Okienko z kociakami. Nie zbawię świata ludziom wbrew

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto paź 03, 2006 16:42

Jana pisze:Aga - mogę się umówić z Wami i porozmawiać z tą panią. Mozemy też ją skontaktować z p. Krysią, "moją" karmicielką. Będzie informacja z pierwszej karmicielskiej ręki. P. Krysia dziś jest dumna, że ma okastrowane kotki, że kocięta żyją i są zdrowe - również dzięki niej. W końcy pomagała łapać. Zna mnie już długo i myślę, że lubi.

Może to coś da.


Bardzo chętnie, o ile Pani wyrazi zgodę na rozmowę...

No i wspominałam jej tez o naszej karmicielce, ktorej trzy kotki zostały złapane, zawiezione do lecznicy...

Moje argumenty niestety nie działały.
Pani patrzyła na mnie, tak jakbym to wszystko wyssala z palca...


:roll:

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Wto paź 03, 2006 17:43

Aga, nie jest tak zupełnie źle. Zobacz - Jana ma niezły, życiowy, pomysł z p. Krysią. Poza tym piszesz:
Agalenora pisze:Aha - piwnica w ktorej są kociaki należy do tej pani.

Przecież to dobrze! Gdyby tak udało się namówić panią na wspólne zakraplanie oczu maluchom? Czy te maluchy podchodzą do niej, czy dałoby radę już od zaraz zacząć je leczyć? Myślę, że jeśli tak, to po kilku dniach spędzonych wspólnie w piwnicy z kociakami ta pani "zmięknie"...

I jeszcze jeden argument: ta pani ma w domu kota przygarniętego z podwórka. Piękna kicia, zadbana. Jeśli ona przygarnęła kiedyś kota, to może jej powiedzieć, że taki sam los - lepszy los! - czeka te dwa kociaki, jeśli się zgodzi i pomoże.

No i oczywiście stale będzie informowana o losie kociąt. To nie będzie tak, że one znikną, rozpłyną się we mgle, i ona będzie zastanawiała się czy dobrze zrobiła wydając je w Twoje ręce. To nieufna osoba.

Nie wiem czy ona wiedziała o dymnych kociakach w śmietniku. Jeśli tak, to powiedz jej, że tylko jeden kociak przeżył - ten który był przez nas zabrany. Jest zdrowy i kochany. Możemy pokazać jej zdjęcia.

Uff... tyle moich pomysłów...
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 11107
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Wto paź 03, 2006 18:05

Hano, ja nie byłabym aż taką optymistką...jeżeli chodzi o tą panią i możliwości opanowania kociaków.

Możliwe, że pani zmięknie przy probie zakroplenia ślepek w warunkach piwnicznych... bo kociaki są autentycznie dzikie. Przede mną czmychają... Pani to potwierdza (o ile mowi prawdę)

I sporawe już/ Mają więcej niż 2 miesiące.

z doświadczenia z piwnicznymi kociakami, potrzbeny dzień na głaskanie w ograniczonej przestrzeni.. kontakt z człowiekiem.

dopiero pozniej męczarnie typu kropelki do oczu, antybiotyk do pyszczka.
Tak wyleczyłam dzieci Tosi z Rakowca.
Mialam podziurkowane ręce... :roll:

Moim zdaniem trzeba ją jednak namawiać na wydanie kociaków... jeżeli leczenie ma być skuteczne

ale widzę już, ze długa, niepewna droga.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro paź 04, 2006 11:05

Aga, Jana ma dobry pomysł.
Zaufanie karmicielki chyba najlepiej zaskarbiać powoli.
Może nie wspominaj na razie o wyłapywaniu, tylko skupcie się na działaniach leczniczych w piwnicy. Nawiążecie wtedy lepszy kontakt, zobaczy, że chcesz dla nich dobrze.

Z karmicielkami to bywa często beznadziejnie. Ja jestem juz u kresu sił w "walce' z takimi dwoma.
Chyba zbiorę sie i napiszę wątek, żeby się troche wyżalić.

