Właśnie wróciłam z rynku. Łapałyśmy 1,5 roczną babunię małych kotków na sterylkę aborcyjną. Cała się trzęsę ze stresu, ona tak biednie wygląda. Powinna być chyba wcześniej odrobaczona...Jutro o 10-tej zabieg. Kciuki potrzebne!
Kicia została zamknięta w werandzie starego domku na posesji pani E. Będzie tam dochodziła do siebie. Nie może jednak tam za długo zostać, bo pani E. ma 4 psy, które nie lubią kotów. Pani E, ma swoje 2 koty, ale one wiedzą, że mają się trzymać od psów z daleka. Ta biedulka mogła by nie przeżyć starcia z tymi psami. Naturalnie do zdjęcia szwów (10-12 dni kicia będzie zamknięta na werandzie, ale potem...rynek?

) Kicia jest bardzo ufna, łasi się, nadstawia bródkę. Tylko się zakochać. Idealna dla starszej osoby, bo jest spokojna.
Oto panienka już w werandzie, objada się łakomie:
Potem wróciłyśmy znowu na rynek, aby nakarmić dwie kocie rodzinki.
Zobaczyłam ten drugi miot: piękne 3 dymki (takie ni czarne-ni szare, widziałam ich ojca, typowo dymny, pomykał obok budki), jeden czy dwa z domieszką białego. Jak one pięknie już jedzą, chociaż są takie maleńkie.
Teraz to priorytet, żeby zabrać te małe oraz te dwie krówki...w przeciwnym razie ich mamy znowu będą w ciąży, zanim je ciachniemy.
Udało mi się zrobić fotki małym, wprawdzie bylejakie, bo one się bardzo boją. Wyobraźcie sobie, że one całe swoje życie spędzają pod tymi sklepikami...Te małe krówki wchodzą w ciągu dnia do budki właścicielki, ale dymki nie mają dobrych gospodarzy nad sobą...Nie dokarmiają ich.
Mama dymków pilnuje ich cały czas i gdyby nie pani E. tro chyba by z głodu padła. A apetyt jej dopisuje...Pochłania jak szalona.
Oto rodzinka dymków:
Dymek z białym noskiem
Dymek z mamą i bratem (siostrą)
A tu jeszcze krówek z mamcią:
Cudne te kocięta. Szkoda, że tak brakuje chętnych na koty...
Przecież koty to takie małe cuda...stworzone by nas uszczęśliwiać. Szkoda, że nie wszyscy to potrafią docenić...