czy kiedykolwiek to sie skonczy?- ryska, eve i inni...?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 16, 2005 16:24

u nas gmina zaczęła nas dofinansowywać bodajże w 2000 albo w 2001 roku a administracja osiedla kupowała nam provere dla tych kotek które jeszcze nie były ciachnięte ( nie moglysmy tego zrobic na raz bo czesc kotek po zabiegach szła do adopcji a wiec inne czekały aż się miejsce zwolni, a do adopcji szły albo bardzo domowe albo ewidentnie wyrzucone)
potem były 2 lata przerwy - dyskusje na temat budżetu ale wtedy za sterylki płacił Canis i znów 2 rok z rzędu finansuje gmina
wcześniej też płacił Canis

tak więc my zajmujemy się już sterylkami przynajmniej z 8 lat a pierwszą kotką którą wysterylizowałysmy była dzika buraska która do dziś mieszka u mnie w bloku
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Sob lip 16, 2005 16:27

ana pisze:
Za to przybled to mielismy tutaj sporo

Poruszasz dodatkowy aspekt.
Często osoby zajmujące się sterylizacjami dorosłych dzikich kotów na jakimś terenie popełniają błąd. Bardzo poważny błąd. A mianowicie nie wypuszczają wysterylizowanych zwierząt ponownie tam, skąd pochodzą.


ana, ale ja nie zauwazylam, by dzikie, sterylizowane kotki, byly sila odrywane od swego terenu. U mnie idzie sterylka i wio znow na osiedle. Drpap ciachnal juz ze 2 kotki i obie smigaja tutaj do dzis. Pierwsza moja sterylizowana kotka wysiaduje sobie w ogrodku u jednej z osob dokarmiajacych. Podejrzewam, ze tam, gdzie mozna wypuscic kota, gdzie nie ma nieprzychylnych ludzi czekajacych z lopata, koty sa wypuszczane. Nie sadze, by komus przyszlo do glowy oswajac dziczke tylko po to, by stala sie domowa, no chyba, ze jej obecny teren jest totalnie niebezpieczny dla niej. Uwazam, ze wolnozyjacy kot, ktorego sie zlapalo na sterylke, powinien wrocic skad pochodzi nawet, jesli sa tam ulice, psy itp. Pomijam ludzi trujacych koty, bo wtedy tez bym nie wypuscila, tylko przeniosla na inny teren. Czasem jednak okazuje sie, ze ta pseudo-dziczka, jest niezwykle przymilnym i ufnym kotem, ze to tylko ponownie zdziczaly kot, ktory kiedys mieszkal w domu i wtedy co robic? Iwcia ma teraz taka kotke. Wydawalo sie, ze dzika, a po sterylce wiozla ja na rekach na kontrole, a kotka mruczala wywalajac brzuszek 8O No i jak tu taka wypuscic?
Ana, piszac o przybledach, mialam na mysli koty w strasznym stanie, zaglodzone, chude, pobite, ktore same nas odnalazly i "poprosily" o pomoc. Takim kotem jest moj Gutek, ktory przyczolgal sie do drpap, wszedl do gabinetu, polozyl sie u stop wscieklego psa, wroga kotow, i zasnal na 2 dni... Gutek jest kotem fantastycznym i balabym sie go wypuscic choc na chwile na zewnatrz, bo jest tak ufny i tak ciapowaty, ze pierwszy lepszy pies by go zjadl. On pierwszy leci do kazdego psa, ktory do nas przychodzi, nawet jak pies piane ma na pysku widzac kota :roll:
O takich przybledach mowie, o kotach, ktore lasza sie do ciebie, a wygladaja, jakby nie jadly rok...
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 16, 2005 16:37

Nika, nie lećmy w skrajności :wink:

Nigdzie nie twierdzę, że "dzikie sterylizowane kotki są siłą odrywane od swego terenu". Odróżniam też koty porzucone i podrzucone, od dzikich migrantów.

Po prostu, bywa, że sobie nie zdajemy sprawy z pewnych rzeczy i niechcąco przedobrzymy.

Bardzo dobrze, że na Twoim osiedlu rezydują kotki.
Stare kocice to zwykle "szefowe" 8), z którymi bardzo liczy się reszta.
U kociastych najwyraźniej preferowany jest matriarchat :twisted:

ana

 
Posty: 24914
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Sob lip 16, 2005 16:40

ana pisze:Po prostu, bywa, że sobie nie zdajemy sprawy z pewnych rzeczy i niechcąco przedobrzymy.


eeeeeee to chyba nie na tym forum 8) Jak sie da, to kazdy z dzika radoscia wypuszcza po sterylce :)
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lip 16, 2005 16:42

Nika Łódź pisze:
ana pisze:Po prostu, bywa, że sobie nie zdajemy sprawy z pewnych rzeczy i niechcąco przedobrzymy.