Nie zdecydowałaś się jednak na podawanie antybiotyku w karmie?
To lepsze niż nic. Wielokrotnie udawało mi się leczyć w ten sposób dzikuski. Nie zastąpi to zakraplania i dopyszcznych tabletek, ale zawsze jakoś powstrzyma rzowój choroby.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro paź 04, 2006 11:37

Agalenora, co za bunt w tytule (dopiero zauważyłam)?

Nie załamuj się. Zbawisz, zbawisz, jestem pewna. Gdyby nie było żadnych trudności, to nie byłoby zbawianie. Ja w Ciebie wierzę.
Momenty załamiania każdy z nas ma.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro paź 04, 2006 11:47

Aga, tak jeszcze chodzi mi po głowie, czy nie warto dodatkowo czymś tę panią "przekupić". :wink:
To, że trzyma otwarte okienko od swojej piwnicy to świetna sprawa. Tak mało jest otwartych okienek na tym osiedlu... Konkretnie myślę o:
- pytaniu czy nie potrzebuje czegoś dla kotów do wstawienia do piwnicy (np. jakieś pudło, budka, czy półka),
- pytaniu czy nie potrzebuje pomocy w przerobieniu tego okienka na "wariant zimowy" tzn. z małym otworem wejściowym i klapką. Większa szansa, że tak zabezpieczone okienko byłoby otwarte dla kotów przez całą zimę. (Mam nadzieję, że znalazłybyśmy kogoś, kto by takie okienko na nasze zlecenie zrobił...)
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 11107
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Czw paź 05, 2006 0:19

Byłam. Rozmawiałam. Dzika awantura. Awantura zresztą nie skończyła się z naszą wizytą, ciągnęła się dłużej i dotarła aż do lecznicy...

Na razie niczego nie da się zrobić. Kompletnie niczego.

Może Aga napisze coś więcej.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw paź 05, 2006 0:51

Tak sobie myślałam o tej kobiecie i pomyślałam, że może by do niej podejść na zasadzie głaskania? Że tak dba, że karmi, tralala... Żeby się poczula dowartościowana. Może to byłaby jakaś metoda? O ile w ogóle jakiekolwiek próby jeszcze będą, bo z tego co słyszałam, to się odechciewa próbować...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 05, 2006 9:59

No więc piszę...

Klapa coraz gorsza

Po pierwsze - i chyba główny powód awantury - zniknęło jedno z kociąt...czarno-bialy pingwinek.
Strsznie mi go szkoda. Od wczoraj byłby już u mnie :(
Powód? Nie wiadomo... Ulica bardzo blisko, do kociego okienka podbiegają psy... możeliwe, że w piwnicy coś spadło na kociaka.

Pani, gdy nas tylko zobaczyła... zaczęła odgrażać się
Oczywiście, według niej to ja jestem sprawczynią nieszczęścia :(
Ukradłam kota - według niej, jeżeli kociak się nie znajdzie, to naśle na mnie dzielnicowego


Do lecznicy dzwonila, bo od sąsiadki karmicielki (od ktorej przedwczoraj niemalże siłą zabierałam kotkę na sterylkę- pani prawie się rozpłakała widząc jak zabieram kotkę...) najprawdopodobnie dowiedziała się, że tam wozimy kotki na sterylki.

Hano,
Ona nie chce mnie widzieć na oczy.
I straszy policją.
Zrobila krzyk na całe osiedle...
"Przekupić się" nie da - chciała mi zwrócić karmę...

Podrzuciłam gentamycynę do oczek (a wlasciwie przekazałam innej karmicielce)
Podobno jakiś antybiotyk kociaki dostają...
Podobno.

Obawiam się, że jedyna droga do niej - to poprzez pozostałe karmicielki :(


najbardziej szkoda kociaka.

Bezmyślność i upór. "Trudno, jak zginie to zginie... ale pani go nie oddam" :?

gallo,
Głaskać karmicielkę próbowałam.
Przez ponad tydzień...dzień w dzień. Pozwoliła zabrać kociaka, pozniej zmieniła zdanie

Ona czuje się nachodzona... po prostu nie życzy sobie pomocy na siłę, żadnej, z naszej strony :(

a czas leci...

