mziel52 pisze:Ten, co podrzucal, musial go znalezc juz w takim stanie i widocznie wiedzial, komu podrzucic, zeby kot znalazl pomoc. W domu do takiego stopnia wychudzenia by sie nie doprowadzil, nawet zle karmiony moglby polowac.
Jeśli polować i zjadać zdobycz potrafi bo z tym różnie bywa.
Ale jeśli za ten stan odpowiada, a obecnie nie sądzę by było inaczej - choroba to jak najbardziej w domu mogła kota doprowadzić do takiego stanu. Miałam dwa koty wcale nie mniej wychudzone, Czarną i Żabę, moje onkologiczne bidy. Ta ostatnia przed śmiercią ważyła 1,3 kg a przed chorobą 6 kilo bo była wielka kocicą. Tyle że one były zaopiekowanie, chudły ale organizmy dawały radę. Żaba do chwili śmierci miała bardzo dobre samopoczucie.
Toffi ma silny stan zapalny jelit, biegunki, miał paskudne pasożyty. Jeśli do tego jadł kiepsko i np. dostawał mleko to bez problemu mógł być doprowadzony do tego stanu pod okiem człowieka.
Który średnio się nim przejmował skoro choćby nie zabrał go do weta by uśpić, o leczeniu nie mówiąc, tylko wysadził na tyłach mojej pracy umierającego kota w tym stanie. Którego mogłam znaleźć lub nie, gdyby wlazł w krzaki i siedział w nich cicho a nie darł jape lub wychodzilabym tym wyjściem którym wychodzę częściej.
Nam podrzucają dużo kotów, w okolicy jesteśmy miejscem gdzie łatwo pozbyć się problemu. W zeszły listopad miot kociaków, udało mi się złapać jednego, reszta zginęła w krzaczorach (półpłożące się jakieś iglaste, nie da się dostać do środka gdy kot tam wlezie bo mają grube, sztywne gałęzie) na zimnie i wśród kun bo były dzikawe i tylko pierwszego dnia widziane były wszystkie, następnego już tylko najodważniejszy czarny który wyczaił gdzie są miski naszych kotów i się trzymał tego miejsca - a i jego łapałam kilka dni

Jakiś czas temu kotkę z zaawansowanym FIPem. Chora Sówka, Miś i Ryś (obydwa zimą, Miś ledwo ciepły), plus masa innych kotów. Jednego roku było ich kilkanaście, kocice z miotami
Ten Rudy to żaden ewenement
Ambitniej szukałam jego ew. właściciela ze względu na martwe kleszcze i brak pcheł. No i wtedy jeszcze podejrzenie że może gdzieś utknął, wylazł w ostatnim momencie i nie ma siły wrócić do siebie.
Ale on jest po prostu bardzo chory. Nie mogę zapomnieć o pozytywnym wyniku testu na FIV (za kilka dni będzie wynik PCR) i fakcie że w tych chorych jelitach, obrzękniętych - może kryć się chłoniak. Na szczęście w usg nic na niego ewidentnie nie wskazuje.
Ale to nie zła dieta go doprowadziła do takiego stanu - chyba że zapoczątkowała proces.