» Czw sie 02, 2007 22:06
Dokładnie tak wyglądał i był w podobnym stanie kociulek, którego spotkałam na osiedlowej drodze w moim rodzinnym mieście, myślałam, że nie żyje, siedziały na nim muchy, ale on uniósł łepek. Nie wiedziałam, co robić, wziełam go na ręce ale właściwie kota nie było wiele, tylko zmierzchwione futerko na przeraźliwie chudych kosteczkach. Cały pycholek zawalony, oczka w tragicznym stanie. W domu przemyłam mu pyszczek wodą z kroplami do oczy, troszkę popił puszkowego sosu. Zrobiłam mu w pudełku legowisko z butelkowym kaloryferem, przykryłam, jeszcze go przemywałam. Już nic nie chciał jeść, ale leżał sobie spokojnie, w cieple, bez much, psów, samochodów...
Nazajutrz już nie żył, został pochowany w "kocim kącie" ogródka.
To była pierwszy kot, którego znalazłam w takim stanie.
[']