Lecznice w Warszawie - incydent na Białobrzeskiej....

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 02, 2008 16:21

Oki, mogę tak zrobić. Nie mogłam znależć tego wątku, dlatego założyłam osobny. Jutro postram się przekleić....

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Pon cze 02, 2008 16:24

genowefa pisze:
espana pisze:Tam też jest opisana jedna sytuacja kiedy właściciel postąpił źle. I tam można wprost namawiać do niekorzystania ze sklepu.


Nie, tam nie jest opisana jedna sytuacja.


A mi się jednak wydaje że jedna. Właściciel sklepu nie zgadza się na zamieszkujące tam psy i chce się ich pozbyć. Czy masz jakąś wiedzę o jego podobnym postępowaniu w innym miejscu?
I żeby nie było, nie mam nic przeciwko temu wątkowi o zoomarkecie. Uważam że takie sytuacje jak najbardziej powinny być nagłaśniane.
A co do lecznicy to informacja Never również jest potrzebna. Bo do wątku weci polecani z reguły zagląda się raz i wiele osób może ją przeoczyć

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Pon cze 02, 2008 16:24 Re: Lecznice w Warszawie - byle nie Białobrzeska....

Never pisze:Do tej pory leczyłam moje koty na Białobrzeskiej. Nie było tanio.... zostawiłam tam dużo pieniędzy...

Wczoraj pojechałam tam z kotkami ze schroniska - podejrzenie panleukopenii.... Były leczone w domu, ale chcieliśmy zrobić badania krwi + może dostać jeszcze jakieś wskazówki....

Po wyjściu od weterynarza, gdy przyszło do zapłaty, okazało się, że moja karta kredytowa właśnie straciła ważność....

Podpisałam zobowiązanie, że przyjadę dzisiaj i zapłacę - po południu, po pracy.

Koleżanka pojechała tam dzisiaj rano z małą chorą kotką (jedną z wczorajszej trójki), na kroplówkę dożylną itp. Miała pieniądze na leczenie w dniu dzisiejszym .... Mimo tego została odesłana, bo rachunek za wczoraj nie zapłacony.

...nie ważne, ze zostawiłam w tej lecznicy w ciągu ostatnich miesięcy trochę pieniędzy i że jeżdziłam tam wiele razy.... że mnie tam znają.... nie ważne, że koteczka ma panleukopenię....
...

Dodam jeszcze, że wczoraj i dziewczyna w recepcji, i osoby z presonelu dotykały chorą koteczkę, sadzały na rękach... i nie widziałam, żeby ktoś szedł umyć ręce lub zmienic ubranie, mimo że uprzedzalam, żeby nie dotykać, bo to panleuko...



Takie oskarżenia wymagają potwierdzenia z drugiej strony
Bo szczerze powiem NIGDY nie weszłam z kotem z podejrzeniem panleukopenii nawet do poczekalni
A piszesz o trzymaniu na rękach

Proponuję zatem porozmawiać z recepcjonistką, która bawiła się z tym kotkiem. Jak w ogóle ten kotek znalazł się poza kontenerkiem!!!????
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Pon cze 02, 2008 16:29

Nie znam lecznic w Warszawie, nie mogę się wypowiadać, nie na temat ich kompetencji bądź braku, bo moje opinie to opinie zaslyszane, wyłącznie.

Ale :idea: Never jest ostatnio słynna dość i takie odnoszę wrażenie, że ta jej krytyka odnosząca sie do okreslonej sytuacji, w określonej lecznicy, jest pretekstem do krytykowania Never. Takie odnoszę wrażenie. Korzystam z lecznic w Łodzi, z przyczyn oczywistych, u nas tez są takie, ktore cieszą się doskonałą opinią u innych, a ja mam do nich stosunek negatywny. Czy to zaraz oczernianie? Nie. Opinia i tyle. Często jest odwrotnie ja mam o jakiejś opinię dobrą, ktos inny fatalną i to po jednej wizycie. Zraził się, jest to możliwe.

