Nadaje z pola bitwy
Mam nadzieje, że Maraszek mnie nie zastrzeli, ale właśne jest w drodze do mnie i nie ma dostępu do netu
Jest lepiej, kocina jest na antybiotyku. Ciągle nic nie można przesądzić, ale już troszkę zjadła, wypiła. Przemiłą babeczka mówiła, że ciągle ktoś koło niej chodzi, teraz mierzyli jej temp. i wykazywała się duża żwawością (w protestach); w ogóle powiedziała, że kocia ma chęć do życia - to chyba najważniejsze, żeby chciała i miała siłki walczyć. Maraszek ma dzwonić koło 20:00 - dowie się, czy zabiera ją do domciu, czy jeszcze ma zostać.
Lekarz mówił, że te pierwsze parę godzin było decydujących.
Jeszcze trzymajmy - coby nie było
