akcja wczoraj poszła gładko jak po maśle...godzina i mogłyśmy zwijac sprzęt
Pani Karmicielka super kobiecina, cieszyła się jak dziecko za kazdym razem gdy w klatce zatrzasnął się kot. Niestety w ciagu dnia nie połapała kociąt, wiec zaczęłysmy od nich. Na nasz widok spyliły oczywiscie do zamknietego boksu gdzie tylko takie mały gnidy jak one zdołaja się przeslizgnąć dołem.Maluszki są małe, ale biegają bardzo szybko na tych malenkich łapkach..
Są za małe zeby je zostawić bez mamy więc decyzja zapadła-nastawiamy na te okruszki klatkę.
Cóż za emocje. Ogromna klatka i malenkie koty!! Najpierw najodwazniejszy czarnobiały-potem koło klatki krecił sie bury a białobury niestety zaszyty w boksie. Wkoncu wylazł i złapał sie jako drugi, a bury na samym koncu.
Potem czarna Mamba, potem Mamuska. Pojawila sie też ulubienica Karmicielki, identyczna jak Mamuska, ale faktycznie juz po kastracji. Na oko widać różnicę miedzy kotkami. Poza tym Karmicielka grzmiała na ludzi że są głupi że nie kastrują swoich zwierząt, wiec nie ma obaw mataczenia
W srode jak bedzie klatka próbujemy w drugiej część piwnicy.
Jak koty dozyją....
Karmicielka miala dla nas złe wiesci...koty prawdopodobnie są tam podtrute...od kilku dni nic nie jedzą tylko piją wodę...i są bardzo słabe..
Tamta cześć piwnicy jest zamknieta, Karmicielka ma dziś załatwić klucz do tamtych pomieszczeń.
A ja mam nerwowoy skurcz zoładka co tam zastaniemy
