26 listopada 2006 roku dokociłam się maleńką, zupełnie ślepą kotką. Miałam bardzo dużo wątpliwości, jednak groźba uśpienia kotki, jak przeczytałam w ogłoszeniu, zdopingowała mnie do działania. Moje dwa dorosłe już koty przyjęły kicię początkowo z pewną rezerwą. Po dwóch dniach kicia jednak zachorowała. Wymiotowała strasznie. Biegałam do veta codziennie. Dopajałam strzykawką i podawałam antybiotyk. Trzecia noc choroby wydawała się być ostatnią. Wzięłam kicię do łóżka na poduszkę i prawie całą noc głaskałam, mówiłam do niej i płakałam. Rano obudzilam się z kicią w tej samej pozycji ale ciepłą i jakby bardziej zainteresowaną światem. To był pierwszy dzień nowego życia mojej Psotulki. Muszę tu nadmienić, że moje starsze koty zachowały się cudownie. Kiedy kicia zmożona chorobą leżała i prawie się nie ruszała, Totek i Plisia na przemian podchodziły do małej i wylizywały ją. To był początek wielkiej miłości. Dziś po chorobie nie ma śladu. Psotula zatrzęsła całym domem. To ona, choć jeszcze jest kociakiem pierwsza zjada z miski (i gdzie tu słynna kocia hierarchia?). To ona dyktuje towarzystwu kiedy jest czas na spanie, a kiedy na zabawę.
Czas płynął, Psotka rosła a ja obserwowałam jak Totuś zakochuje się w nowej towarzyszce. Uczył ją cierpliwie gdzie można się wdrapać i jak wskoczyć na najwyższe półki. Stał się jej bezsprzecznym nauczycielem i przyjacielem. Razem śpią, razem jedzą, razem dokazują. Psotka radzi sobie świetnie. Nie obija się o meble (nawet te ruchome), wskakuje na znaczne wysokości i dosłownie wszędzie wciska swój czarny nosek. Psotka nie ma oczu. Podobno taka się urodziła, choć vet miała wątpliwości. Nie zaszyłam jej powiek. Nie ropieją jej oczodoły, a o higienę doskonale dbają Totek i Plisia. Kilka razy dziennie obserwuję jak Psocia z lubością zadziera łepek a koty ją całą myją. Swoją drogą takiej to dobrze
Po Psotuni zupełnie nie widać, że nie widzi, zwłaszcza kiedy "wygląda" zza framugi. Bezbłędnie znajduje wszystkie piłeczki i myszki. Na klamce mam zawieszoną starą torebkę - koszyk, w której trzymam zabawki. Psotka, kiedy jej się nudzi (choć to bardzo trudne, bo koszyk się huśta) wdrapuje się tam i wyrzuca wszystko co jej się podoba
Mała jest bardzo odważna. Wydaje się, że niczego się nie boi. Czasem tylko, kiedy w domu pojawi się coś nowego, widzę jak oprócz nosa do poznania używa również łapek. Zachowuje się wtedy jak niewidomy człowiek. Wysuwa łapkę i miejsce w miejsce obmacuje dany przedmiot.
Na koniec chciałabym powiedzieć, że wszystkie moje koty są po tzw. przejściach. Każdy ma swoją smutną historię i na każdym inaczej się ona odcisnęła. Każdy z moich kotów jest inny i każdy jest cudowny. Tu chciałabym zaapelować: NIE BÓJCIE SIĘ KALEKICH KOTÓW! One też mają wielkie pokłady miłości i ogromną potrzebę bycia kochanymi. Koty kalekie, porzucone i chore to jakby esencja kociego jestestwa. Dajcie im szansę, a napewno nigdy tego nie pożałujecie!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