Jeśli sytuacja opisana przez Never jest prawdziwa, to uważam, że to skandal. Każdemu może się zdarzyć zapomnieć o ważności karty, zabraniu gotówki itp. Czy Wam się nigdy nie zdarzyło? Mnie tak. Kilka razy, w różnych miejscach. Głupio mi było okropnie, ale fakt zdarzyło się.
A potraktowanie małej chorej koteczki mimo iż pieniądze na kroplówkę były, to jest skandal. I absolutnie nic tego nie tłumaczy.

Nie dziwię się też, że jest to ujęte w osobnym wątku. To zdarzenie bulwersujące, a w wątku o wetach polecanych zupełnie by zginęło
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 02, 2008 16:33

wiecie, a ja przeczytalam i zgadzam sie z Never
jesli leczy sie koty w jednej konkretnej lecznicy, i czesto sa to "kocie biedy", to poczekanie ze splata tydzien to nie powinien byc problem

ja np. na Sreniawitow nie lecze juz kotow, jezdze do naszej D.
ale zarowno ona, jak i wszyscy na Sreniawitow, nie maja problemu z info "nie mam w tej chwili gotowki, zaplace jutro/za tydzien"
na Sreniawitow tak robie z badaniami moich wlasnych kocich - podjezdzam z moczem do badania, oddaje opisany i mowie "zaplace jutro/ pojutrze" - bo zwyczajnie nie chce mi sie zajmowac miejsca w kolejce ani w niej stac rano, nie mam czasu

ograniczenia - rozumiem, w stosunku do osob "nowych"
ale nie stalych klientow chyba... i nie az takie, zeby odmowic przyjecia zwierzaka w zlym stanie...

info o przytulaniu kociakow mimo tego, ze maja p., mna mocno wstrzasnelo 8O
bo D. , ktora jest dla mnie wzorem veta, przy wszelkich "podejrzanych" tymczasach NATYCHMIAST zaklada rekawiczki
ale dlaczego kolezanka Never pozwolila na cos takiego? :?


nie lubie Bialobrzeskiej bo trzeba sie tam strasznie wyczekac, zeby dotrzec do weta, do ktorego bylo sie zapisanym - a nie daj boszxzzz bez zapisow...
u naszej pani D. tez trzeba czekac, ale jakos inaczej jest, bardziej osobowo...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon cze 02, 2008 16:35

casica pisze:Nie znam lecznic w Warszawie, nie mogę się wypowiadać, nie na temat ich kompetencji bądź braku, bo moje opinie to opinie zaslyszane, wyłącznie.

Ale :idea: Never jest ostatnio słynna dość i takie odnoszę wrażenie, że ta jej krytyka odnosząca sie do okreslonej sytuacji, w określonej lecznicy, jest pretekstem do krytykowania Never. Takie odnoszę wrażenie. ...


Nie znam Never
nie znam jej choć jak piszesz jest ostatnio słynna...

ale znam tą lecznicę
i nie chcę, jako klient i kociarz, żeby było pisane o niej coś, co w moim mniemaniu nigdy nie powinno się zdarzyć
A na prawdę mam spore doświadczenie w tej sprawie...

tak więc proszę Never o podanie nazwisk osób, które dokonały opisanych przez nią czynów. Najlepiej nie publicznie, bo nie ma po co zamieszania robić.
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Pon cze 02, 2008 16:39

tajdzi... doszukujesz się tu róznych rzeczy, których nie ma...

Kotki były w kontenerku, wiozła je koleżanka - ja się do niej nawet nie dotykałam :twisted:
Dziewczyna w recepcji powiedziała jakie ładne i wyciągnęła rękę i pogłaskała je, mimo, że mówilam że nie wolno, bo podejrzenie panleukopenii. Koteczkę trzymała na rękach, na kolanach asystentka lekarza - bardzo fajna osoba, było jej zal kotki. Potem weszła jeszcze jedna osoba, pogłaskała i wyszła z lekiem dla innego zwierzaka.. Kotka dotykała nie tylko rąk, ale też i ubrań tych osób...

