Talon już został wykorzystany i posłuzy do uratowania innej bidy - oczywiście nie ja ratuję tą bidę bo to nie mój talon.
Kotek lepiej - oswaja się w błyskawicznym tempie. W pn dostał ode mnie myszkę - nie umie się nią bawić ale wyrzuca ją z transporterka, żeby zwrócić na siebie uwagę wetów

. Szuka tez sam konktaktu - wyciąga łapki zza kratek żeby złapać przechodzącego weta...
Wczoraj na "widzeniu" sam już podszedł do wyjścia z transporterka, nie kulił się już z tyłu. Niestety, dalszy kontakt został przerwany bo za szybko włozyłam mu do miseczki mokre - wczoraj był kurczak z aloesem. Puszka 85 g, porcja wielkości niewiele mniejszej niż głowka kota. Mały przypiął się do michy i jadł, dopóki nie skończył...

mam nadzieję, że mu nie zaszkdziło tyle naraz... nie miałam sumienia mu przerywać...

W sumie cała wczorajsza wizyta to obserwowanie jak kot je. A przy okazji - zajęty jedzeniem - dał się głaskac po główce i po karczku. jest strasznie chudy - tego nie widać na zdjęciach, ale przy dotyku to skóra i kości...

Jedząc Desancik wydawał dżwięki podobne do mruczenia- trochę dziwnie to brzmiało, ale na pewno było wyrazem zadowolenia
Kupale takie sobie, ale nie jest jeszcze najgorzej. Oprócz tego kk oczywiście - ale oczy z każdym dniem piekniejsze, grzybica, pchły i robaki (tych na szczęście chyba nie za duzo). Z powodu ogromnego niedozywienia na razie jest leczony tylko pod kątem kk i spryskiwany czymś na grzybicę. Na syropek p/grzybiczny jest jeszcze za słaby. Z tego samego powodu nie został jeszcze odpchlony.
Ponieważ w lecznicy Zylexis kosztuje 50 zł (z podaniem) a gdzie indziej "na wynos" 35zł - o ile pamiętam) umówiłam się z wetem że dzisaj pojadę kupic ten tańszy Zylexis i przywiozę do kliniki, nie było problemu, byłam gotowa zrobić w ramach oszczędności

sama zastrzyk, ale lekarz pwoedział że nie ma sprawy, zrobi za friko..... nie wiem jeszcze za co kupię ten Zylexis, ale zdecydowałam, że jednak go podam - może dzięki temu szybciej dojdzie do siebie, no i zmniejszy się ryzyko podłapania czegoś..