K jak katastrofa - happy end :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 23, 2008 19:35

Jak ja jestem wdzięczna losowi, że nie mam śmietnika 8) . I że nie postawił na mojej drodze w tym roku żadnego kota (bo juz nie moge brac kotów-to oznaczałoby więcej czasu w klatce sikającej Szaroty :cry: )./ Ale mam pełne zrozumienie dla takich spontanicznych, "nieprzemyslanych" (gdybys miała czas na przemyslenie, to postąpiłabyś inaczej? :) ) decyzji-to jest na pewno jakaś odmiana Kantowskiego imperatywu, tylko jeszcze nie został zidentyfikowany. Za to chyle czoła przed dyplomacją w sprawie jego dalszych losów.
Trzymam kciuki i dalej będę prosić los o niestawianie na mojej drodze żadnego kota :wink: .

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 23, 2008 22:52

Za koteczkę :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: Żeby szybko łabędziem została!

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Pon cze 23, 2008 22:56

Callisto pisze:
Dorota pisze:Co dyplomatycznie odpowiedzialas?

Dyplomatycznie odpowiedziałam, że póki nie wiadomo, czy kot przeżyje, nie będziemy dywagować co do jego dalszych losów. Czyli klasyczna strategia Scarlett O'Hara: pomyślę o tym jutro :wink:

Dziewczyny, dzięki za miłe słowa, ale należałyby mi się one jedynie wtedy, gdyby to była racjonalna decyzja. A ja miałam całkiem wyłączone myślenie, to się wszystko samo jakoś wydarzyło...


No to przybij piątkę Scarlett.
Ja dzis ulokowałam w kabinie prysznicowej dwa półslepe czteromiesięczne kociaki. A miałam tylko łapać kotkę na sterylkę.

To jest dobre myślenie - jutro jest nowy dzień - jutro przyjdzie jakieś rozwiązanie. W tym biznesie trzeba być szalonym optymistą... 8)

Mocne kciuki!

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto cze 24, 2008 1:42

No niestety mój optymizm zdecydowanie opadł :(
I w ogóle już nie wiem, co o tym sądzić...

Wieczorna kroplówka szła opornie - skóra sucha jak pergamin, dziurawiła się na wylot, tak, że glukoza wypływała przez dziurki.
Zdaniem wetki ma mniej niż 50% szans na przeżycie. Ja jestem mniej optymistyczna.

Dwa karmienia w domu na siłę, łyżeczką do pysia. Temperatura jej spadła, dogrzewam butelkami z gorącą wodą. Oddycha z trudem. Nie wiem, czy mam prawo pozwalać się jej tak męczyć.

Ale.

Leżenie na moich kolanach i głaskanie sprawia jej wyraźną przyjemność - mruczy, zwija się w precelek, ugniata łapkami. W pewnym momencie zażyczyła sobie, żeby ją zdjąć z kolan, po czym na chwiejnych łapach pomaszerowała do kuwety zrobić siusiu. A potem rozejrzała się i znalazła spodek z tym pasztetem, który jej wpychałam z takim trudem do pysia. I wylizała go do czysta :)

[Uwaga: wrażliwi nie czytać]
Wyjaśniła się sprawa tego dzikiego smrodu, jaki wokół niej się unosił. Wetka podejrzewała biegunkę, ale to nie był smród g...wna tylko padliny. W domu, po dokładnych oględzinach udało mi się zlokalizować źródło: larwy much uznały, że mogą już ją napocząć :? W okolicach nasady ogonka znalazłam kilka takich wijących się skupisk...


Nie wiem, co z tego będzie. Za każdym razem zaglądam do niej z obawą, czy jeszcze żyje. Nie wiem, czy będę umiała poznać, że już dłużej nie warto jej męczyć...

Callisto

 
Posty: 1803
Od: Wto lis 29, 2005 10:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 24, 2008 4:21

Callisto pisze: Nie wiem, czy będę umiała poznać, że już dłużej nie warto jej męczyć...


Będziesz, ale wierzę, że ona Ci tego nie pokaże..
Je, chodzi do kuwetki, domaga się głaskania..
To bardzo dużo.. :D
Trzymam kciuki.. :ok:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto cze 24, 2008 6:22

Callisto pisze:No niestety mój optymizm zdecydowanie opadł :(
I w ogóle już nie wiem, co o tym sądzić...

Wieczorna kroplówka szła opornie - skóra sucha jak pergamin, dziurawiła się na wylot, tak, że glukoza wypływała przez dziurki.
Zdaniem wetki ma mniej niż 50% szans na przeżycie. Ja jestem mniej optymistyczna.

Dwa karmienia w domu na siłę, łyżeczką do pysia. Temperatura jej spadła, dogrzewam butelkami z gorącą wodą. Oddycha z trudem. Nie wiem, czy mam prawo pozwalać się jej tak męczyć.

Ale.

Leżenie na moich kolanach i głaskanie sprawia jej wyraźną przyjemność - mruczy, zwija się w precelek, ugniata łapkami. W pewnym momencie zażyczyła sobie, żeby ją zdjąć z kolan, po czym na chwiejnych łapach pomaszerowała do kuwety zrobić siusiu. A potem rozejrzała się i znalazła spodek z tym pasztetem, który jej wpychałam z takim trudem do pysia. I wylizała go do czysta :)

[Uwaga: wrażliwi nie czytać]
Wyjaśniła się sprawa tego dzikiego smrodu, jaki wokół niej się unosił. Wetka podejrzewała biegunkę, ale to nie był smród g...wna tylko padliny. W domu, po dokładnych oględzinach udało mi się zlokalizować źródło: larwy much uznały, że mogą już ją napocząć :? W okolicach nasady ogonka znalazłam kilka takich wijących się skupisk...