eeeeeee to chyba nie na tym forum 8) Jak sie da, to kazdy z dzika radoscia wypuszcza po sterylce :)
I dobrze.
Ale pytałaś o przyczyny coraz to nowych kociąt.
No to odpowiadam. :lol:
To też bywa przyczyną. :wink:

ana

 
Posty: 24914
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Sob lip 16, 2005 16:49

ana pisze:Po prostu, bywa, że sobie nie zdajemy sprawy z pewnych rzeczy i niechcąco przedobrzymy.


pewnie
ja zawsze na siłe szukałam domu jeśli kot wydawał mi się adopcyjny
i trzymałam pół roku mamę Farcika bo mi się wydawało że się nada
znalazłam
pani była cierpliwa miesiąc
w drugim przestała być bo kotka ją drapała i nie dawała się dotknąć
postanowiłyśmy ją wypuścić tam skad ja zabrałam co też pani uczyniła
(kicia była zdrowa i zaszczepiona)
zeszły się we dwie ze swoją prawdopodobnie siostrą - mamą dymnych z która sie bardzo lubiły, znów jadły razem i się ocierały o siebie
ale jakis czas temu ta druga zaczela znikac i chyba sie przeprowadzila

nie wiem czy wlasnie nie naruszylam porzadku tam panujacego
nie wiem

ale wiem ze juz tego nie zrobie
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Sob lip 16, 2005 17:19

ja wychodze z zalozenia, ze jesli kot ma sie dobrze tam, skad pochodzi, nie sprawia wrazenia takiego, co sobie nie poradzi, nie jest zbyt ufny i szukajacy czlowieka, to wypuscic, niech dozyje sobie swoich dni tak, jak lubi, nawet, jesli to wiazaloby sie z ew. zagrozeniami (nie skrajnymi jak wrodzy ludzie). W koncu koty zyly obok nas od wiekow, dawaly sobie rade, wiec dziki kot powinien nadal istniec obok nas, by chocby myszy i szczury lapac, dokonywac naturalnej selekcji ptakow. W koncu to drapieznik i zajmuje jakas nisze w srodowisku miejskim. Wystarczy spojrzec na golebie, jak miasto je wypaczylo. Czesto zauwazam golebie ze znieksztalconymi lapkami, ktore nie powinny przekazywac tej cechy dzieciom. Moze to brutalne, ale koty tez reguluja populacje ptakow w miescie.
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lip 17, 2005 15:34

Nika Łódź pisze:
eve69 pisze: Anglii zajelo to kilkadziesiat lat, przyznam Ci sie, ze nie koniecznie zgadzam sie z wszystkimi ich metodami, acz nie twierdze ze mam racje.


a jak to zrobili? Czy slawetne 2 tygodnie i do piachu?

U nas jest ciezko z wielu wzgledow- po pierwsze ludzie z blizej nieznanych mi przyczyn uwazaja ze sa lepsi, wazniejsi od zwierzat. To poczucie wyzszosci + wladza nad zwierzakami ktore sa bezbronne - i sa "tylko" zwierzetami rodzi obojetnosc. Bo "coz tego" ze ten kociak umiera, przeciez spieszymy sie na obiad .... bo co z tego ze kotka jest w ciazy, jakos to przeciez bedzie.


Eve, ale konkretnie... tyrasz w tym od lat, robisz w swej okolicy porzadek, sterylizujesz. Czy widzisz efekty? Czy to zaczyna malec? Czy mniej jest kociat? Powiedz, jak to u ciebie na podworku wyglada, bo jak slysze, ile sterylizujecie, a ile kociat i tak do was trafia, to przeciez rece moga opasc :( Jak to jest u was na przestrzeni lat? Czy koty wolnozyjace i ich mioty sa najwiekszym zalewem, czy jednak rozmnozone w domach? Wolnozyjace sterylizujecie, w domach nie macie szans, wiec... moze tu tkwi problem? Tak glosno szukam powodow tego, ze kociat jest duzo i coraz wiecej, a przeciez od kilku lat sterylki ida masowo nawet w schroniskach


Konkretne efekty to widze miejscowo - jest wiele miejsc w ktorych zyja koty wolnozyjace i kocieta sie nie rodza - co roku tych miejsc jest wiecej, niestety- ludzie wciazpodrzucala maluchy, podrzucaja koty w ciazy, plus, jest wiele kocich bytowisk ktorych jeszcze nie ruszylismy.
Ale na pewno mozna ksztaltowac kocia rzeczywistosc, tylko niestety ludzi jest troche za malo, smutne sa tez podzialy miedzy kociarzami - wciaz wiele osob uwaza ze lepiej pozwolic kociakom umierac w drodze "naturalnej" selekcji niz zdecydowac sie na sterylke aborcyjna, ale to tez na szczescie wraz ze wzrostem swiadomosci spolecznej zmienia sie. W naszej okolicy mieszka Pani ktora karmila koty zanim my sie tu wprowadzilismy i nadal je karmi, byla wielka przeciwniczka sterylek aborcyjnych. Ale w miare jak kociat przybywalo, gdy zobaczyla jak umieraja, zaczela patrzec bardziej globalnie, dzis pomaga nam sama lapac takie koty.