Ja byłam przerażona, bo ja do kotków dotykam się tylko w rekawiczkach, już nie mówię o tym jaką "garderobę" na siebie dodatkowo zakładam...
Lekarka tez oczywiście dotykala zwierzaka - ale może oni się przebierają po każdej wizycie - nie wiem...no zresztą truno, żeby lekarz nie dotykał zwierzęcia :wink: ale te osoby, ktore głaskały i tuliły kotkę na pewno nie biegły się przebrać.... jedna poszła do innego pacjenta... dotykała kotki, dotykała szafek, leków..... eeee.........Po co dalej ten temat drążyć... Przeczytaj, że polecałam Nightrose Białobrzeską.... konkretnych lekarzy... I do tych 3 lekarzy nie mam zastrzeżeń jeśli chodzi o ich wiedzę fachową - ale ja do tej lecznicy już nie jadę leczyć zwierzaków....
I tyle.

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Pon cze 02, 2008 16:40

tajdzi pisze:
casica pisze:Nie znam lecznic w Warszawie, nie mogę się wypowiadać, nie na temat ich kompetencji bądź braku, bo moje opinie to opinie zaslyszane, wyłącznie.

Ale :idea: Never jest ostatnio słynna dość i takie odnoszę wrażenie, że ta jej krytyka odnosząca sie do okreslonej sytuacji, w określonej lecznicy, jest pretekstem do krytykowania Never. Takie odnoszę wrażenie. ...


Nie znam Never
nie znam jej choć jak piszesz jest ostatnio słynna...

ale znam tą lecznicę
i nie chcę, jako klient i kociarz, żeby było pisane o niej coś, co w moim mniemaniu nigdy nie powinno się zdarzyć
A na prawdę mam spore doświadczenie w tej sprawie...

tak więc proszę Never o podanie nazwisk osób, które dokonały opisanych przez nią czynów. Najlepiej nie publicznie, bo nie ma po co zamieszania robić.


Tajdzi, Never juz tyle roznych rzeczy pisala, ze chyba lepiej publicznie?
ja bym wolala, zeby ta sprawa byla wyjasniona tak, zeby wszyscy wiedzieli - jesli to nieprawda...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon cze 02, 2008 16:45

Never pisze:tajdzi... doszukujesz się tu róznych rzeczy, których nie ma...

Kotki były w kontenerku, wiozła je koleżanka - ja się do niej nawet nie dotykałam :twisted:
Dziewczyna w recepcji powiedziała jakie ładne i wyciągnęła rękę i pogłaskała je, mimo, że mówilam że nie wolno, bo podejrzenie panleukopenii. Koteczkę trzymała na rękach, na kolanach asystentka lekarza - bardzo fajna osoba, było jej zal kotki. Potem weszła jeszcze jedna osoba, pogłaskała i wyszła z lekiem dla innego zwierzaka.. Kotka dotykała nie tylko rąk, ale też i ubrań tych osób...

Ja byłam przerażona, bo ja do kotków dotykam się tylko w rekawiczkach, już nie mówię o tym jaką "garderobę" na siebie dodatkowo zakładam...
Lekarka tez oczywiście dotykala zwierzaka - ale może oni się przebierają po każdej wizycie - nie wiem...no zresztą truno, żeby lekarz nie dotykał zwierzęcia :wink: ale te osoby, ktore głaskały i tuliły kotkę na pewno nie biegły się przebrać.... jedna poszła do innego pacjenta... dotykała kotki, dotykała szafek, leków..... eeee.........Po co dalej ten temat drążyć... Przeczytaj, że polecałam Nightrose Białobrzeską.... konkretnych lekarzy... I do tych 3 lekarzy nie mam zastrzeżeń jeśli chodzi o ich wiedzę fachową - ale ja do tej lecznicy już nie jadę leczyć zwierzaków....
I tyle.