Nie wiem, co z tego będzie. Za każdym razem zaglądam do niej z obawą, czy jeszcze żyje. Nie wiem, czy będę umiała poznać, że już dłużej nie warto jej męczyć...

Jak minęła nocka?
Obrazek

Ewik

 
Posty: 6713
Od: Pt lip 25, 2003 22:55
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Wto cze 24, 2008 7:26

Jak nocka minela?
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto cze 24, 2008 7:34

Ktos kiedys pisał, że jak są larwy much, to już bardzo źle, ale wydaje mi się, że to nie chodziło o racjonalne wytłumaczenie, tylko rodzaj wskazówki od losu ( 8O ). Z drugiej strony wiele kotów znalezionych w strasznym stanie z larwami dało się odratować i mają sie całkiem nieźle.
Cokolwiek sie stanie, nie będzie powoli umierać na ulicy, leżąc sama na chodniku w upale. Przecież robisz wszystko, co sie da, tylko niestety nie masz wpływu na efekty.
Ja mimo wszystko czekam na dobre wieści.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto cze 24, 2008 8:11

Tosza pisze:Ktos kiedys pisał, że jak są larwy much, to już bardzo źle, ale wydaje mi się, że to nie chodziło o racjonalne wytłumaczenie, tylko rodzaj wskazówki od losu ( 8O ). Z drugiej strony wiele kotów znalezionych w strasznym stanie z larwami dało się odratować i mają sie całkiem nieźle.

Chyba Kordonia miała taką Kocinkę...
To może cokolwiek ... obrzydliwe dla "postronnych", ale wydaje mi się, że bardzo ważne...
Żeby ją dokładnie obejrzeć i te larwy zlikwidować. Poszukam wątku Kordonii.
I wielkie, wielkie kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Wto cze 24, 2008 8:14

pixie65 pisze:Chyba Kordonia miała taką Kocinkę...
To może cokolwiek ... obrzydliwe dla "postronnych", ale wydaje mi się, że bardzo ważne...
Żeby ją dokładnie obejrzeć i te larwy zlikwidować. Poszukam wątku Kordonii.
I wielkie, wielkie kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:


Miała, ale chyba nie ma jej wątku..
Z tego co pamiętam, jest na wątku łabądkowym Jany..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto cze 24, 2008 8:22

Daleko nie trzeba szukać...:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75520&start=0

Mam nadzieje, że kocinka przetrzymala noc...
Obrazek

Ewik

 
Posty: 6713
Od: Pt lip 25, 2003 22:55
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Wto cze 24, 2008 8:32

Tosza pisze:Cokolwiek sie stanie, nie będzie powoli umierać na ulicy, leżąc sama na chodniku w upale. Przecież robisz wszystko, co sie da, tylko niestety nie masz wpływu na efekty.
Ja mimo wszystko czekam na dobre wieści.

Mądrze napisane. Ja też czekam :ok:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16785
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Wto cze 24, 2008 8:36

Noc przetrzymala, mam ją znowu ze sobą w pracy. Apetyt dopisuje, nawet muszę jej dawkować jedzenie (wetka ostrzegała, żeby nie dawać naraz za dużo). Niestety do kuwetki drugi raz nie trafiła, zsikała się na legowisko i potem leżała już na podłodze, bo jej mokro było :( Ale za to wydaje mi się, że temperatura jakby ciut wyższa...

Te cholerne larwy ciągle się robią nowe, co wydłubię gniazdo, to nowe się tworzy. Nie pozwolili mi jej wczoraj spryskać niczym, żeby jej nie przytruć, ale chyba trzeba będzie... Zaraz poczytam wątek Kordonii.

Callisto

 
Posty: 1803
Od: Wto lis 29, 2005 10:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 24, 2008 8:42

Callisto pisze:Te cholerne larwy ciągle się robią nowe, co wydłubię gniazdo, to nowe się tworzy. Nie pozwolili mi jej wczoraj spryskać niczym, żeby jej nie przytruć, ale chyba trzeba będzie... Zaraz poczytam wątek Kordonii.

Znalazłam.
To jest fragmencik z wątku "Łabądkowego":
Kordonia pisze: Najgorsze jednak bylo na drugi dzień po jej znalezieniu- widocznie gdzies pozostały pojedyńcze jaja much, które pod wpływem ciepła sie wylęgły. W każdym razie rano zauwazyłam,z e ujście cewki moczowej u małej jest nadmiernie rozszerzone- przyjrzałam się i co? Wylęgnięte larwy much sie tam usadowiły. W tym momencie chciałam ją uśpić, ale mój aktualny TŻ nie dał tak łatwo za wygraną- wybierał pęsetą pojedyncze osobniki, resztę wypłukał przy pomocy strzykawki z solą fizjologiczną, i udało się


http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=31 ... &start=435

I ja będę się trzymać tego "Udało się" :)
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Wto cze 24, 2008 8:43

Uff!
No kocino, dawaj, stajemy na łapki! Hop!
Obrazek

Ewik

 
Posty: 6713
Od: Pt lip 25, 2003 22:55
Lokalizacja: Warszawa Bielany

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa, Google [Bot], puszatek i 87 gości