Moje życie bez zawirowań i zmian co chwila nie było by moim życiem...
Miało być inaczej, miała być niespodzianka nie mająca nic białego. Ale wszystko się zmieniło w ciągu dnia.
Okazało się, że Snowyczka ta bialutka jest w domku tymczasowym, gdzie mieszkają fredki. One są jak psy gończe, tropią, wszędzie wlezą, mieszkanko maciupkie, nie ma jak koteczki izolować, ona bardzo się boi. Schowała się za szafę, nie wychodzi, boi się nawet iść do kuwety, robi pod siebie
Postanowiłam, że jutro zabieram ją do siebie. Będzie miała dla siebie tylko łazienkę, ale będzie sama, w spokoju, blisko kuwetka, posłanko, miseczki.
Będą ją oswajać, uspokajać i szukać jej domku. Ona tak dużo już przeszła, to wszystko dla niej jest ogromnie stresujące. A ja w weekend cały będę w domku, będę mogła ją mieć na oku i poświęcić jej dużo czasu.
Los płata figle. Chociaż ja osobiście uważam inaczej. Że to Snowy zza Tęczowego Mostu tak pokrzyżował ścieżki, żeby się spotkały, rozeszły i znowu spotkały...