Never, to co piszesz jest dla mnie przerazajace...

jak jade do lecznicy (jakiejkolwiek) i mam "podejrzane" kociaki (tzn. nie wiadomo, co im jest, albo wygladaja na zdrowe ale nie mialy okresu kwarantanny bo zlapane dopiero co) to wlasnym cialem bronie kontenerka
w poczekalni nie wyjmuje kociakow
i ABSOLUTNIE nie pozwalam, zeby ktos je glaskal 8O
podobnie juz w samym gabinecie - od razu mowie, ze to kociaki "podejrzane" (wiecej info, jesli juz cos podejrzewam) i wtedy NIKT oprocz mnie i wetki (w rekawiczkach) ich nie dotyka - nie pozwalam na to

to, o czym piszesz, to totalna niefrasobliwosc ze strony Twojej kolezanki...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon cze 02, 2008 16:49

Nie wspominając o tym, że na prawdę przy parunastu przypadkach panleukopenii z jaką jeździłam na Białobrzeską ANI RAZU NIE WESZŁAM DO POCZEKALNI Z KOTAMI
o czym zawsze (choć nie musiała) przypominała mi recepcjonistka

o wyjmowaniu kotów w ogóle nie było mowy!!!!

a gabinety zawsze były oznaczone, puste, z informacją na drzwiach, że należy się trzymać z daleka
lekarze zawsze w rękawiczkach, zmienianych przez wzięciem leku z półki!!!!
odpady od razu szły do utylizacji!!!!

dlatego nie mogę uwierzyć w to co pisze Never

a dodam, że mnie wbrew pozorom w lecznicy nie znają tak dobrze., więc nie byłam traktowana jakoś "specjalnie"...
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Pon cze 02, 2008 16:50

Moja koleżanka - no cóż, ona w ogóle dopiero uczy się o tej chorobie....
Nie znam nazwisk personelu asystującego. Wiem, kto był w sobotę w recepcji (znam imię) - mozna to sprawdzić. Ja nie zamierzam upubliczniać niczyich nazwisk - po pierwsze nie znam ich, a po drugie - nie miały złych zamiarów, były naprawdę przejęte kotką.

Co do śledztwa - nie ja się w nich specjalizuję.... proszę bardzo...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Pon cze 02, 2008 16:51

Beata pisze:Never, to co piszesz jest dla mnie przerazajace...

jak jade do lecznicy (jakiejkolwiek) i mam "podejrzane" kociaki (tzn. nie wiadomo, co im jest, albo wygladaja na zdrowe ale nie mialy okresu kwarantanny bo zlapane dopiero co) to wlasnym cialem bronie kontenerka
w poczekalni nie wyjmuje kociakow
i ABSOLUTNIE nie pozwalam, zeby ktos je glaskal 8O
podobnie juz w samym gabinecie - od razu mowie, ze to kociaki "podejrzane" (wiecej info, jesli juz cos podejrzewam) i wtedy NIKT oprocz mnie i wetki (w rekawiczkach) ich nie dotyka - nie pozwalam na to

to, o czym piszesz, to totalna niefrasobliwosc ze strony Twojej kolezanki...


Beata według Ciebie klient ma wiedzieć, jakie środki ostrożności należy podjąć w przypadku przyniesienia do kliniki chorego zwierzęcia a nie personel tejże kliniki?
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 02, 2008 16:54

A w ogóle.... eh...
Kotki były w kontenerku.... nikt ich nie wyciągał poza gabinetem. Było poejrzenie panleuko, o czym powiedziałam wyrażnie już przy rejestrowaniu się. POwiedziałam też, zę są ze schroniska....Dziewczyna je pogłaskała - co miałam zrobić? Asystentki wiedziały o panleuko, bo zrobiliśmy na bieżaco badania krwi...
Ja nawet nie mam wyników, tylko je sfociłam, żeby nie dotykać się do dokumentów.....
Bo sama mam zwierzaki, i tylko raz zaszczepione. I wcale się nie cieszę, że jadę do tych kotków. Ale co mam zrobić? Kto im pomoże?
jadę teraz do innej lecznicy - jeśli tam też będą głaskać kotki - napiszę o tym jutro ....

