Dzięki za wszystkie rady. Za wsparcie.
Misza odeszła. Nigdy sobie tego nie daruję. I nigdy jej nie zapomnę.
To jednak nie koniec historii. Mam nadzieję, że to początek bardzo długiej historii pewnej drobnej czarnej koteczki, która w lipcu złapała się zamiast Miszy. Zaniosłam ją do lecznicy, żeby zafundować pakiet dla kota wolno żyjącego. Potem planowałam ją wypuścić, tam gdzie sobie mieszkała. (Tej samej lecznicy. Przetrzymali ją przez ponad tydzień, oddali w doskonałej formie i policzyli jak gminę, wiedząc, że płacę z własnej kieszeni...)
Ale im bardziej odnosiłam ją do tej piwnicy, tym bardziej robiło mi się jej żal. W transporterku siedziały ogromne złote oczy z doczepionym z tyłu ogonkiem. Prawie nie czułam, że coś niosę. Powiedziałam jej, że jak dogada się ze stadem, to zostaje. Zajęło jej to jakieś półtorej minuty. Została.
Kiedy okazało się, że Misza ma dodatni Felv. … Zgodnie z Waszą radą zwabiłam małą do transportera i zaniosłam na test. Wyszedł dodatni…
Reszta jest ujemna. Uff… Cała czwórka jest już dwukrotnie zaszczepiona Purevaxem. Tak jak radziłyście. Dzięki serdeczne, nie wiedziałbym, co robić, gdyby nie Wy. Dla wetki, która akurat miała dyżur Purevax wcale nie był taki oczywisty. Chciała szczepić towarzystwo Fel-O-vaxem 5. (Długi w lecznicy będę chyba spłacać do końca życia

)
Za kilka tygodni powtórzę test Diabełkowi (tak do niej mówię, bo jest czarniutka i ma takie fajne uszka, sterczące jak różki. Ale nie traktuje tego imienia jak swoje).