mimw pisze:gauka1 pisze:Zrobiłam zdjęcia, ale wkleję ję po 22, bo za półtorej godziny mam trening i tak z niego wrócę
Mama nadzieję, żę to łapanie kotów trenujesz

Niesteeety...
Akcja >Gertruda< aktualizacje
Odwiedziłam wczoraj z karmicielką strategiczne miejsca.
Jest tak, mniej-więcej, jak pisałam wcześniej, tyle że nie widziałyśmy
żadnego kota-seniora itp.
Właściwie sama młodzież.
Karmicielka nie dokarmia regularnie - mieszka w innym rejonie.
Nie będzie łatwo, bo koty jej nie rozpoznają...
ale:
ul.Straszewskiego - tam koty mają w miarę dobrze.
Mają dla siebie całą piwniczkę, ciemno tam jak w du kreta,
trzeba skombinować noktowizor (

) albo dobre latarki.
Jakaś dobra dusza wymyśliła też prowizoryczną budkę
(choć buda może być nie dla kotów - mają piwnicę - ale dla jakiegoś psa)
Stoją miseczki - a w nich cała rozpusta świata - nie jest to jedzenie dla kotów, ale są. To też dobrze. Jest woda.
Przyszły nam powiedzieć
dzień dobry dwa koty:
Obie - sądzę, że dziewczynki

- są pękate i wcinają chrupki jak oszalałe.
"Dziewczynki", bo myślę, że żaden dzikun nie miałby nadwagi...
Chyba roczne (półtora-?) kotki. Trzeba odnaleźć karmiciela.
Tam ktoś dba i nie można tej osoby pominąć. Może pomógłby w łapance?
________________________________________________________
Na
Sebastiana zdjęć nie robiłam.
To brama od razu przy paszportówce, tam za "cykanie" dostałabym ochrzan.
Na podwórko wpuściła nas młoda lokatorka, zupełnie odcięta od kociego tematu, ale jakby co - obiecala wpuścić następnym razem (?)
Na podwórku centralnie wylegiwał się bury kocur - totalnie bez kompleksów, bez ropy w oczach i smarków.
Przyglądał się nam jak ekipie ufo...Foty nie ma - spłoszyłabym dziewczynę. I tak się denerwowała.
Właściciel (zarządzający posesją) jest podobno niezdecydowany. Karmicielkęz zewnątrz przepędził.
Nie zgodził się na proverę, ale dziewczyna sądzi, że zgodziłby się na kastracje - szczególnie za darmo

Więc...temat do obgadania.
BTW -
naprzeciwko w/w bramy, po drugiej strony ulicy (róg Sebastiana i Bogusławkiego) jest kamienica-rudera (śmietnik

).
Posesja jest ogrodzona i zamknięta na łańcuch.
Na "ganku" budki z kartonu i miseczki.
Tam ktoś opiekuje się kotami, można spróbować kontaktu.
Narazie nie mam pojęcia jak? Wiadomość należałoby zostawić wewnątrz,
żeby jakiś gorliwy nie zerwał...
________________________________________________________
Ulica Gertrudy - Koszmar z Ulicy Wiązow. Tam jakiś terror panuje.
Wisi oficjalna kartka o zakazie dokarmiania kotów:
Widziałyśmy miseczki za stertą jakiegoś betonu, rozgliżdżone
puszkowe resztki. Hm. Albo dobra dusza zostawila, albo trują koty - serio. Tam niestety druga opcja przeważa.
Plus - w podwórzu lokale firm - można swobodnie wejść na teren
To szopa, która tam jeszcze stoi, z okienkiem dla kotów i starymi miseczkami karmicielki:
Ale kotów ani na lekarstwo...aż ! Wypatrzyłam w klombie
Biały z burymi łatkami - baardzo nieśmiały (na moje niewprawne oko - ok. 5-6 msc)
Bure coś - może rodzeństwo (podobne gabaryty) - niesamowity stwórrr,

któremu chciałam dosypać chrupek (tak się przyssał do miski, nie dopuszczał) - no i dosypałam

Ha ha.
Gdybym miała rękawiczki stwór byłby w mojej mocy. Ręka została dokładnie obcharczana,
ale stwór nawet o milimetr od miski się nie ruszył. To cholera, jego chrupki!! Won!!
I jeszcze jedno cudo. Bliżej się nie dało, bo cudo miało stan przedzawałowy:
Cudo było czarno-srebrne (czy tam dymne) i o wiele (!!!) mniejsze od pozostałych dwóch
Czyli nie jest wesoło. Rozpiętość wiekowa jest.
________________________________________________________
I to by było narazie na tyle.
Heh
