Ucieka

ale coraz mniej...
Właściwie, to u nas rzadko kiedy kto bywa, bo na Tarchomin dojechać to trochę zajmuje, więc zycie towarzyskie nie kwitnie. Wczęsniej tego nie zauważyliśmy, wręcz przeciwnie, Narcyz zawsze czeka na nas pod drzwiami, a przez ostatnie dwa weekendy, gdy goście dzwonili do drzwi, to coś mu w głowie zaskakiwało "moi są na miejscu, więc nadchodzą obcy".
Raz wlazł pod łóżko, drugi raz wcisnął się za stół

po paru minutach wychodzi i obwąchuje ludziki i potem juz jest OK (wręcz pogryzł jednego z gości po nogach, ale chyba dobrze wybrał, bo mnie i tak dziewczyna rozeźliła

)
Chciałam potwierdzić raz jeszcze - miziasty jest nad wyraz.
Człowieka na krok nie odstępuje - no, chyba że szaleje z napuszonym ogonem, ale wtedy i tak robi przerwy na przywarcie zębami do nogi, po czym z wrzaskiem rusza dalej.
Pomaga we wszystkich pracach domowych

Od ścielenia łóżka, poprzez ładowanie zmywarki, do wycierania kurzy za szafkami (jego odcinek to kawałek za zabudowanymi szafkami kuchennymi, po pajęczynie, którą był opleciony, gdy wyszedł stamtąd po raz pierwszy, wnioskuję, że poprzedni właściciele nie sprzątali tam

). To że pomaga po swojemu, to insza inszość.
Asystuje też przy kąpieli i nie ma bata, żeby odkręcić wodę do wanny i zamknąć za sobą drzwi łazienki

Nie zniechęca go nawet to, że już dwa razy wpadł do wanny (raz przy okazji wykąpałam go i był bielszy przez parę dni

bo tak generalnie jest raczej ecru).
Generalnie - pocieszka