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw paź 05, 2006 10:08

A metoda leczenia?

Pani nie podaje i zarzeka się, że nie będzie podawać kropelek.
"Kotka wyliże" stwierdziła
Ja się z nią nie dogadam... Chyba pozostaje mi liczyć na inne karmicielki

Strasznego mam doła po wczorajszej 'próbie negocjacyjnej' :?

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw paź 05, 2006 11:20

Ja bym zwyczajnie złapała kota bez zgody tej pani. Przeciez to nie są jej koty, więc nie pytałabym się o zgodę.
To,z e je dokarmia, to bardzo dobrze, ale nie są jej własnością.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Czw paź 05, 2006 11:41

Podobna sytuacja była na Stegnach ,karmicielka wydarła sie na dziewczyne ,na wrzeszczała ,ta wystraszona poszła ,a Asia koty wieczorkiem póznym capneła i oba mają domki :lol: Z niektórymi ludzmi inaczej nie można :cry: Oba kociaki były już chore :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43983
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 05, 2006 14:49

kordonia pisze:Ja bym zwyczajnie złapała kota bez zgody tej pani. Przeciez to nie są jej koty, więc nie pytałabym się o zgodę.
To, ze je dokarmia, to bardzo dobrze, ale nie są jej własnością.


:?

Nie jest to najlepszy pomysł - sytuacja jest trudniejsza, z kilku powodów.

Piwnica jest tuż pod oknami tej pani - sama łapanka może się nie udać -


Poza tym - absolutnie nie jestem anonimowa.
Karmicielek w okolicy jest kilka. Znają mnie - i tą panią również.
Pani 'problematyczna' dokładnie wie, gdzie mieszkam... niestety


Poza kociakami, wozimy do lecznicy na kastrację okoliczne wolnożyjące kotki.
Oczywiście za zgodą karmicielek - inaczej trudno...

Na kastrację panie się zgodziły - ale nie wszystkie pałają entuzjazmem... :(

A więc cienko to widzę...

Kotek do wykastrowania pozostało jeszcze kilka. Jeżeli wszystkie karmicielki poczują się pod presją - mogą nie zechcieć wspolpracować...

To dość nieufne kobiety - i co jakiś czas zmieniają zdanie w różnych kwestiach

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw paź 05, 2006 15:30

No tak, ale skoro i tak oskarżają Ciebie o zaginięcie czarno-białego malucha, to jeśli i drugiemu coś się stanie złego, to będzie na Ciebie, więc ja i tak bym zabierała pod osłoną nocy.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Czw paź 05, 2006 15:38

Zgadzam się z Agalenorą. Nie możemy tu nic na siłę.

kordonia, dorcia44 - my z Agą mieszkamy i będziemy mieszkały na tym osiedlu. Musimy myśleć nie tylko o tych obecnych kociakach (obecnie już jednym :( ), ale i o następnych kotkach i kociakach... Obecnie jedna kotka jest w lecznicy, tuż po sterylce. Trzymam za nią mocno kciuki, żeby zdrowa wróciła na podwórko i szybko zapomniała co jej zrobiłyśmy. :wink: Do sterylki jeszcze w tym roku kwalifikują się dwie kolejne kotki, w tym jest mama maluchów. Ich łapanie musimy zrobić jawnie, z pomocą nieufnych pań. Poza tym na to osiedle w każdej chwili mogą przyjść (i okocić się, czemu nie...) "obce" koty. Dookoła jest dużo podwórek takich jak Jany, z dużą populacją kotów, jest teren zakładu, teren szkolny, parking, jakieś działki, jakieś warsztaty... Z każdego z tych miejsc mogą przyjść do nas koty i naprawdę nie możemy z Agą skłócić się z karmicielkami.

Aga - współczuję nerwów. :(
Moja nadzieja w:
- wysterylizowanej kotce w lecznicy,
- postawionej przeze mnie kociej budce pod sąsiednim domem,
- chyba dobrej opinii, którą mamy u innych pań karmicielek z tego osiedla.

Dziękuję Ci za całą Twoją dotychczasową pomoc. :king:
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 11107
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, puszatek i 201 gości