I mysle, ze z czasem, bedzie coraz lepiej.
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Czw lip 21, 2005 20:40

jak sobie to poczytalem to zalapalem dola, tak na marginesie to bardzo madra dyskusja, pozdrawiam
Obrazek

Coma

 
Posty: 372
Od: Wto mar 01, 2005 15:54
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lip 21, 2005 21:16

dzis rozmawialam ze schroniskiem. Powiedzieli, ze akcja sterylek trwa juz 3 lata i ze widac WYRAZNE efekty :) Poprzednio caly boks byl pelen kociat, tak wiele ich tam bylo (boks ma wielkosc ok 20m kw), teraz kociakow max jest 60 jednorazowo, a sa okresy w lecie, ze nie ma ich wcale :) Kociaki sa teraz umieszczane w kilku klatkach wielkosci ringowki, chyba 6 klatek jest i to wystarcza. Troche mnie pocieszyli, bo widzac, co sie na forum dzieje, mozna faktycznie stracic wiare :?
Zauwazylam tez, ze sporo kotow bierze sie z odkryc osob prywatnych, z interwencji u osob zakoconych totalnie. Kiedys pewno nikt sie nimi nie interesowal, koty zyly na kupie, najwyzej sasiedzi poburczeli. Teraz takie miejsca jak Sycyn, Wegrow, "milosniczka" odkryta przez Liwie, druga "milosniczka" odkryta przez KasieD, teraz ta nasza łodzka "milosniczka" (42 koty). Kiedys pewno nikt im nie probowal nawet pomoc...... nikt o nich nie wiedzial i nie chcial sie dowiedziec. Myle sie? Jesli tak, to sprostujcie.....
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 21, 2005 21:34

Powiem co slyszalam w lecznicy na Kulczynskiego, bo pocieszajace. To bylo w tamtym roku, w czasach kiedy Ursynow placic za sterylki kotow wolnozyjacych (nie wiem czy nadal program trwa). Weci powiedzieli, ze maja duzo mniej kociat w klinice niz wczesniej, ze wyraznie po jakichs 2 latach zaczeli widziec tendencje znizkowa.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88492
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw lip 21, 2005 21:40

czyli wystarczy, by miasto to sponsorowalo i ludzie sami zapanuja nad tym? U nas sterylizuje tylko schronisko, a u was takze wskazane lecznice? 8O
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 21, 2005 21:47

Nika Łódź pisze:czyli wystarczy, by miasto to sponsorowalo i ludzie sami zapanuja nad tym? U nas sterylizuje tylko schronisko, a u was takze wskazane lecznice? 8O

No jak jest teraz to nie wiem :oops:
Wtedy bylo tak, ze ta lecznica masowo kastrowala koty przyniesione przez kamicielki lub karmicieli z terenu Ursynowa. Tak, robili to prywatni ludzie - znaczy lapali, przynosili, nie wiem czy taki kot siedzial w szpitaliku powiedzmy 3 dni, czy w domu u karmiciela (podejrzewam, ze w szpitaliku) a potem ci karmiciele wypuszczali na swoim terenie.
Wiem, ze kazdy kot byl kastrowany na podstawie papierka z gminy z wydzialu ochrony srodowiska. Widzialam papierek. Tam bylo nazwisko karmiciela i na tej podstawie gmina placila kase lecznicy.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88492
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pt lip 22, 2005 11:54

Rozmawiałam z dziewczyną z Forum, która mieszka w Berlinie na temat
tutaj poruszany. Tam nie ma dzikich kotów. Jest kłopot ze zdobyciem kota. Kotów po prostu nie ma. 8O

Nie wiadomo, jak i kiedy ten problem opanowano.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pt lip 22, 2005 12:06

U nas (Warszawa) schronisko już nie sterylizuje dzikich kotów bodajże od dwóch lat.
Teraz trzeba być zarejestrowanym karmicielem, i wtedy dostaje się skierowanie na zabieg - tak jest w przychodniach, które mają podpisane umowy z miastem, albo zgłaszane jest nazwisko do lecznicy i w każdej chwili można zawieźć kota i przy odbiorze potwierdza się wykonanie zabiegu podpisem (tak przynajmniej działa to w mojej dzielnicy).

Czy kotów jest mniej? Trudno powiedzieć. U siebie na osiedlu nie widuję małych kociąt, ale muszą być, skoro dzieci czasami mi przynoszą.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18777
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 227 gości