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Pon cze 02, 2008 16:56

mirka_t pisze:
Beata pisze:Never, to co piszesz jest dla mnie przerazajace...

jak jade do lecznicy (jakiejkolwiek) i mam "podejrzane" kociaki (tzn. nie wiadomo, co im jest, albo wygladaja na zdrowe ale nie mialy okresu kwarantanny bo zlapane dopiero co) to wlasnym cialem bronie kontenerka
w poczekalni nie wyjmuje kociakow
i ABSOLUTNIE nie pozwalam, zeby ktos je glaskal 8O
podobnie juz w samym gabinecie - od razu mowie, ze to kociaki "podejrzane" (wiecej info, jesli juz cos podejrzewam) i wtedy NIKT oprocz mnie i wetki (w rekawiczkach) ich nie dotyka - nie pozwalam na to

to, o czym piszesz, to totalna niefrasobliwosc ze strony Twojej kolezanki...


Beata według Ciebie klient ma wiedzieć, jakie środki ostrożności należy podjąć w przypadku przyniesienia do kliniki chorego zwierzęcia a nie personel tejże kliniki?


tak, jesli "klient" uwaza sie za "klienta stalego" i nie chce placic od razu :roll:

oczywiscie, personel powinien byc rownie ostrozny, ale tutaj mamy tylko info od Never, ze informacja o p. zostala odpowiednio podana

bo niezaleznie od uwagi personelu, nie wyobrazam sobie glaskania jakichkolwiek kociat w poczekalni 8O :? kocieta sa zamkniete w transporterku i zaslaniam kratke soba :wink:
myslalam, ze to dosc popularne zachowanie wsrod osob zajmujacych sie odchowaniem kociat, przeciez p. nie zostala odkryta w zeszlym tygodniu...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon cze 02, 2008 16:59

Never pisze:tajdzi... doszukujesz się tu róznych rzeczy, których nie ma...

Kotki były w kontenerku, wiozła je koleżanka - ja się do niej nawet nie dotykałam :twisted:
Dziewczyna w recepcji powiedziała jakie ładne i wyciągnęła rękę i pogłaskała je, mimo, że mówilam że nie wolno, bo podejrzenie panleukopenii. Koteczkę trzymała na rękach, na kolanach asystentka lekarza - bardzo fajna osoba, było jej zal kotki. Potem weszła jeszcze jedna osoba, pogłaskała i wyszła z lekiem dla innego zwierzaka.. Kotka dotykała nie tylko rąk, ale też i ubrań tych osób...

Ja byłam przerażona, bo ja do kotków dotykam się tylko w rekawiczkach, już nie mówię o tym jaką "garderobę" na siebie dodatkowo zakładam...
Lekarka tez oczywiście dotykala zwierzaka - ale może oni się przebierają po każdej wizycie - nie wiem...no zresztą truno, żeby lekarz nie dotykał zwierzęcia :wink: ale te osoby, ktore głaskały i tuliły kotkę na pewno nie biegły się przebrać.... jedna poszła do innego pacjenta... dotykała kotki, dotykała szafek, leków..... eeee.........Po co dalej ten temat drążyć... Przeczytaj, że polecałam Nightrose Białobrzeską.... konkretnych lekarzy... I do tych 3 lekarzy nie mam zastrzeżeń jeśli chodzi o ich wiedzę fachową - ale ja do tej lecznicy już nie jadę leczyć zwierzaków....
I tyle.
Teraz to i mnie przeraziłaś.
Jak ktokolwiek oprócz badającego lekarza mógł dotykać zwierzaka? 8O :?
Ta choroba czy inna - w lecznicy nie lata się głaskać inne zwierzęta i nie daje innym do głaskania :?
Pracownicy lecznicy też powinni być na to wyczuleni i nie pchać się z rękami przez kratkę kontenerka :twisted:

Co do zapłaty - nie miałam z tym problemu, jak raz nie zapłaciłam za całość operacji, bo wcześniej była mowa o innych kosztach. Dopłaciłam po kilku dniach przy zdejmowaniu szwów.
Nigdy nie narzekałam na nic oprócz sajgonu w poczekalni, gdzie zawsze kłębił sie tłum. Coś może się zmieniło (byłam tam ponad pół roku temu) albo to był jakiś pechowy zbieg okoliczności - nowy pracownik czy coś...
Obrazek "Mój dom murem podzielony..."

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30670
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Rogersoimi i 9 gości