczne (długotrwały stres, nerwica). Może to wchodzi tu w grę?
Ta diagnoza pojawiła się jako pierwsza - bez zrobienia jakichkolwiek badań i to już we wrześniu, kiedy to miałam remont kuchni w mieszkaniu (bo wtedy to kot po raz pierwszy wylizał sobie maleńką łysinkę na brzuszku). Wet nic wtedy nie zalecił, poza Feliway'em (który idzie non-stop od tamtej pory) i zabawą, mizianiem z kotem. Łysinka utrzymywała się w niezmienionym kształcie przez 2 miesiące. Kot nie miał żadnych innych objawów.
Nagle, w połowie listopada, kocur przestał jeść. Wet zalecił Wet podał mu antybiotyk, witaminę B12 i preparat osłonowy (brązowy, galaretowaty, podawany do pyszczka). Łysinka na brzuszku nadal była obecna. Kot wrócił do swojej normalniej diety po ok.1-2 dniach.
Pod koniec listopada kot zaczął się intensywnie drapać po całym ciele, przeczesywać futerko ząbkami podczas mycia się. Szczególnie skupił się na brzuszku, gdzie powiększył istniejącą wcześniej łysinkę oraz na lewej tylnej łapce i pachwince – w sumie powstała jedna wielka łysinka. Nie było na niej złuszczonego naskórka, ale miejscowo (tylko pachwinka) była zaczerwieniona i pokryta nielicznymi krostami w kolorze skóry – wydaje mi się, że były one mimo wszystko wtórne, tzn. powstały dlatego, że kot intensywnie podrażniał te miejsca ząbkami. Wet podał Depedin 0,4ml i Advocate 0,8 1szt. (podejrzenie pcheł, nużycy, świerzba). Kot przestał się drapać, ale tylko na 4 dni. U weta ponownie dostał Depedin 0,4ml i przestał się drapać, ale znowu tylko na 4 dni. I to właśnie (moim zdaniem) podważa dermatozę psychogenną - po Depedinie kotu się poprawia

Następnie wet stwierdził, że to alergia pokarmowa. Rewolucyjna zmiana diety - RC Hypoallergenic, RC Sensitivity Control, Hill's z/d. Bez rezultatów. Dieta nadal jest utrzymywana.
Kolejna wizyta u weta z pogarszającym się stanem paszki. Werdykt: grzybica. Terapia trwa, na razie brak rezultatów.
Dzisiejsza wizyta (opisana na wcześniejszej stronie) wreszcie przynosi jakieś rozjaśnienie w temacie. Dopiero gdy się uparłam kotu zostały zrobione podstawowe badania. Nigdy wcześniej żaden wet (a mojego kocura wiedziało już kilku) nie zlecił żadnych badań. Ciekawe jak długo jeszcze mój kot męczyłby się z infekcja pęcherza, gdyby nie mój dzisiejszy upór. I tu należą się Wam wszystkim, doradzającym w moim wątku, OGROMNE PODZIĘKOWANIA - bez waszego wsparcia i wskazówek nigdy chyba nie zdobyłabym się na odwagę i nie miałabym tak wielkiej determinacji do walki z wetem (!) o wykonanie badań.
Liczę na Wasze dalsze wskazówki, pomysły i refleksie na temat zdrówka mojej kochanej kici. Myszka jest Wam bardzo wdzięczna


